Bergisel bez wątpienia jest jego ulubioną, poza Wielką Krokwią oczywiście, skocznią na świecie. Czuje się wolny, gdy w pozycji dojazdowej sunie po tej lodowej rynnie, a później przez kilka sekund góruje nad Innsbruckiem. Jednak sąsiadujący z Bergisel cmentarz zawsze stara się omijać wzrokiem. Owszem, na każdej skoczni jedzie w dół, leci i ląduje, jednak Bergisel ma w sobie to coś. Taka smukła, powabna. Gdyby była kobietą, byłaby tą jego jedyną. Kamil zawsze jest chętny na spotkanie z piękną Bergisel, jednak dziś ewidentnie ma zły dzień. Nie cieszy go ani samolocik Daniela, ani tańczący Stjernen, ani nawet nie zaraża go głośny śmiech Pietera. Siedzi jak muł i wgapia się w ścianę.
- Co jest mistrzu? - z podziwiania widoku zielonkawego muru wyrywa go Hayboeck.
- Leci. - rzuca Kamil i wzdycha ciężko.
- No, nawet poleciał. - potakuje Michael, patrząc na ekran, gdzie właśnie Noriaki Kasai wyrzucił ręce w górę po udanym skoku.
Stoch się uśmiecha i przesuwa się nieco, robiąc na miejsce dla austriackiego kumpla. Michi siada i szturcha Kamila łokciem.
- To mów, co jest? Panienka? - porozumiewawczo unosi brwi.
- Oj Michi, wiesz, że nie jestem typem kolesia na całe życie. Nie interesują mnie stałe związki.
- Więc co? - Michael nie daje za wygraną i wyczekująco patrzy na Polaka.
- Boli mnie ząb. - wynaje Kamil.
- Serio? - Hayboeck nie dowierza - I z tego taką konspirę robisz?
- A co, mam to ogłosić przez mikrofon? - pyta Stoch - "Szanowni koledzy, dla waszej informacji: Rakieta z Zębu walczy z bólem zęba, więc bardzo łatwo go dziś pokonać". Chyba kpisz.
- No w sumie. - zastanawia się Michael.
Następuje chwila ciszy. Kamil wraca do oglądania ściany, Michael zawzięcie grzebie w kieszeni swojej kurtki. Kamil nadal gapi się w ścianę, Michael wyciąga z kurtki telefon.
- Pisz. - poleca Hayboeck, wyrywając Polaka ze szponów milczącego cierpienia. - To numer do mojej dentystki.
- No nie wiem... - waha się Stoch.
- Czego nie wiesz, chłopaku? Napieprza cię ząb, więc spadaj stąd i idź do dentysty. Treningi wygrałeś, kwalifikacje możesz sobie darować. W najgorszym wypadku wpadniesz w KO na Stefana.
Po skończonym monologu Michi patrzy na Kamila, który w dalszym ciągu siedzi bez ruchu i wygląda, jakby potrzebował dalszej zachęty. Albo, ewentualnie, kopa na rozpęd.
- Kamilku, nie bój się, nie bedzie bolało. - mówi czule, głaszcząc Polaka po ciemnej grzywce - Pani dentystka będzie bardzo delikatna, obiecuję. W dodatku co trzecia wizyta w tym gabinecie jest gratis.
- Dzięki, ale mam nadzieję, że skończy się na jednej wizycie. - prycha Kamil i zaczyna zbierać swoje rzeczy.
YOU ARE READING
Rakieta z zębem
FanfictionO tym, co Kamila Stocha spotkało w Innsbrucku. Krótko będzie ;)