0~6

537 68 7
                                    

Przez nowoczesne miasto przechodziła własnie ulewna burza. Pewien mężczyzna wracał do swojego suchego i przytulnego mieszkania, aby odpocząc po całym dniu prac. Gdy skręcał w ostatnią uliczkę zauważył coś skulonego koło kosza. Przyjrzał się podejrzanemu objektowi i ogromnie się zdziwił, gdy zrozumiał, że to człowiek. A dokładniej dziewczynka. Przemoczona, chuda i blada dziewczynka z palcami w plastrach. W spódniczce, bluzce i czarnym sweterku za dużym o dwa rozmiary. Skulona co jakiś czas siorbała nosem jakby płakała.

Przycupnął przy niej zakrywając ją pod swoim parasolem. Czując, że zimne krople nie spadając na jej ciało podniosła twarz i napotkała suche i piękne, zielone kimono. Te zawsze zmarszczone, żelazne tęczówki i zsiwiała włosy.

- Kim pan jest? - spytała zachrypłym głosem. Jej głos był taki zniszczony. Coś w jego wnętrzu nakazało jej pomóc. Ogrzać, opatulić ręcznikiem i zaopiekować się nią w domu. Była taka niewinna.

- Wszystko ci opowiem potem. Trzeba ci pomóc, chodź ze mną. - odpowiedział i podał jej dłoń. Patrzyła przez chwilę nieufnie w jego stronę, ale co miała do stracenia. Najwyżej zaciągnie ją do zaułka i zabije a za to chyba by mu podziękowała ostatecznie. Podniosła się przyjmując jego rękę i ruszyli w stronę jego domu.

Było jej zimno. Było jej smutno. A przede wszystkim było jej nie dobrze z racji nieobecności przy niej jej przyjaciela. Mówili, że ucieknął razem. Mówili i mieli to zrobić. Nie udało się. Znowu coś poszło nie tak jakby chciała.

Weszli do mieszkania nieznajomego. Było w nim przytulnie i ciepło. Panował w nim porządek i ład. Był urządzony w tradycyjny, japoński sposób, co budziło zainteresowanie u młodej dziewczynki.

- Tam jest łazienka, idź się umyć. Zaraz dam ci ubranie na przebranie. - oznajmił i wskazał jej kierunek do toalety. Niepewnie ruszyła w tamtym kierunku i znalazła drzwi do owego pomieszczenia. W tym czasie mężczyzna zadzwonił do swojego znajomego, aby pożyczył mu ubrania swojej córki. Był dość skołowany gdy ów osobnik spytał po co mu te rzeczy. Ale ostatecznie powiedział mu o co chodzi i zaraz po kilku minutach pod jego dom podjechaoł czarne auto a ze środka wyszedł inny, młodszy mężczyzna.

Tymczasem Ikane ogrzewała zmarznięte ciało w ciepłej kąpieli. Myślała nad tym co się stało i co może się stać z jej przyjacielem. Kouyou na pewno nie jest zadowolona z jego postępowania. Miała bardzo złe odczucia. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.

- T... Tak? - bąknęła a do środka wszedł jej wybawiciel, oczywiście nie patrząc na nią. Położył ubrania na wyszedł z łazienki dając jej czas na swoją pielęgnację. Wyszła z wanny owijając się ręcznikiem. Wytarła się spoglądając na swoje rany. Nadgarstki. Palce. Wyrzuciła plastry więc musiała radzić sobie bez nich. Ubrała na siebie w czarne spodenki i kawową bluzkę. Przetarła swoje włosy recznikiem z zamiarem wysuszenia ich trochę. Posprzątała po sobie i wyszła z toalety. Szukała wzrokiem właściciela domu.

- Tutaj jestem. Wejdź, śmiało. - odezwał się z pokoju roboczego. Powędrowała do niego i stanęła przed nim. Nakazał jej usiąść przed jego stoliczka na którym pisał jakieś dokumenty. Usiadła po turecku unikajac spojrzenia mężczyzny. Nie odpowiedziała na żadne z jego pytań. Patrzyła pusto na swoje rączki. Gdy już miał ją odesłać do pokoju, aby się przespała stało się coś dziwnego dla niego.

- Dz... Dziękuję. - wyszeptała zerkając nieśmiało na oczy mężczyzny. Zmrużył powieki i wskazał jej pokój z posłaniem dla niej. Kiwnęła i w ciszy ruszyła do wskazanego miejsca. Zastanawiała go ta dziewczynka. Nigdy wcześniej nie miał dziecka pod swoim dachem, ale co miał zrobić? Wydawała mu się taka inna od innych dzieciaków. Nie mógł jej tak zostawić na ulicy.

My Nightmares / PrologWhere stories live. Discover now