Rozdział 22

637 48 1
                                    


Otworzyłam powoli oczy, leżałam na kanapie, ktoś trzymał mnie w ramionach. Wszędzie na około było pełno zamieszania. Wiele rzeczy było rozwalone, w dalszej części mieszkania stał policjant i rozmawiał z Chrisem a drugi właśnie zakuwał Zacka w kajdanki. Nagle uświadomiłam sobie co się stało. To jak stałam na czterech łapach i rzuciłam się na Zacka. To jak wszystkie wspomnienia wróciły. Delikatnie podniosłam głowę. Dopiero teraz poczułam jak bardzo mnie boli i że na czole leżał zimny okład. Obróciłam się za siebie, na kolanach trzymał mnie Luke a zaraz obok niego siedział Ron, który uśmiechnął się gdy mnie zobaczył. Luke zrobił to samo, i posadził mnie na kanapie tak że teraz siedziałam już o własnych siłach.

-Co się stało?

-Spokojnie, jak tylko policja sobie pójdzie to wszystko ci wyjaśnimy.

Podszedł do mnie policjant, troszkę się przestraszyłam.

-Czy dobrze się pani czuje? Uważam że powinniśmy zadzwonić po karetkę ale pani brat powiedział że panicznie boi się pani szpitali, i tylko pogorszymy sprawę.

-Mój brat? Tak panu powiedział...?

-No tak - odezwał się Luke - Nie pamiętasz jak ostatnio się to skończyło?

Ron mrugnął do mnie znacząco.

-A..ahh no tak, dobrze panowie zrobili, mogło być naprawdę nieciekawie.

-No rozumiem, gdyby był jeszcze jakiś problem to proszę dzwonić, dobrej nocy.

I poszedł a drugi policjant, trzymając Zacka, razem z nim. Chris zamknął drzwi i podszedł do mnie. Nic nie powiedział, po prostu mnie przytulił, a ja odwzajemniłam uścisk. Tak bardzo tęskniłam.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę że cię znalazłem i że nic ci nie jest.

-Ja też się cieszę. Nawet nie wiesz jak po tym wypadku było mi źle. Nie mogłam znaleźć sobie nigdzie miejsca, i brakowało mi was, a najgorsze było to że nie pamiętałam że to właśnie was mi tak brakuje.

-Powiedz nam co się działo po wypadku - odezwał się Ron.

-No, zapadłam w śpiączkę na...nawet nie wiem ile dokładnie, gdy się obudziłam pamiętałam wszystko...ale tylko do momentu śmierci mamy. Potrzebowałam rehabilitacji więc zamieszkałam z ciocią, tam przyjaciółki powiedziały mi że mieszkałam z wami ale nie były to jakieś szczególne informacje. Wiedziałam tylko że jeden z was ma na imię Chris i tyle. Miałam dość tego miejsca więc przeprowadziłam się do Londynu i jak się okazało wynajęłam mieszkanie od Zacka, mojego dawnego przyjaciela z obsesją na moim punkcie. No i dalej wiecie. A właściwie co działo się u was po moim wyjeździe?

-No staraliśmy się cię znaleźć ale jak kamień w wodę...nigdzie cię nie było - powiedział Luke.

-Pojechałem do Bostonu ale tam też nic. Załamałem się, i siedziałem cały czas w naszym domu.

-Naszym?

-Moim i twoim.

-A Luke i Ron?

-Mieszkają zaraz obok nas ale w innym domu. 

-Na Alasce?

-Tak, nadal tam mieszkamy. I mamy nadzieję że wrócisz z nami. 

-Wrócę, nie ma innej możliwości.

-Clary mam do ciebie pytanie - odezwał się znowu Luke- Odkąd wyjechałaś, nie zmieniłaś się ani razu?

-Nie, ani razu. Dwa razy był moment, w którym moje oczy zmieniły kolor na złoty. Ale psycholog przepisała mi leki, pomagają.

-Leki? Jakie leki?

Rozejrzałam się po salonie, moja torba leżała obok wejścia. Podeszłam do niej i wyjęłam tabletki z saszetki na kosmetyki. Podałam ją Luk'owi a on przeczytał skład.

-O kurde...Chris?

-Co?

-W tym jest ten chwast!

Chris wziął opakowanie i także przeczytał skład. Wytrzeszczył na mnie oczy.

-Clary, masz tego nie brać, najlepiej od razu to wyrzuć.

-Co to jest za chwast o którym mówicie?

-To takie zielsko które rośnie w lesie. Lucy brała to z tą jej całą bandą. Gdy zjesz tą roślinę czujesz się dosłownie tak jakbyś ćpała. A gdy się zmienisz w wilka to ci odwala i nie możesz się uspokoić. Ty się nie zmieniłaś więc tyle dobrego a substancja zawarta w tym chwaście na pewno już zniknęła z twojego organizmu. A Chris ma rację, wywal to - wyjaśnił mi Luke.

-Dobrze.

Po tej rozmowie spakowałam swoje rzeczy a chłopaki znieśli je na dół do samochodu. Mieliśmy już zabukowany lot do Los Angeles a stamtąd autem na Alaskę. Pakowałam ostatnie rzeczy gdy do mieszkania wszedł Chris.

-Już wszystko?

-To ostatnia torba.

-Super. Clary, możemy porozmawiać?

-O co chodzi?

-Chciałem zapytać, czy coś zmieniło się między nami. Czy...coś do mnie jeszcze czujesz.

Stanęłam przed nim i nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Tak bardzo czekałam aż go zobaczę i czułam że go kocham, ale mimo to nie wiedziałam co mam zrobić. "Nie bądź tchórzem" pomyślałam. Podeszłam do niego, byliśmy tak blisko siebie. Zawahałam się a on to wykorzystał. To było takie cudowne uczucie, móc go pocałować. Nie chciałam go wypuścić z rąk. Nagle usłyszałam prowokujące gwizdanie za plecami Chrisa. Puścił mnie a ja zobaczyłam że przy drzwiach stoi Luke i Ron. Śmiali się. Spojrzałam na Chrisa i my też zaczęliśmy się śmiać. 

Zeszliśmy na dół i ruszyliśmy w drogę. Ja siedziałam z tyłu z Chrisem a chłopaki z przodu. Było ciemno a drogę oświetlały nam uliczne latarnie. Wracałam do domu, nareszcie.

-Emm chłopaki?

-Co?- odpowiedzieli chórem.

-Co się właściwie stało po tym jak się zmieniłam w domu?

-Haha, oj to było dobre - zaśmiał się Ron.

-No gdy się zmieniłaś, skoczyłem na ciebie i cię ogłuszyłem żebyś go nie zabiła. Potem ogłuszyłem jego, żeby mi nie zwiał. Zadzwoniłem po chłopaków a jak przyjechali, po policję. 

-Glinom wkręciliśmy że jesteś siostrą Luka i że ten koleś ma obsesję na twoim punkcie, i że się włamał. Zaatakował cię a Chris jego żeby cię obronić. Jak zaczął gadać że jesteś wilkiem i odwalać powiedzieli że od razu trafi do wariatkowa.

-Najwyższy czas. Nawet nie chcecie wiedzieć co mówił mi zanim przyszedłeś. Wyobrażacie sobie że on mnie śledził jeszcze zanim wprowadziłam się do Portland?

-A kto to tak właściwie?

-Mój były przyjaciel, jeszcze sprzed liceum. Miał świra, a gdy go odrzuciłam rodzice wysłali go do psychologa. Najwyraźniej nie pomogło.

Potem całą drogę gadaliśmy o przyjemniejszych rzeczach. Wspominaliśmy czasy gdy dopiero się poznawaliśmy i gdy wyprowadzaliśmy się na Alaskę. Lot był przyjemny, razem z Chrisem całą drogę oglądaliśmy filmy i śmialiśmy się. Nawet droga z Los Angeles była fajna. Gdy dotarliśmy do domu robiło było już jasno. Byłam taka zmęczona że ledwo szłam. Pożegnałam się z Lukiem i Ronem i poszliśmy do domu. Gdy Chris zamknął drzwi byłam już przy schodach, a on nagle wziął mnie na ręce. Zamiast zanieść mnie do mojego pokoju ruszył prosto do siebie. Położył mnie na łóżku a ja wtuliłam się w niego i zasnęłam. To była pierwsza noc bez koszmarów i łez wylanych w poduszkę. Byłam taka szczęśliwa, a najlepsza była moja pewność, że już zawsze tak będzie. Przysięgłam sobie że już nigdy nie wyjadę bez niego. Że nie opuszczę ich już choćby na chwilę, tak bardzo mi na nich zależało.


Clary: Wszystko Na NowoWhere stories live. Discover now