Rozdział 2

609 75 27
                                    

Ahhhh moje małe gniazdko gdzie na każdym kroku widzą mnie kamery  i strażnicy. Spełnienie Amerykańskiego snu.
Czujecie sarkazm co nie?

Weszłam do środka i do razu po tym jak przekroczyłam próg mojej celi zamknęli za mną drzwi z tytanu, stali i srebra. Rozejrzałam się po pokoiku, wszystko białe. Podłoga, ściany, łóżko, pościel, półki z książkami, jedyne co nadawało kolorów tej celi to moje skrzypce oraz książki na półce.

Chcą bym tu zwariowała czy co? Jeśli tak to dobrze im idzie bo ta biel już mnie dobija. Czekają jak hieny na to bym zwariowała do końca by mieli pretekst by mnie zabić. Już raz byłam blisko egzekucji... Starczy mi jak na jedno życie.

Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją w kąt zajmując miejsce na łóżku jednocześnie wybierając jedną z wielu książek z półki. Jedyne na co pozostało mi teraz czekać mordując nudę to odwiedziny Holmesa i mojego brata.


Grałam na skrzypcach w świeżych ciuchach. Grałam to co mi głowa przyniesie, czyli w sumie wszystko od Bacha po Szopena przeniesione na skrzypcową wersje. Wyciągnęłam się w ten błogi stan nie powiem.
Wyrwało mnie z niego dopiero chrząknięcie... Męskie chrząknięcie.

-Oh już jesteście- mruknęłam z satysfakcją po czym odwróciłam się w stronę detektywa doradczego oraz byłego żołnierza.-Sherlock Holmes i John Watson, detektyw doradczy i jego kronikarz. Miło mi poznać.- uśmiechnęłam się cwanie.

-Dlaczego chciałaś się z nami spotkać?- spytał Holmes łapiąc kontakt wzrokowy

-Taka zachcianka. Wiedziałam że będziecie chcieli zadawać pytania więc proszę was bardzo, jestem do waszych usług.- oznajmiłam i ukłoniłam się w pół nie przerywając kontaktu wzrokowego z Sherlockiem

-Jak masz na imię i dlaczego zdajesz mi się znajoma?- spytał od razu John

-John- powiedział ostrzegawczym tonem Holmes

-Ale dlaczego go powstrzymujesz?- spytałam- niech się pyta i odpowiadając, jestem Charlotte Irune* Watson- przedstawiłam się wypinając dumnie pierś.

-Charlotte? Przecież zostałaś skazana na egzekucję piętnaście lat temu za zdradę stanu- oznajmił nie dowierzając John

-Zapomniałeś że Mycroft jest częścią angielskiego rządu i wyciągnął mnie z tego proponując pracę dla niego i od tamtej pory siedzę w tej białej szklance która doprowadza mnie do szału który oni wykorzystują i każą mi chodzić na misje. Jakiś czas temu wynegocjowałam "coś za coś" i teraz za każdą pracę mogę sobie czegoś "zażyczyć"- wyjaśniłam

-Dlaczego chciałaś się spotkać z nami?- spytał Sherlock

-Chciałam zobaczyć Brata- odpowiedziałam- Mycroft próbował mi wcisnąć że nie żyjesz- zwróciłam się do Johna przyglądając mu się uważnie- nie uwierzyłam- skwitowałam

-Dlaczego nie dałaś żadnego znaku życia? Myślałem że nie żyjesz!- zirytował się 

-John, bo mi tu posiwiejesz a podejrzewam że Holmes już i tak działa ci na nerwy- chciałam go uspokoić jednak jeszcze bardziej się wnerwił

-Przez was obu posiwieje jak Boga kocham!!!- wnerwił się

-Ale wiesz że on jest tylko po to by owieczki miały za czym iść?- spytałam retorycznie a on zgromił mnie wzrokiem chodząc po części sali jaka była dostępna dla odwiedzających, najczęściej psychiatrów próbujących mi "pomóc"  

-Nie zaczynaj znowu- pogroził palcem

-Przyznaj że tęskniłeś- uśmiechnęłam się a on pochodził jeszcze chwilę po sali po czym stanął przede mną  i spojrzał mi się w oczy ze złością i tęsknotą.

-Gdyby nie ta szyba to bym cię przytulił- oznajmił

-Gdyby nie ta szyba to najprawdopodobniej by was pozabijała- usłyszałam głos Mycrofta

-Majkuś jak miło że dołączyłeś- uśmiechnęłam się sztucznie

-Jak to?- spytał się John

-Widać że jest psychopatką, w dodatku zaczerwienione kropki na jej dłoniach to nie żyłki tylko zaschnięta krew której nie udało jej się zmyć, pewnie jakbyśmy pobrali wymaz z jej ręki wykazałby również proch strzelniczy.- wypowiedział się Sherlock

-Trzy razy tak i złoty guzik!!! Brawo, konfetti itp. itp.- zaśmiałam się- Lata w tej pieprzonej szklance dały efekt zamierzony- zmieniłam wyraz twarzy na poważny i lekko zirytowany.  Stanęłam wyprostowana i z rękoma splecionymi za plecami.

-Sama się do tego doprowadziłaś- odpowiedział Mycroft, zaczęłam się śmiać jak na psychopatę przystało.

-O nie Holmes, ja się do tego nie doprowadziłam sama, to ci twoi agenci od siedmiu boleści mi to zrobili, nie wiesz co się działo za tymi pieprzonymi drzwiami, i podejrzewam że nie chcesz wiedzieć- warknęłam 

-Co oni robili mojej siostrze?- spytał się John

-John, to nie ma żadnego sensu, i tak się nie dowiemy. Dla Mycrofta najważniejsze jest to by mieć takich jak ona i Moriarty pod kontrolą. Nie obchodzi ich w jaki sposób.- Oznajmił Sherlock

-Strzał w dziesiątkę Sherly- mruknęłam a on spojrzał się na mnie podirytowany

-Jestem Sherlock nie "Sherly"- poprawił mnie obojętnie 

-Ona się tym nie przejmie- oznajmił Mycroft- Na mnie mówi "Majkuś"- wywrócił oczami

-Lubię cię wnerwiać, takie hobby- odpowiedziałam- po co tu przyszedłeś Mycroft?- spytałam

-Rząd wyznaczył cię na pomoc dla Sherlocka w sprawie Irene Adler, masz być ochroniarzem dla Sherlocka, Doktora Watsona i Pani Hudson- oznajmił

- Mogę się założyć że John da sobie radę - powiedziałam

-Podejrzewam ale w grę wchodzi zagrożenie od strony Ameryki i innych złoczyńców pokroju Moriartiego. Nie możemy ryzykować- odpowiedział ze swoją standardową miną gbura.

-Uśmiechnął byś się czasem- zboczyłam z głównego tematu- pewnie wtedy jakaś by cię zechciała...- usłyszałam lekki śmiech od strony Sherlocka, John i Mysroft spojrzeli się na niego z zaskoczeniem a później na mnie.- w końcu ktoś ma takie same poczucie humoru jak ja- uśmiechnęłam się szczęśliwa.

-Ugh... wracając, od dziś mieszkasz z Shelockiem i Doktorem Johnem, rozmawiałem już z Panią Hudson, Sherlock, mam nadzieje że będziesz miał na nią oko by nie wywinęła niczego co nie spodobałoby się rządowi. Możesz wziąć swoje trzy rzeczy, ciuchy masz w swoim pokoju na Baker Street- skierował się do mnie- życzę miłego dnia- uśmiechnął się do nas wrednie i wyszedł

-Jak ja nienawidzę tej jego twarzy- oznajmiłam wywracając oczami

-Nie jesteś jedyna- oznajmił Sherlock a ja uśmiechnęłam się do niego.

-Czekać na ciebie tu czy na dworze?- spytał John

-Poczekajcie na dworze, pewnie da mi jeszcze akta i jakąś broń i kastet... tia- powiedziałam wzruszając ramionami. Chłopcy wyszli a ja zabrałam swoje skrzypce, książkę którą aktualnie czytam i kolejną książkę bym się nie nudziła w razie przeczytania pierwszej. Pozbywają się mnie z celi, pewnie przychodzi jakiś nowy i nie mają go gdzie wsadzić. Norma. Jednak mnie oczywiście że musi mieć na oku posiadam tajne informacje dotyczące rządu, nie może dopuścić by ujrzały światło dzienne. Podeszłam do stalowych drzwi które po chwili otworzyły się ze zgrzytem. Uśmiechnęłam się i wyszłam ze szklanki idąc w stronę drzwi wyjściowych. Jakiś ochroniarz wręczył mi worek a ja schowałam do niego książki dowiadując się że jest tam pistolet z tłumikiem, dwie paczki naboi, dwa kastety i nóż schowany w grzebieniu . Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam na spotkanie z moim bratem.

No w końcu miałam czas go dokończyć!! Dziękuję ci chorobo!

Now if you excuse me i have to destroy Jotunheim b0i!!!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 21, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You Should See Me in A Crown// MoriartyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz