Rozdział 4

887 68 17
                                    

- Co znalazłaś? - Kol spojrzał na Raven.

Dziewczyna położyła przed nim zdjęcie w księdze pamiątkowej. Wskazała palcem na jednego chłopaka. Miał ciemnobrązowe włosy oraz brązowe oczy. Wyglądał na około osiemnaście lat. Na jego ustach widniał chytry uśmieszek.

- Jego widzę w moich snach - zamyśliła się przez chwilę i zerknęła na podpis pod fotografią. - Fotografia jest z 1914... Nowy Orlean.

- Czyli tam jedziemy? - chłopak wrócił do grania na komputerze.

- Jeszcze nie wiem - westchnęła cicho i zamknęła księgę. - Muszę przemyśleć mój następny krok. Inaczej nie dowiem się całej prawdy.

- Prawdy o czym? - zmarszczył czoło i zerknął przez ramię na Raven. - Mówisz prawie cały czas zagadkami.

- Prawdy o tym kim jestem. Znam moją rodzinę. Nie całą, ale znam. Tylko, że od roku, każdej nocy budzę się z krzykiem. Chcę wiedzieć dlaczego. I wiem, że to leży głębiej niż mi się wydaje - zagląda to torby i wyciąga z niej notes. Kładzie go koło ręki Kola. - To zostawiła mi mama. Zanim zamknęli ją w psychiatryku - wzdycha cicho. - Obiecałam sobie, że dojdę do tego. Dla siebie i dla niej - zabrała notes i ponownie schowała go do torby.

- I co teraz robimy? - Kol wyłączył komputer i usiadł przodem do dziewczyny.

- Wynajmiemy jakiś pokój i prześpimy się. Jutro z samego rana znów wyruszamy - zakryła usta i ziewnęła. - Choć już - wyprostowała się i ruszyła w stronę wyjścia.

Kol wstał z krzesła i je zasunął. Podbiegł do Raven i szedł z nią ramię w ramię.Widział co jakiś czas jak dziewczyna ziewa i przeciera oczy.

- Myślę, że zasypiasz na stojąco - zachichotał.

- Nie... Wcale - przetarła jeszcze raz oczy i otworzyła je szeroko.

- Kochanie, wcale a wcale - wziął ją na ręce i stęknął. - Dawno nie dźwigałem ciężarów - uśmiechnął się szeroko.

- Hahahaha - zakpiła. - Bardzo śmieszne, Kol. Uśmiałam się po pachy - spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.

- Żartowałem, kochanie. Nie znasz się na żartach. Jesteś leciutka - podrzucił nią delikatnie.

- No dobra - pisnęła. - To mnie teraz rozbudziłeś. Możesz mnie postawić na ziemi.

- Ale ja nie chcę. Proszę bardzo ładnie, kochanie - zrobił oczy podobne do uroczego szczeniaczka.

- Od kiedy jestem twoim kochaniem? Nie przypominam sobie niczego takiego.

- Może być nawet od teraz, kochanie - zaśmiał się cicho.

- Postaw mnie na ziemi - wywróciła oczami. - I to już.

- Jak sobie życzysz kochanie - postawił ją delikatnie na ziemi i dla pewności przez chwilę przytrzymał ją.

- Nie jestem przecież pijana - westchnęła. - Pójdę prosto i nie wywrócę się - odsunęła się od niego i przeszła kilka kroków. - Widzisz, Kol?

- Widzę doskonale, Raven. Nie potrzebuję okulisty - ruszył za nią. - Wiesz chociaż gdzie będziemy spać? - uniósł brwi.

- Tak, wiem - wyciągnęła telefon i pokazała mu adres. - Nie drogo tam - schowała urządzenie z powrotem do kieszeni dżinsów.

***

Raven przebudziła się w środku nocy. Raczej przebudziły ją czyjeś krzyki. Jej współlokatora, Kola. Zerwała się z łóżka i podeszła do niego. Jego skóra w słabym blasku ulicznych latarni świeciła się od potu. Dłonie zacisnął na prześcieradle, a twarz wykrzywił grymas bólu.

- Kol, obudź się - złapała go delikatnie za ramiona i potrząsnęła nim. - To tylko sen. Zły sen.

Chłopak się jednak nie budził. Za bardzo sen zatrzymywał go. Dopiero po półgodzinie się ocknął.

- Ccco się... stało? - spojrzał półprzytomny na Raven.

- Miałeś zły sen - odparła i usiadła na skraju łóżka.

- Zły sen... - powtórzył głucho. - Czy to normalne, że śniło mi się, że płonę? 

- Pytasz osobę, która od dawna nie miała normalnych snów - uśmiechnęła się delikatnie do niego. - A teraz wracaj do spania. Jutro zwiedzimy trochę miasta.

- A to nie mamy dalej jechać?

- A po co? Mamy dużo czasu. Teoretycznie wieczność - puściła do niego oczko i wróciła do łóżka. - Ale teraz do spania.  No już - uśmiechnęła się i zakryła kołdrą.

- W ogóle, czemu jesteś dla mnie taka miła? - szepnął sennie i zamknął oczy. Zasnął nim zdążyła mu odpowiedzieć.

- Sama nie wiem - te trzy słowa Raven wypowiedziała w głuchą ciszę przerywaną jedynie przez równomierny oddech Kola.

***

Oboje wpatrywali się w mapę rozłożoną na ławce. Nie mieli za bardzo pojęcia w jakiej części miasta się znajdują. A mówiąc prościej zgubili się.

- Kol... Ugh. Jak mogłeś pomylić prawy kierunek z lewym?!

- Nie krzycz kobieto - chłopak przetarł sobie jedno ucho. - Nie jesteśmy tu sami. I nie chcę ogłuchnąć.

Raven popatrzyła na niego spode łba i prychnęła pod nosem. Nie znosiła, gdy ktokolwiek ją uciszał. W szczególności mężczyzna.

- Nigdy mi nie rozkazuj - rzuciła tylko i odeszła od niego.

Kol zapatrzony w mapę zdał sobie sprawę, że Raven zniknęła kilkanaście minut temu. Schował mapę do plecaka i ruszył na poszukiwana jego towarzyszki. Nie uszedł zbyt daleko, gdy zobaczył Raven w ciemnym zaułku osaczoną przez trzech mężczyzn. Niewiele myśląc chwycił w dłoń kamień i rzucił w jednego z nich.

- Ej... - ten, który dostał odwrócił się w jego stronę. - Było tego nie robić.

- Było zostawić moją przyjaciółkę w spokoju - podniósł drugi kamień.

Raven skorzystała z okazji i uciekła od nich. A Kol rzucił jeszcze raz na ślepo kamieniem i zaczął biec ile sił w nogach. Po kilku przecznicach stracił siłę i zgiął się w pół.

- Nie stój tylko wiej - krzyknęła do niego Raven i pociągnęła go za ramię, tym samym zmuszając chłopaka do jeszcze większego wysiłku. - Wiem jak dotrzeć do motelu.

Udało im się uniknąć poważnych kłopotów, gdy znaleźli się motelu. Spakowali swoje rzeczy i wynieśli się stamtąd.

- A teraz pora odwiedzić cel naszej podróży - ciemnowłosa się uśmiechnęła i wsiada do autobusu. - Nowy Orlean.

Usiedli obok siebie na samym tyle pojazdu.

- Czemu w ogóle uciekłaś wtedy ode mnie? - zerknął na nią i uniósł brwi.

- Ech, jak by ci to wytłumaczyć...? Po prostu nie lubię, gdy ktoś mnie ucisza - wzdycha cicho i bawi się palcami. - Nigdy nie lubiłam tego.

- W takim razie - położył dłoń na jej dłonie. - Postaram się tak nie robić, chyba, że to będzie konieczne.

- Hahaha - parsknęła ze śmiechem. - Bardzo śmieszne. Ale dziękuję, Kol - puściła do niego oczko i spojrzała na krajobraz za oknem.

- Nie ma za co - mruknął i przymknął powieki. 

Mirror | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz