9. Porządki

1.9K 173 34
                                    



Wiesz, z czym kobieta ma zazwyczaj największy problem?

Całe życie prawie każdej kobiety kręci się wokół mężczyzn. Zaczyna się niewinnie, od przedszkola lub szkoły podstawowej i ciągnie dalej przez kolejne etapy życia, bardziej lub mniej emocjonująco. Najpierw oczywiście jesteś za młoda na związek, nie wiesz, co to miłość. Potem „przejdzie ci, masz jeszcze dużo czasu", by nagle, niespodziewanie zamienić się w pytania spadające na ciebie niczym bomba atomowa: „Kiedy przedstawisz nam swojego chłopaka?" i „Czy zamierzacie już zawsze żyć na kocią łapę?" oraz „Czy ty w końcu wyjdziesz za mąż, co? Bo chyba nie ma już dla ciebie nadziei?".

Nawet jeśli nie masz problemu z nieudanymi związkami i jesteś szczęśliwa ze swoim wybrankiem, ktoś zawsze znajdzie problem. A to nie masz ślubu, a to nie masz dzieci, a to mąż za mało zarabia... Takie życie.

No właśnie. Nie jest to jednak największy problem prawie każdej kobiety. O, nie. Największym problemem jest to, że chciałoby się zjeść całą tabliczkę czekolady i zmieścić w o rozmiar mniejsze dżinsy podkreślające sylwetkę, bez fałdek tłuszczu wylewających się zza paska.

I mimo że ten problem jest naprawdę poważny, tak na serio, to nie zajmuje mi tyle czasu, ile rozprawianie nad związkami damsko-męskimi. Co za ironia, prawda?

Była piąta dwadzieścia trzy, kiedy ostatecznie postanowiłam, że dłużej już nie mogę zmuszać się do bezczynnego leżenia w łóżku. Nie mogłam zasnąć, a gdy już zasnęłam, budziłam się co chwilę. Wstałam, założyłam coś na siebie i upewniwszy się, że źródło mojej bezsenności nadal pozostaje w tym samym miejscu, przekręciłam klucz w zamku.

—Wchodź — warknęłam do Petera, otwierając drzwi na oścież.

Na początku nie reagował, więc dodałam kilka niewinnych kopnięć stopą w kapciu. Zajęło mu chwilkę, zanim obudził się na tyle, by zdać sobie sprawę, gdzie się znajduje. Zastanawiało mnie, w jakim musiał być stanie, żeby przespać te kilka godzin na wycieraczce pod drzwiami i nie zauważyć, co w tym jest nie tak. Kiedy się jednak odezwał, od razu przestałam się dziwić.

— O cholera... Jo... Czy ja tutaj spałem? — Jego głos przypominał coś na wzór skrzypiącej szafy. Zupełnie jakby oprócz zbyt dużej ilości alkoholu, spożył kilogram żyletek i gwoździ, które teraz tkwiły w jego gardle.

— Tak, właź do środka.

W ogóle mu nie współczułam. Sam sobie na to zasłużył, poza tym był padalcem. Machnięciem ręki wskazałam wnętrze mojego mieszkania. Ledwo wstał, kiedy jednak podniósł się na nogi i wszedł do środka, spojrzał mi w oczy.

— Przepraszam cię... ja... — zaczął, jednak nie mogłam tego słuchać.

— Co ty sobie myślałeś, Peter?! — wybuchłam od razu, kiedy zamknęłam za sobą drzwi. Wolałam, żeby moi sąsiedzi nie słyszeli przez przypadek moich wrzasków z samego rana, ale nie mogłam powstrzymać złości.

Nic nie odpowiedział. Patrzył tylko na mnie tymi swoimi przepraszającymi oczami.

Wyglądał okropnie, a zarazem świetnie, chociaż to było znaczne niedopowiedzenie. Twarz miał opuchniętą, oczy zaspane i zarost, który domagał się pielęgnacji, chociaż, cholera, musiałam przyznać, że dodawało mu to uroku. Dlaczego nawet facet, który był skacowany i niewyspany wyglądał lepiej niż ja w swojej najlepszej wersji? Ugh.

Jo, opanuj się.

Odgoniłam od siebie myśli galopujące w rejony, w które nie powinny się zapędzać i skupiłam się na dalszej niechęci żywionej do tego faceta. W końcu miałam się z nim rozprawić raz na zawsze, a zachwyty nad jego zarostem wcale w tym nie pomagały.

Goodnight Mr. SweetheartWhere stories live. Discover now