Rozdział 1.

118K 3.8K 15.4K
                                    


- Jesteśmy już. Effie! - usłyszałam głos, który w jakimś stopniu przebijał się przez muzykę.

- Co? - ściągnęłam słuchawki z uszu i popatrzyłam na mojego brata z lekkim podirytowaniem. Nienawidzę, kiedy ktoś przerywa mi w trakcie słuchania muzyki.

Chłopak lekko się uśmiechnął, powodując tym moje zdezorientowanie.

- Oh, przepraszam - zatrzepotał kilkakrotnie rzęsami i uśmiechnął się szeroko - W czym ci przeszkodziłem? Lorde, a może The Wombats?

- Tym razem Banks - mruknęłam. Wiedziałam, że chce mi dokuczyć.

Rozglądnęłam się. Dopiero teraz zauważyłam, że auto stoi na podjeździe.

- Już jesteśmy? - popatrzyłam na Jake'a, który oparł ręce o kierownicę.

- Jak widać - wzruszył ramionami. Jego jasne włosy były w nieładzie, a brązowe oczy okazywały zmęczenie długą podróżą.

- Tak! - pisnęłam, wychodząc z samochodu brata.

Od razu poczułam na sobie ciepło promieni słonecznych.

- Nieźle, prawda? - Jake obszedł auto i popatrzył przed siebie.

Zwróciłam uwagę na dom. Był biały, dwupiętrowy, z płaskim dachem. Z przodu niewielki garaż, a zaraz obok wejście na posesję. Cała działka ogrodzona była białym, wysokim płotem, który łączył się z ogrodzeniem sąsiednich willi.

- Masz, ja zaparkuję - brat rzucił mi kluczyki, które złapałam bez trudności.

Podeszłam do bramy wejściowej i cała podekscytowana otworzyłam ją. Na ogrodzie było kolorowo. Oprócz obowiązkowej palmy, były tu także inne, nieznane mi rośliny. Dotarłam pod drzwi i przystanęłam, czekając na brata.

Przeprowadzka z Nowego Jorku do Gold Coast była najlepszym pomysłem moich rodziców.

Właśnie, a gdzie mama? Jechaliśmy oddzielnymi samochodami, bo Jake uparcie chciał wziąć swoje auto. Oczywiście większość drogi spędziliśmy na statku.

- Nie wchodzisz? - lekko wzdrygnęłam się, słysząc obok siebie głos brata - Wszystko okay, Effie?

Jake bywa przesadnie opiekuńczy. W sumie, już się przyzwyczaiłam. Cała rodzina uważa mnie za dziecko specjalnej troski. To frustrujące.

- Zastanawiam się gdzie jest mama - popatrzyłam pytająco na wyższego ode mnie chłopaka.

- Pojechała do biura - zabrał ode mnie klucze i zaczął otwierać drzwi - Musiała coś załatwić.

Mama już od dawna jest zaufaną pracownicą, pewnego biura podróży. Przez lata pracy zdążyła awansować na dość wysokie stanowisko. Na szczęście przeprowadzka nie pozbawiła jej aktywności zawodowej. Nadal znajduje się na tym samym stanowisku, w tym samym biurze podróży, tyle, że tutaj, w Australii. W Gold Coast firma jest nawet bardziej rozbudowana, więc mama może się rozwijać. Nie chciałabym, żeby przez przeprowadzkę musiała rezygnować z ulubionego zawodu.

- Wchodź - Jake uchylił lekko drzwi, wpuszczając mnie przed sobą.

- Dzięki - odparłam, wchodząc do wnętrza.

Mieszkanie było umeblowane, a niektóre nasze rzeczy z poprzedniego domu znalazły już swoje miejsce. W salonie panowała głównie czerwień i biel.

- Tu jest świetnie - uśmiechnęłam się radośnie i spojrzałam na brata.

- Jak muszą wyglądać pokoje - powiedział, spoglądając na mnie tym swoim dociekliwym wzrokiem.

Dreadful (W KSIĘGARNIACH)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz