Rozdział 17

6.1K 329 28
                                    

- Jak miło mi cię znowu widzieć. - powiedział, dotykając mojego policzka.

- Zostaw! - strzepnęłam jego rękę.

- Co tutaj robisz tak sama? - zapytał, przyglądając mi się, a ja tylko myślałam jak stąd uciec.

- Bo cię to na pewno interesuje.. - zakpiłam, odwracając głowę w drugą stronę.

- Wszystko co związane z tobą mnie interesuje. - zaczął dotykać moich pleców, a po mnie przeszły ciarki.

- Mówiłam, żebyś mnie zosta..zostawił. - zaczęłam się jąkać, a wielka gula nie przechodziła mi przez gardło.

- Oj Lisa.. Lisa. - przybliżył się do mnie, ale musiał się oddalić, ponieważ zadzownił jego telefon, odszedł kawałek dalej, bacznie mi się przyglądając.

Wykorzystałam najlepszy moment, w którym odwrócił się w drugą stronę. Ruszyłam pędem przed siebie chcąc mu uciec. Wiejący wiatr utrudniał mi bieg, ale postanowiłam się nie poddawać. Chris tylko jak się zorientował, że uciekłam, zaczął biec za mną. Był coraz bliżej, a moje siły opdały. W końcu poczułam silne męskie ręce na ramieniu.

- Myślałaś, że mi uciekniesz? - zapytał z pogardą w głosie. - Teraz pójdziesz ze mną za karę spokojnie do samochodu. Jeśli znowu będziesz chciała mi uciec, inaczej się to skończy. - rzucił w moją stronę, pokazując mi kawałek nożu.

- Zginiesz jeszcze w pierdlu, gnoju. - syknęłam w jego stronę, udając, że nic mnie to nie rusza, ale w głębi serca znowu się bałam.

- Słońce.. - przejechał palcem po mojej brodzie. - Kiedyś nie byłaś taka pyskata w stosunku do mnie.

- Ale teraz jestem. - zacisnęłam mocniej zęby.

- Wsiadaj. - otworzył mi drzwi. - I bez żadnych numerów, zrozumiałaś? - trzasnął drzwiami.

- Jesteś piedolnięty. - to były ostatnie słowa, które wypowiedziałam. Oparłam się o szybę i myślałam o tym, że teraz bezpiecznie siedziałabym w autobusie.

- Dziękuję? - spojrzał tylko przelotnie na mnie i skupił się na drodze.

Zaparkowaliśmy przed domem Chrisa(?) Myślałam, że jak kogoś się uprowadza, to raczej w jakieś opuszczone miejsca czy piwnice.

- O twoje mieszkanie! - krzyknęłam uradowana do jego ucha. - Chętnie zwiedzę je ponownie. - powiedziałam z kpiną w głosie.

- Kto cię tak ślicznotko zmienił. - nachwylił się nade mną i zacisnął moje policzki. - Jesteś opryskliwa i bardzo niekulturana. - spojrzałam na niego, a następnie odwróciłam wzrok w drugą stronę. - A ty wiesz, że ja czegoś takiego nie lubie.

- Weź ode mnie te łapska. - straciłam je swoimi. Próbowałam zachować pozory, że się nie boje, ale wewnątrz trzepałam się, chciałam aby to się skończyło i mogłabym wrócić do domu.

- Jeśli wywyniesz jakiś numer, to pożałujesz tego. - ostrzegł mnie, wysiadając z samochodu. - Zachowuj się naturalnie. - otworzył mi drzwi i w momencie chwycił mnie mocno za rękę. Czułam jak krew staje w miejscu ucisku.

Szłam bez własnej woli do jego mieszkania, zastanawiając się dlaczego postanowił mnie ubezwłasnowolnić. Chris gdy się wścieknie, potrafi być niebezpieczny. Wiele razy widziałam jak wpadał w furię, nie potrafił wtedy myśleć racjonalnie. Znowu ten dotyk sprawia, że cała się trzesę. Przypominając sobie tamtą noc, robi mi się niedobrze.
Jakie Chris ma wobec mnie zamiary? To pytanie cały czas odbija się w mojej głowie jak echo, a powraca jak bumerang.

- Dzień dobry. - usmiechnął się sztucznie do starszej kobiety, zaciskając mocniej moją dłoń, abym się uśmiechnęła.

- Dzień dobry Chris, dzień dobry. - posłała mu życzliwy uśmiech.

Tylko ty i ja Where stories live. Discover now