1.

25 2 1
                                    

Życie człowieka tworzą pasma zdarzeń. Czy nam się to podoba, czy nie, większość z nich jest nam pisana od poczęcia. Niektórym szczęściarzom wszystko układa się dobrze, dla innych przypomina to bardziej drogę krzyżową. Tak czy siak, każdy z nas pragnie pozostawić po sobie jakiś ślad. A raczej pozostawić pustkę. Wyobraź sobie, że umierasz. Może nie sam moment, kiedy odchodzisz, tylko to, co dzieje się potem. Widzisz najbliższych wijących się z rozpaczy, tłumy ludzi zebranych na pogrzebie i lata żałoby. Prawda jest taka, że kiedy umiera jednostka, świat się nie kończy. Zatrzymuje się tylko na jakiś czas dla tych, którzy cię kochali. Co jednak jeśli przed śmiercią zostajesz sam? Tak, mowa tutaj o mnie. Mimo mojego młodego wieku w życiu zdążyłem spieprzyć dużo.
Nie umarłem, ale w pewnym sensie przestałem istnieć.

***
— O co chodzi? — spytał Karol kiedy zamykałem za sobą drzwi czarnego audi.
—  Podrzuć mnie do Kamili.
Rzuciłem jak gdyby nigdy nic i uśmiechnąłem się do niego szeroko.
To nie przez arogancję. Przechodziłem wtedy trudny okres, więc kombinowałem co zrobić, żeby poczuć się lepiej. Tamtego wieczoru stanęło na tabletkach nasennych popitych tak zwanym samogonem. Możecie pomyśleć, że chciałem się zabić. Nie. Chciałem po prostu ogłupić swój umysł. Wtedy łatwiej byłoby okazać smutek. Po tej mieszance zamiast płakać, rwać włosy z głowy lub spać, zebrało mi się na sentymenty. Postanowiłem odwiedzić byłą dziewczynę, a że nie miałem jeszcze prawka, zadzwoniłem po najlepszego kumpla.
 Popatrzył przed siebie pustym wzrokiem, po czym uderzył silną ręką o kierownicę swojego auta.
—  Mówiłem ci nie dzwoń do mnie spanikowany w środku nocy, jeżeli nic się nie dzieje. Nie pojedziemy do niej. Jest wpół do drugiej a ty jesteś pod wpływem jakiś… dziwnych tabletek. —  Zmienił energicznie bieg, popatrzył na mnie i zmarszczył czoło. — Skąd ty to w ogóle bierzesz?
—  Z apteki. Spoko, nie ćpam nie wiadomo czego. —  Oparłem ciężką głowę o zagłówek.
Karol popatrzył na mnie z politowaniem.
—  Nie chce robić ci za starych ale ogarnij się z tym. Kiedyś zrobisz sobie krzywdę. Poza tym... daj spokój z tym pozoranctwem. Nie jestem ślepy, widzę, że coś cię gryzie.
Pewnie, że widział. Przyjaźniliśmy się od podstawówki. Zawsze ratował mi tyłek. Nie raz obrywał, wstawiając się za mnie, a większość win i tak brał na siebie. Był dla mnie jak brat.
Nie mogłem z nim wtedy porozmawiać, chociaż cholernie tego potrzebowałem.
Gdzieś między Górzystą a Radwana poczułem że odlatuję. Głowa stawała się coraz cięższa a światła zaczęły rozmazywać się w jasne plamy. Wszystko jakby zwalniało. Znana mi wcześniej piosenka z radia teraz stała się bełkotem. Głos przyjaciela nieznanym dźwiękiem. Poczułem jak moje ciało bezwładnie rzuca się do przodu, uderzając przy tym o coś twardego. Zaraz po tym tak samo ogromna siła pociągnęła mnie do tyłu miażdżąc przy tym twarz. Spojrzałem na Karola. Leżał nieruchomo obok mnie. Ja nie mogłem się ruszyć, a radio grało coraz ciszej i ciszej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 18, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Salted WoundsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz