💜to💜

194 16 4
                                    

Mówiłam już jak bardzo nienawidzę zimy, a tym bardziej tego idiotycznego sportu jakim były skoki narciarskie. Moja mama od dziecka ciągnęła mnie na skocznię która nie była tak daleko od naszego miejsca zamieszkania. Mama kocha ten sport całym swoim sercem, zawszę chodziłam z nią na skocznię i nie mogłam się tego doczekać. To był nasz czas, tylko mój i mamy. Zawsze miałam tą pewność, że tego dnia nic jej nie wyskoczy i spędzimy go razem. Niestety, albo jednak stety od jakiś 3 lat mijam tą przeklętą skocznię szerokim kilkukilometrowym łukiem. A to wszystko za sprawą jednego przeklętego skoczka, do tego wszystkiego nieziemsko przystojnego. Ale po co rozdrapywać stare rany i rozpamiętywać co stało się 3 lata temu. 

Ubrałam się bardzo ale to bardzo ciepło, razem z mamą gotowe wyszłyśmy z domu. Obie stwierdziłyśmy że nie będziemy jechać tam autem, bo to nie ma sensu i tak byśmy się nie przecisnęły przez te tłumy kibiców. Pewnym krokiem ruszyłam u boku mojej rodzicieli w stronę tego przeklętego miejsca. Tłumy kibiców powoli zapełniały Bergisel, mimo iż konkurs jeszcze się nie rozpoczął było czuć już tą wspaniałą atmosferę. W sumie to tęskniłam za tym, ale obiecałam sobie że znienawidzę ten sport tak samo jak znienawidziłam jego. Dopiero pociągnięcie mamy z moją ręką wytrąciło mnie z mojego świata rozmyślań. Spojrzałam na nią jak przepycha się przez te tłumy przy bramkach, co wiązało się z wielkim niezadowoleniem innych bardziej cierpliwych kibiców nic moja mama. Stojąc przy rosłym ochroniarzu, wyciągnęła dwie plakietki na smyczce z napisem "VIP". Moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Skąd ona to wzięła? Przecież od tak nie da się kupić tych wejściówek. Udałam się za mamą na doskonale umiejscowioną trybunę, po drodze mijając kilku sportowców. Ledwo usiadłyśmy a nogi mojej mamusi już gdzieś ją poniosły. Zostałam sama, na około pełno jakiś osób, których bym z miłą chęcią pozabijała. Wspominałam już że nie lubię wielkich zbiorowisk stworzonych z ludzi? No więc moja kochana rodzicielka, doskonale wiedząc iż nie lubię przebywać sama, co zrobiła zostawiła mnie. Po pewnym czasie dosiadła się do mnie drobna brunetka z miłym uśmiechem przyklejonym do buzi. I z czego tu się cieszyć? Zimno jak cholera, matka mi gdzieś zginęła, zaraz tu umrę z nudy, zimno pada śnieg a ta się kurwa cieszy z czego no.

-Hej jestem Celina-podała mi rękę, którą z wielką niechęcią ale uścisnęłam.
-Emma, ale wszyscy mówią mi Em.
-A więc Em, któremu z milusińskich kibicujesz?
-Yyyy żadnemu.-moja wypowiedź zabrzmiała bardziej jak pytanie niż pewna odpowiedź

-To co robisz w sektorze dla rodzin?

-Jestem tu z mamą ale ona gdzieś powędrowała i szczerze mówiąc nawet nie wiem skąd wzięła te bilety. A po za tym siedzę tu z przymusu, bo nawet nie lubię tych skoków. Nie rozumiem co jest w tym fascynującego?-wszystko Em wszystko, tylko przez tego dupka zapomniałaś
-Wszystko Emma, to jak oni wzbijają się w powietrze jak lecą, strach przed tym żeby nie upadli. Zawszę się martwię o Johanna. 

Chwilę przed rozpoczęciem się konkursu, po mojej lewej stronie usiadła mama cała w skowronkach. Oho coś jest na rzeczy, tylko co. Oto jest pytanie. Czyżby zobaczyła gdzieś tatusia? 

W pierwszej serii Austriacy nie zachwycili. Za to bardzo dobrze radził sobie on, był pierwszy, mam nadzieje że nie posiedzi tam zbyt długo. Tak wiem jestem wredna ale taka moja natura. Mama znowu mi uciekła, a niech ją, normalnie super. Celina też gdzieś pobiegła, pewnie do swojego chłopaka. Postanowiłam nie siedzieć sama i pójść poszukać mamy i zabrać od niej termos z moją ukochaną gorącą czekoladą. Powoli schodziłam schodkami z trybuny "VIP" żeby nie pokazać swojej klasy i nie wyjebać perfekcyjnego orła.  Rozglądałam się uważnie za biło-czarną kurtą mojej rodzicielki. Idąc tak i rozglądając się, zderzyłam się z czym twardym. A raczej z kimś. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam jego. Panie błagam aby ten osobnik nie poznał mnie błagam. 

-Przepraszam.-wstałam ze śniegu 

-Nic się nie stało. To ja powinienem przeprosić, że potrąciłem tak śliczną dziewczynę.-oho znów ta sama śpiewka, Wellinger tyle lat a ty nadal ten sam tekst na podryw.

Szybko wstałam i odeszłam od niego. Jeszcze by mi brakowało żeby mnie poznał i było by dopiero. Znalazłam moją mamę stojącą koło domku Norwegów i trzymającą kogoś za rękę. Wokół nich było kilka osób w tym rozpoznałam Celinę. Podeszłam bardzo ostrożnie i niepewnie do mamy łapiąc ją lekko za ramie. Odwrócenie się jej spowodowało iż ujrzałam osobę którą tak kurczowo trzymała za rękę był nim Aleksander Stoeckl. 

-Mamo mogłabyś dać mi termos z czekoladą?-ledwo co wydusiłam z siebie ten głupie sześć słów. Czułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, moje dotychczas blade policzki powoli zaczynały przybierać kolor czerwieni. 

-Już córeczko ci daje.-z wielkiej torebki wyciągnęła biały termos w którym znajdowała się moja ukochana ciecz za którą byłam zdolna zabić. -A kochanie to jest Aleksander Stoeckl, twój tata a to są jego podopieczni, a ta urocza bruneta to..
-Celina tak wiem miałam okazję już ją poznać.-moja beznamiętność w wypowiedzi wyrażała więcej niż tysiąc słów. 

Na szczęście nadszedł czas na serię drugą. Udałam się na swoje miejsce trawiąc słowa mamy a właściwie tylko jedno "tata". Czyli moim tatusie jest trener norwegów. No super czyli jednak znów w moim życiu zagoszczą skoki narciarskie. Coś czuje że dzisiejsza kolacja zapowiada się znakomicie. 

_________________
Łapcie drugi rozdział na dobry początek. Peszcie jak wasze wrazenia 😘

Ponad chmurami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz