ludzie mówią, że po burzy zawsze przychodzi słońce. jednak te burzowe chmury wciąż pozostawały w moim umyśle. była w miarę słoneczna niedziela. przyjście wiosny zwiastowały niewielkie pączki na drzewach. zawsze chciałam mieć zdolność uchwycenia tego piękna. nie tylko przyrody, ale także samego człowieka. w zależności od artysty wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej. to właśnie kochałam w sztuce. ów indywidualność.
wczoraj odbył się pogrzeb babci. wszystko było już przygotowane wcześniej, jakby nikt nie dawał szans staruszce w śpiączce. przyszło mnóstwo osób, których nigdy nie widziałam i nie wydawali się zbytnio poruszeni. jednak pierwsze rzędy okupowane były przez ubrane na czarno, rzewnie płaczące starsze panie. kojarzyłam niektóre zarówno ze szpitala, jak i opowieści. ja stałam nieruchomo wraz z rodziną. nikt się nie odzywał. stypą rządziły koleżanki babci, opowiadajały wszystkie swoje wspomnienia z nią. nie chcąc ich słuchać, wymknęliśmy się stamtąd i usiedliśmy przed telewizorem. przytuleni razem oglądaliśmy jakiś film, ale nikt zbytnio nie zwracał na niego uwagi. leżałam wtulona w mamę. gdy poczułam coś mokrego policzku, od razu wiedziałam, że dałatwo sobie upust emocjom. moja mama płakała. nie widziałam jej takiej od dawna. łzy kapały wolno, lecz rytmicznie.
-zupełnie nie spodziewałam się, że nadejdzie to tak...nagle.-powiedziała przez łzy.
![](https://img.wattpad.com/cover/92295223-288-k33812.jpg)
YOU ARE READING
rhinestone eyes/van mccann
Fanfictionkrótka opowieść o miłości w kolorze górskiego kryształu