2. Nie bądź taki hop do przodu

1.1K 75 14
                                    

Tupot stóp był słyszalny w całym budynku. Zmęczone, przemierzały one drogę prosto z hali do pokojów. Wszyscy posiadacze tych stóp przeklinali w duchu, czemu to ich pokoje znajdują się akurat na czwartym piętrze.

Garstce szczęśliwców udało się zmieścić do windy, jednak było ich niewielu. Reszta mozolnie skierowała się w stronę schodów i usiłowała wykrzesać z siebie jeszcze jakąś energię, potrzebną do wejścia po nich.

Większość z nich nie czuła już nóg i także większość z nich nie spodziewała się tak ciężkiego treningu już pierwszego dnia. No może poza chłopakami z ZAKSY. Oni akurat doskonale znali trenera de Georgeigo i zdawali sobie sprawę, że nie jest z nim tak łatwo, jak się wydaje.

Siatkarze byli już po zabiegach u fizjoterapeutów, jednak czuli, że nie zdały się im one na wiele. Niektórzy z nich już dzisiaj czuli zakwasy, które mieli poczuć dopiero jutro.

Kroki na korytarzu powoli stawały się coraz cichsze i dało się usłyszeć tylko kilka par stóp. Nie wiadomo ile było ich w sumie, bo trzeba byłoby wiedzieć ilu mężczyzn było na treningu. Do tego zaś trzeba by było znać szeroką listę powołanych na to zgrupowanie oraz odliczyć od nich między innymi tego, który na trening nie poszedł, bo dopadło go zatrucie pokarmowe. Ale nie o nim teraz mowa. Mowa o innym nieszczęśniku.

Dwudziesto-trzy latek wlókł się na samym końcu peletonu. Jego nogi szurały o ziemię, a głowa była spuszczona w dół, bo nawet nie miał siły by podnieść ją do góry. Miał zamiar iść powoli do końca korytarza, a następnie poczekać na windę. Maciek miał nadzieję, że większość zawodników poszła już na górę po schodach, bo stwierdzili, że nie opłaca im się czekać.

Uważał, że to naprawdę dobry plan. Siatkarze, którzy jechali windą, zdążą już z niej wysiąść na czwartym piętrze, a on spokojnie sobie do niej podejdzie i pojedzie do swojego pokoju, bez niekomfortowego ścisku wśród dziesięciu spoconych siatkarzy, w jakim pewnie by jechał, gdyby zachciało mu się walki o miejsce w tym blaszanym prostopadłościanie.

Doszedł już pod windę i rzeczywiście był sam. Nacisnął więc przycisk przywołujący ją, krzywiąc się przy tym z bólu, gdyż jego ramię zdecydowanie odczuwało skutki treningu.

Z klatki schodowej obok mógł usłyszeć pojękiwania siatkarzy, którzy postanowili wejść na czwarte piętro. Blondyn mimowolnie uśmiechnął się na myśl o swoich głupich kolegach. Dlaczego po prostu nie poczekali na drugą windę? Żal im było czasu, który mogli poświecić na leżenie w łóżku?

Minęła minuta, a winda dalej nie przyjeżdżała. Atakujący zaczął się denerwować i jeszcze kilkakrotnie przyciskał guzik.

Brązowooki po chwili uświadomił sobie, że winda nie przyjedzie. Czy to jeden z tych głupich żartów reprezentantów Polski i to dlatego reszta nie czekała na drugą windę? Jeżeli tak, to mężczyzna miał zamiar zabić ich wszystkich. Taka zemsta byłaby sprawiedliwa dla popełnionej przez nich zbrodni.

Bo kto zdrowy na umyśle blokuje windę zmęczonemu koledze?

Blondyn miał ogromną ochotę opaść na posadzkę i oprzeć się o drzwi windy, jednak wiedział, że jeżeli to zrobi to jeszcze trudniej będzie mu się podnieść. A kiedyś przecież trzeba dostać się do pokoju i tego wygodnego łóżeczka...

Winda dalej nie przyjeżdżała i Maciek stracił już jakąkolwiek nadzieję, jaka w nim pozostała. Chciał być taki mądry i przechytrzyć wszystkich to teraz ma.  Jak to zawsze jego wszechwiedząca babcia Irenka mówiła? Nie bądź taki hop do przodu, bo cię z tylu zabraknie? Tak, to zdanie idealnie opisywało jego aktualną sytuację.

Atak w aut Where stories live. Discover now