Rozdział 6 - Zielona skóra

268 30 10
                                    

   Nagle wszystko przestało do mnie docierać. Kate... Finn... Umierają?

   Zerwałam się.

-Nie żartuj sobie! Przecież choroba nie może się tak szybko pogłębiać!

-Dlatego to tak bardzo dziwna choroba. -odpowiedział mi cicho Tim.

   Podeszłam do biurka i uderzyłam w nie pięśćmi.

-Nie uwierzę w to! Za nic w święcie nie uwierzę! Że niby Kate i Finn umierają?! Bardzo nieudany kawał!

   Szybko wyszłam z gabinetu i głośno zatrzasnęłam za sobą drzwi. Minęłam na korytarzu Kylo i pobiegłam przed siebie.

   Właśnie... Jak musi się czuć Kylo? W końcu Kate to jej siostra. Wygląda na tak opanowaną. Wszystko musi trzymać w sobie.

   Zatrzymałam się przed drabiną prowadzącą na dach. Szybko się po niej wspięłam.

   Owiał mnie przyjemny wietrzyk. Usiadłam na dachówkach i podciągnęłam kolana pod brodę. Czy kiedykolwiek będzie u nas spokój? Najpierw akcja ratunkowa Akumy. Potem śmierć Annabeth i porwanie Johna. Teraz tajemnicza choroba, która sprowadza śmierć. Czy naprawdę nigdy nie zaznamy spokoju?

   Usłyszałam chrzęst dachówek za mną. Błyskawicznie się odwróciłam. Niczego tam nie było. Zmrużyłam oczy. Wydawało mi się?

   Wzruszyłam ramionami i skierowałam swój wzrok z powrotem na drzewa otaczające willę.

   Zdjęłam buty i położyłam je obok siebie. Wyciągnęłam nogi przed siebie. Przyjrzałam się tej metalowej.
   Pojawiło się kilka rys, ale one tylko dodawały takiego uroku. W sumie to polubiłam tą nogę. Czasem mam wrażenie że jest ona lepsza od tej zdrowej.

   Znów zawiał wiatr. Zamknęłam oczy i lekko odchyliłam głowę. Jest tak przyjemnie...

   Niespodziewanie poczułam ukłucie na stopie. Otwarłam oczy, ale nic nie widziałam. Wszędzie było czarno. Chciałam przetrzeć oczy ale z przerażeniem stwierdziłam że nie jestem w stanie poruszyć żadną kończyną. Powoli traciłam czucie w ciele. Usłyszałam szelest liści poruszanych przez wiatr oraz ponowny chrzęst dachówek, tym razem obok mnie. Po chwili nie nie słyszałam. Straciłam zmysły...

                 o==[]::::::::::::::::>

   Gwałtownie usiadłam i sie rozejrzałam. Byłam w swoim pokoju, w swoim łóżku. Po obu stronach łóżka, oparcie o materac drzemali sobie Akuma i Toby.

   Co się stało? Nie pamiętam nic od momentu kiedy weszłam na dach... O czym myślałam? Czemu jest u siebie?

-Azra...! -wymamrotał nieprzytomnie Akuma.

-No hej...

-Chwila... Azra? Azra! Ty żyjesz!

-Oczywiście że żyję. Czemu miałabym nie żyć?

-No bo.. 

-Czekaj.- podniosłam rękę,  przerywając demonowi. -Co się wogóle mi stało? Pamiętam że weszłam na dach... Potem mam czarną dziurę, a teraz jestem u siebie.

-No bo widzisz... Spadłaś z dachu.

-Co?!

-No... Nie wiemy czemu, ale leżałaś poobijana w krzakach. A że na dachu były twoje buty to założyliśmy że z niego spadłaś. Nic nie pamiętasz?

-Nic.

   Akuma westchnął.

-No to trudno. Połóż jeszcze trochę, a ja ci przyniosę coś do jedzenia.

   Pokiwałam głową. Kiedy demon wyszedł, Toby się poruszył i ześlizgnął z łóżka  lądując na podłodze.

   Nagle prawa stopa zaczęła pulsować nieznośnym bólem. Podciągnęłam nogę i się jej przyjrzałam. Na zewnętrznej części śródstopia miałam dwie małe dziurki, jak po ukąszeniach owadów. Skóra wokół nich zrobiła się zielonkawa.

   Patrzyłam na to z przerażeniem. Co mi się stało? Kiedy usłyszałam skrzypnięcie drzwi, szybko wsunęłam nogę z powrotem pod kołdrę.

   Do pokoju wyszedł Akuma, niosąc talerz z kanapkami.

-O! Dzięki! -uśmiechnęłam się, starając ignorować ból w stopie.

   Chłopak odwrócił głowę i wymamrotał tylko ciche „proszę”.

   Zaczęłam jeść. W tym czasie Akuma chwycił Toby'ego i wywlekł z pokoju.

-To my nie będziemy bo przeszkadzać! Jak coś to nas wołaj!

   Pomachałam im na pożegnanie. Kiedy drzwi już się zatrzasnęły, szybko odłożyłam talerz i podbiegłam do biurka, gdzie w szufladzie miałam bandaże. Chwyciłam jeden i wróciłam do łóżka. Powoli i starannie zaczęłam owijać stopę tkaniną. Potem ponownie wsunęłam się pod kołdrę i zaczęłam jeść posiłek przyniesiony przez demona.

Oby nikt nie zauważył tej dziwnej skóry...

                 o==[]::::::::::::::::>

   Uchyliłam lekko drzwi pokoju Kate. Były otwarte, więc weszłam do środka.

   Kate leżała na łóżku, przykryta kocem. Ciężko oddychała.

   Podeszłam do niej.

-Wiesz, Kate... Skończyłam swoją pierwszą misję! Gdybyś nie była w takim stanie to pewnie zaczęłabyś mnie dusić z radości, co?

   Uśmiechnęłam się lekko. Zapewne właśnie tak by było.

   Moją uwagę przyciągnął jednak zielony ślad na szyi Kate. Zmarszczyłam brwi i odsunęłam lekko koc. Zielona skora otaczała ugryzienie owada. Tak jak na mojej stopie...

   Odrzuciłam więcej koca. Nigdzie więcej takich śladów nie widziałam. Tylko ten jeden na szyi.

   Zakryłam ponownie dziewczynę i szybko wyszłam z pokoju. Przeszłam do pokoju Finna, który znajdował się naprzeciw.

   Szybko odrzuciłam koc chorego i obejrzałam jego ciało. Nigdzie nie mogłam znaleźć ugryzień. Chwila... Nie, jednak jest! Na boku. Tak samo jak w przypadku Kate, ugryzienie otaczała zielona skora.

    Ponownie opatuliłam* chłopaka i pognałam do swojego pokoju. Tam szybko ściągnęłam buty i bandaż.

    Zielony kolor poszerzył się na większy obszar. Ale wszystko się zgadzało. Ugryzienie. Zielona skóra wokół.

   Prawdopodobnie... Nie... Raczej na pewno, byłam zarażona!

*chodzi o takie dokładne zawinięcie kogoś /czegoś w coś
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł ludzie! Wiem, trochę mnie nie było, ale oto jest! 6 rozdział opublikowny! Nareszcie! Jeeej!

The Soul of the Wolf: Snake's KissOnde histórias criam vida. Descubra agora