III

279 15 4
                                    


Alec

Miesiące mijały, szybko bardzo szybko. Wydawałoby się, że powiedziała mi o ślubie dopiero przed kilkoma dniami, jednak prawda była inna. Za równe dwa tygodnie miał nadejść jej wielki dzień. Zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że będzie niedostępna. Chociaż wciąż, na samą myśl, że ktoś inny będzie miał do niej prawo, krew mnie zalewała. Chociaż nie miałem do niej żadnego prawa. Była moją przyjaciółką, a nie kimś do kogo mogłem rościć sobie prawa. Spojrzałem na zegarek, który znajdował się na północnej ścianie salonu. Wskazówki wskazywały, na piątą rano. Przez całą noc nie przespałem nawet jednej minuty. W końcu wstałem z kanapy, wiedziałem że już nie mam szans na sen. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, ale mi to w żaden sposób nie przeszkadzało. Nałożyłem kurtkę i wzięłem łuk. Następnie wyszedłem z domu, nim kto kolwiek mnie przed tym powstrzymał. Moja cała rodzinka, powróciła na stare śmieci. Przynajmniej tymczasowo, aby poczekać na najgłośniejszy ślub w tym roku. Przecież nie codziennie córka konsula i syn niegdyś najbardziej pożądanego kawalera w mieście, biorą ślub, aby na zawsze połączyć dwa znamienite rody. Cała ta śpiewka, po prostu mnie bawiła. Cała śmietanka towarzyska tak uważała, ja jako człowiek, który miał z nimi styczność na co dzień, wiedziałem jak to na prawdę wygląda. Jace i Clary nie bylo idealną parą, która nie widziała prócz siebie świata. Jace był przede wszystkim wojownikiem, który na piedestale stawiał swoje bitwy, wygrane i przyszłe sukcesy. Kochał moją przyjaciółkę, ale nie takim rodzajem miłości, na jaki zasłużyła. Nie była dla niego najważniejsza, nie był w stanie rzucić wszystkiego, aby sprawdzić, żeby na jej twarzy zagościł uśmiech. Moim zdaniem nie był dla niej. Jon uważał tak samo, nikt nie był dość dobry dla jego siostry. Mówił tak, chociaż tym "nikim" był prawdopodobnie Jace. Chłopak ostatnio chodził bardzo zdenerwowany. Zaczęło się, kiedy moja ukochana siostra, wróciła do miasta. Wiedziałem, że między nimi coś było, jednak nie wiedziałem co. Specjalnie nie angażowali się w poważny związek i podejrzewam, że kiedy wyjechała, poczuł że ją stracił. Docenił co miał, kiedy w praktyce stracił ją i żadnym sposobem nie mógł na nią wpłynąć. A, próbował w przeróżne sposoby. Najpierw wysyłał do niej ogniste wiadomości, później robił jakieś tajemnicze podchody. A, na koniec pojechał do niej do Nowego Jorku. Wrócił bez niej, ale z podbitym okiem. Niestety nie udało mi się wyciągnąć nic ani z mojej siostry, ani z przyjaciela. W końcu postanowił się nie wtrącać. Chociaż jako starszy brat, był czujny, zawsze i wszędzie. Wyłapał wiele drobnych znaków, które wskazywały, na to, że nie są sobie obojętni. On zaciskał dłonie, kiedy tylko zobaczył, że jakiś facet się koło niej kręci. Ona szalała, widząc chętne dziewczyny, które miałam wziąć się za Jonathana. Moim zadaniem, nie wiedzieli jakie mają szczęście, że mogą mieć siebie. Oboje są na wyciągnięcie ręki, oboje mogą zrobić jeden mały krok, który sprawi że na zawsze będą szczęśliwi. Gdybym miał chociaż cień nadzieji, że mógłbym być kimś dla Clary. To nie wachał bym się ani przez chwilę. Ale ona nie jest moja i nie mogę mieć żadnej nadzieji. Wracają do mojej przyjaciółki, ona też nie zachowywała się tak jak zawsze. Cała ta sytuacja, chyba sprawiała, że czuła się przytłoczona. Raz czy dwa wspomniała, że chyba pospieszyli się z tym ślubem. Gdybym mógł powiedział bym, że ten ślub nie ma sensu, teraz ani za dziesięć lat.
- To wszytko, co o nich wiesz Valerie? - usłuszałem znajomy głos przyjaciela, dochodzący z lewej strony. Od razu udałem się w tamtą stronę, chciałem sprawdzić, czy wszytko w pożądku.
- Jonathan nic mi nie wiadomo o tej sprawie, w każdym razie nic więcej. - jasno włosa dziewczyna westchnęła i usiadła na konarze, zwalonego przez burzę drzewa. Nie znałem jej, chociaż wydawała się znajoma. - Wiesz, bym Cię nie okłamała, nie po tym co dla nas robisz. - wzdycha i głaszcze swój brzuch.
- Valerie, robię co muszę i wierzę ci. Alece!? - robi wielkie oczy kiedy widzi, że się im przyglądam. - Nie mów o tym Izzy, bo to nie tak jak myślisz. - mówi podchodząc do mnie. Nie wiem co mam o tym myślisz, a na pewno o niczym nie zamierzam mieć mojej siostrze. - A, jak jest?- zapytałem, to co mi powiedział, bo powiedział całą prawdę. Cóż to wszytko zmieniło. Nic już nie miało prawa być takie same. Zgodziłem się na pewną rzecz, chociaż to nie było w moim stylu. Jednak wiedziałem, że to jedyne rozwiązanie.

Because I love herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz