...Moje rozmyślania przerwało pojawienie się kogoś za moimi plecami i głos, na dźwięk którego zmiękły mi kolana.
- Wiktoria – słysząc moje imię, aż ciarki przeszły mi po plecach. Gdy się odwróciłam moim oczom ukazał się uroczy obrazek. Blondas z miną zbitego szczeniaczka trzymający w ręku przepiękną czerwoną różę. Zatkało mnie, jak nigdy zapomniałam języka w gębie – przepraszam jakoś tak dziwnie się to wszystko potoczyło, nie chciałem żebyś pomyślała, że jestem na Ciebie o coś zły. Wybacz.
- Daj spokój – dopiero po chwili odzyskałam władzę nad moim językiem – nie masz mnie za co przepraszać. Było, minęło, zniknęło.
- Proszę – przyjęłam kwiat i spojrzałam w brązowe tęczówki, które intensywnie się we mnie wpatrywały.
- Dziękuję. I dziękuję za bilety dla Roberta i Mikiego. Byłam tak zakręcona przez ostatnie tygodnie, że całkiem o tym zapomniałam. Jestem Twoją dłużniczką.
- Nie musisz dziękować. Wystarczy, że dasz się gdzieś zaprosić – Grzesiek z łobuzerskim uśmieszkiem przyglądał mi się oczekując na odpowiedź. Wiedziałam, że muszę się zgodzić, ale obawiałam się co może z tego wyniknąć. To co czułam w obecności tego faceta zaczynało brać górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Okej. Zgoda.
- No to super – zadowolony z siebie uśmiechnął się jeszcze szerzej i przyciągnął mnie do siebie zamykając w silnym uścisku. Mogłabym tak stać wieki wtulona w jego ramiona. Jasna cholera odbija mi już kompletnie. Odsunęliśmy się od siebie niespiesznie i tylko na tyle by móc spojrzeć sobie w oczy. Kurwa mać. Niedobrze. Moje serce zaczęło bić w szaleńczym tempie. Jego wzrok zaczął wędrować w kierunku moich ust i z powrotem. Wiedziałam co się za chwilę wydarzy i tak jak bardzo tego pragnęłam tak równie mocno wiedziałam, że nie mogę do tego dopuścić. I tak już to wszystko zabrnęło za daleko.
Moim zbawieniem okazał się telefon Grześka, który właśnie się rozdzwonił. Chłopak odsunął się nieco ode mnie i zaciskając szczękę odebrał, na co ja uśmiechnęłam się pod nosem
- Czego?
- Tak jest, a co? – nie słyszałam osoby po drugiej stronie, ale domyśliłam się, że to Piter co po chwili potwierdziły słowa Grześka – to Piotrek. Ma do nas sprawę.
- No to daj na głośnik – gdy zrobił o co prosiłam zwróciłam się do naszego rozmówcy – hej Przystojniaku.
- O, cześć Piękna. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem wam w niczym. Za tydzień po meczu organizujemy ognisko na ranczu. Nie przyjmuję odmowy. Jak dobrze pójdzie będziemy oblewać play-offy no i może coś jeszcze – w tym momencie zaczął się podśmiechiwać.
- Dobra, dobra Ty lepiej skup się na meczach – rzucił do niego mój towarzysz.
- No wiesz Zengi, zdaje mi się, że to nie ja mam problemy żeby skupić się na jeździe..
- Piotruś... - tym razem ja się wtrąciłam nie chcąc słyszeć tego co ma do powiedzenia Pawlicki.
- Tak Skarbie?
- Ty już wracaj lepiej do Nibylandii bo nam tu bajki zaczynasz opowiadać.
- Nie mogę. Zgubiłem gdzieś mój cień. Nie widzieliście go może?
Wszyscy troje zaczęliśmy się śmiać.
- Nie przeszkadzam wam już dłużej. Miłej nocy bo wieczór już minął i do zobaczenia. Co do ogniska to się jeszcze zgadamy.
![](https://img.wattpad.com/cover/86945761-288-k555915.jpg)
YOU ARE READING
Zapach Metanolu
Teen FictionDziewczyna z przeszłością i chłopak po przejściach. Niby banał, ale mam nadzieję, że mimo wszystko przyciągający. Opowieść osadzona w środowisku żużlowym.