42.

16.6K 970 76
                                    





Rozdział 42

Sophie Pov.

Wyszłam szybkim krokiem z lokalu, zostawiając tam swojego partnera i wszystko co ze sobą wzięłam na przyjęcie. Byłam taka wściekła. Jak mógł mnie tak ośmieszyć na oczach wszystkich? Schodziłam wkurzona ... nie, przepraszam... schodziłam wręcz wkurwiona po schodach mocno, stępując ze schodka na schodek. W szpilkach nie było mi za wygodnie a, że było mi już wszystko jedno zdjęłam buty i ruszyłam dalej boso. Co za chuj wymyślił schody?

- SOPHIE! - usłyszałam za sobą głos osoby, którą szczerze miałam ochotę zabić. Zack biegł za mną po schodach, ale postanowiłam go ignorować. Wkurwiona szłam pewnie przed siebie udając, że palant za mną nie istnieje.

- Sophie poczekaj - krzyknął, podbiegając do mnie. Oczywiście wywróciłam tylko oczami na jego chujową osobę i przyspieszyłam kroku.

- Sophie - dalej mnie wołał, ale nie zamierzałam odpuścić. Po chwili chłopak do mnie podbiegł i zaczął iść szybkim krokiem, wyrównując marsz ze mną. Szliśmy ramię w ramię, ale nie zamierzałam się do niego odzywać, na niego patrzeć ani w ogóle przejmować tym, że właśnie mnie ośmieszył przed jakąś setką ludzi.

- Kurwa Soph - warknął, szarpiąc mnie za łokieć i jednocześnie odwracając tym samym w swoją stronę.

- Czego?! - krzyknęłam, patrząc na niego zła.

- Możemy porozmawiać? - Zapytał.

- Nie, nie możemy - warknęłam i zaczęłam się odwracać. Chłopak jednak nie dawał za wygraną i ponownie złapał mnie za łokieć. Nie wytrzymałam. Wkurzona wyrwałam rękę i odwróciłam się na pięcie, po czym uderzyłam go z całej siły otwartą ręką w policzek. Cisza, która panowała na dworze, została przerwana głośnym plaskiem w momencie styknięcia się mojej dłoni z jego prawą stroną twarzy. Chłopak złapał się za policzek, po czym spojrzał na mnie z niedowierzaniem w oczach.

- Nie waż się mnie więcej dotknąć bo zgłoszę na policję, że mnie prześladujesz - wysyczałam, grożąc mu palcem, po czym odeszłam.

- Więc tak to chcesz rozegrać? - krzyknął za mną, rozkładając ręce, ale postanowiłam nie odpowiadać na jego zaczepki - W takim razie powodzenia życzę z tym kujonem Sophio przekręcił specjalnie moje imię - oby ruchanie palcem sprawiało taką samą przyjemność jak penisem... ale w sumie kurwiszony lubią wszystko, nie? - powiedział, uśmiechając się łobuzersko. Że jak on mnie nazwał? Odwróciłam się szybko w jego stronę i spojrzałam na niego zła.

-Słucham? - zapytałam - chyba się przesłyszałam - powiedziałam spokojnie mimo, że w środku buzowałam ze wściekłości.

- Dobrze słyszałaś - uśmiechnął się zadziornie.

- Nienawidzę Cię - warknęłam przez zęby - odwal się ode mnie raz na zawsze - powiedziałam, a w kącikach oczu poczułam zbierające się łzy.

- Bo co Sophio? - prowokował - znowu mnie uderzysz? - zaśmiał się szyderczo.

- Pierdol się - mruknęłam, wyrzucając ręce w powietrze ze zdenerwowania.

- Z Tobą? chętnie - uśmiechnął się cwanie.

- Idź do Ashley w końcu to Twoja dziewczyna - powiedziałam, przypominając sobie jak ta latawica zaczepiła dzisiaj mnie i moją przyjaciółkę oraz wtedy, kiedy przymilała się do Zacka na wyścigach. Dupodajka.

- W sumie - mruknął z uznaniem, a mnie ukuło coś w żołądku - w sumie to masz rację. Mam teraz na nią ochotę - powiedział jak gdyby nigdy nic, wyciągając telefon z kieszeni na co zmarszczyłam brwi.

Wymarzony KłopotUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum