Durtra

1K 69 3
                                    


Durtra

14 Luty

Wkurwiał mnie. Od kilku dni nieustannie wyprowadzał mnie z równowagi. Starałem się być miły, nie obrażać go, nie wyzłośliwiać się, a on wiecznie niezadowolony. Chciałem to naprawić i dzisiejszy dzień jest do tego idealną okazją. Zamówiłem śniadanie do pokoju i miałem nadzieje, że doceni moje starania.

Po raz kolejny wziąłem głęboki oddech i poprawiłem sobie na rękach tackę. Jak mantrę powtarzałem w myślach „Marc, bądź idealnym, romantycznym facetem". Działało, uspokoiłem się i po cichu, byle go nie obudzić, wślizgnąłem się do jego sypialni. Ostrożnie ustawiłem posiłek na stojącej przy łóżku szafeczce i przycupnąłem na skraju łóżka. Przyjrzałem się śpiącemu mężczyźnie i nie mogłem powstrzymać uśmiechu wpływającego na usta. Nadal nie docierało do mnie, że jest mój. Żałowałem, że w tej chwili nie mogę zobaczyć jego zielonych, hipnotyzujących tęczówek, w końcu to w nich się zakochałem. Podziwiałem go za to, że zakochał się we mnie mimo mojego „specyficznego" charakteru, który -jak się zarzekał- jest „całkiem uroczy". Mierzyłem go wzrokiem, od ledwo zakrytego ciemnozieloną kołdrą torsu, przez rozrzucone chaotycznie umięśnione ramiona, aż po twarz, której nie potrafiłem i nie chciałem pozbyć się z serca i pamięci.

Kochałem go w każdej postaci, czy to wymęczonego po treningu, kiedy ledwo miał siłę chodzić, czy denerwującego się przez mój kolejny niezbyt miły tekst, kiedy na jego policzki wstępowała czerwień, czy też tak jak teraz, śpiącego, bezbronnego, niewinnego, z delikatnie rozchylonym wargami i zmierzwionymi włosami. Kochałem go w każdej sekundzie swojego istnienia i nie wyobrażałem sobie, jak miałbym funkcjonować z dala od niego.

Niemal z bólem zacząłem go budzić. Delikatnie głaskałem go po policzku i nachylając się do jego ucha szepnąłem

-Wstawaj kochanie. Przygotowałem śniadanie.

Drobne kłamstewko, które nie przeszkodziło mi w obserwacji ukochanego jak się budzi. Otworzył leniwie oczy i momentalnie je zamknął pod wpływem ostrego słońca. Z jękiem spróbował ponownie i tym razem mogłem podziwiać jego zielone tęczówki. Z niemałą przyjemnością patrzyłem na jego umięśnione ciało, kiedy się przeciągał.

-Jesteś cudowny – mruknął schrypniętym od snu głosem i pociągnął mnie na siebie tak, że niemalże uderzyłem twarzą o jego tors.

-Zwariowałeś? – Parsknąłem unosząc się lekko by spojrzeć mu w oczy.

-Na twoim punkcie –zaśmiał się umieszczając dłonie na moich policzkach i przyciągając mnie do pocałunku.

Całował mnie słodko i czule. Biła od niego radość i miłość. Z czasem przestały starczać i te delikatne muśnięcia. Oderwałem się na chwilę od jego warg, aby przenieść się na jego uda. Popchnąłem go tak, że leżał na plecach a sam z pasją wbiłem się w jego usta. Zacząłem błądzić dłońmi po jego torsie, lekko przygryzając jego wargę, kiedy jego dłonie znalazły się na moich pośladkach. Przeniosłem usta na jego szczękę i szyję zdobiąc ją ciemnymi śladami. Chciałem, aby każdy wiedział, że jest tylko mój. Będąc usatysfakcjonowany ilością malinek wróciłem do jego ust. Tym razem nasz pocałunek nie miał w sobie nic z delikatności. W końcu z niechęcią oderwałem się od niego ciężko dysząc. Wiedziałem, że muszę to przerwać ze względu na dzisiejszy mecz... gdyby to potrwało jeszcze chwilę żaden z nas nie byłby w stanie się powstrzymać. Patrzyłem w jego oczy i byłem pewny, że to moje miejsce na ziemi. 

________________

Witam wszystkich ponownie :D

Miało być wcześniej, ale wyszło jak zawsze. 

Jak wiadomo Durtra to życie, więc w przypływie weny powstało to na górze. 

Mam nadzieję, że się podoba :)

Dziękuję za wszystkie gwiazdki pod poprzednim postem :D

Sport one-shotsWhere stories live. Discover now