too good

413 63 18
                                    


Even nie mógł spać. Zazwyczaj obecność Isaka go uspokajała, zasypiał przy nim jak dziecko, twarz przy twarzy, oddech przy oddechu, chyba że przechodził epizod manii i nosiło go od energii. Aktualnie nie był w maniakalnym nastroju, ale też nie spał, choć bardzo chciał wypocząć i rano pójść do szkoły. Powinien nadrobić stracone dni, w których ominął zajęcia, napisać zaległe prace i powoli zacząć przygotowywać się do egzaminów. Próbował głęboko oddychać, liczyć w myślach, skupiać się na miarowym oddechu leżącego obok Isaka, tworzyć w głowie scenariusz filmu, który mógłby nakręcić, ale w żaden sposób nie potrafił zagłuszyć męczących go myśli. Dzwoniły w jego uszach, kłębiły się w głowie i nieprzyjemnie uciskały gardło. Even wręcz dławił się od ich ciężaru i nie był w stanie ich w żaden sposób zwalczyć. Czuł niepokój. Bał się i martwił, wyrzucał sobie swoją nieudolność i chorobę, tworzył wyrzuty za cały ostatni depresyjny tydzień, kiedy tylko snuł się po mieszkaniu, często nawet nie przebierając koszulki, która pełniła funkcję piżamy, nie myjąc włosów, odzywając się półsłówkami i spędzając większość czasu na niespokojnym śnie.

Był nieodpowiedni.
Na pewno był nieodpowiedni dla Isaka, bo czym mógłby go obdarzyć w zamian za wyrozumiałość, bezgraniczne oddanie, dojrzałą, czułą, gorącą miłość i niekończącą się troskę? Mógł dać tylko siebie i zrobił to chętnie, z największą szczerością, ale przecież był niedoskonały, niepoukładany, niewystarczający nawet dla siebie samego. Był chory i Isak zasługiwał na coś więcej niż pokręconego Evena z jego niepohamowanym zakochaniem.

Nigdy wcześniej nie kochał tak bardzo. Czasem miał wrażenie, że jego serce za chwilę rozpadnie się od nadmiaru miłości, zwyczajnie wybuchnie, bo nie jest w stanie tak wiele pomieścić. Jeśli od zbyt wielu i zbyt silnych uczuć można byłoby umrzeć, Even umarłby już dawno, dając i przyjmując pocałunki, widząc drobne gesty przywiązania i czułości, nawet zwyczajnie wpatrując się w ukochane blond loki, unikatowo wykrojone usta, wystające kości policzkowe, szczupłe ciało. Powinien być szczęśliwy i był najbardziej, odkąd tylko pamiętał. Był Isaka, a Isak był jego. Mógł zarzucić na niego rękę w szkole, pocałować ukradkowo w policzek, włóczyć się z nim po mieście, trzymając go za ciepłą dłoń i nie wypuszczać jej nigdy. Mógł mówić wszystkim, że ten przystojny, bystry chłopak, mający doskonałe oceny z przedmiotów ścisłych i przyciągający wzrok większości dziewcząt, jest jego chłopakiem, jego miłością, mężczyzną jego życia. Niepokój jednak nie odchodził, raz po raz zaburzając poczucie szczęścia i bezpieczeństwa.

Wygrzebał się z rozgrzanej pościeli, pozostawiając lekko uśmiechającego się przez sen chłopaka i usiadł przy ścianie, dokładnie naprzeciwko łóżka. Skoro nie mógł spać, powinien zrobić coś pożytecznego, cokolwiek ruszyć, postarać się. Wziął laptopa, otworzył nowy dokument i zaczął układać pojedyncze słowa w głowie w możliwie sensowny tekst.

- Even... - usłyszał zaspany, delikatny głos Isaka. – Co tam robisz?
- Piszę pracę na norweski, od dwóch tygodni próbuję ją oddać. Śpij dalej, nie przejmuj się.
- Kochanie, zostaw norweski. Chodź do mnie, połóż się.

Even zamknął i odłożył laptopa, przeszedł na boso przez pokój i ułożył się na zmiętej pościeli obok Isaka. Skierował swoją twarz w stronę jego, w jego jeszcze polepione od snu powieki, lekko rozchylone usta, w twarz najukochańszej, najważniejszej dla niego osoby. Przełknął ślinę i spróbował uśmiechnąć się uspokajająco, ale niełatwo było zatuszować smutek i lęk, nieznośną obawę, że to wszystko, co jest teraz, jest niestałym snem. Pięknym, ale chylącym się ku końcowi.
- Hej – Isak położył swoją dłoń na skroni chłopaka i zaczął delikatnie bawić się jego włosami. – O czym myślisz tak intensywnie, że nie możesz zasnąć?

Oczy przepełnione miłością. Głos, który potrafił wzbudzić w nim jednocześnie niesamowity spokój i dreszcze. Dotyk, który znieczulał i naraz wywoływał pełną gamę uczuć, o których istnieniu wcześniej nawet nie zdawał sobie sprawy.

- O tym, że będę musiał cię stracić.
- Nie mów tak. Czemu tak mówisz, Even?
- Nie zasługuję na ciebie. Nie zasługuję na ani jedną rzecz, którą dla mnie robisz, na ani jedno poświęcenie – westchnął. Przejęcie na twarzy Isaka było tak uderzające, tak bolesne. - Uwielbiam to, kiedy piszesz do mnie bez przerwy, gdy zostaję sam, kiedy mówisz, że dla ciebie jestem doskonały, kiedy całujesz mnie zawsze tak samo, nawet jeśli jestem zmęczony i smutny, znosisz, kiedy wpada mi do głowy kolejny chory pomysł. Ale tak nie może być, Isak, ja... Ja po prostu nie jestem ciebie wart i nie mogę znieść myśli, że kiedyś poczujesz się mną tak cholernie zmęczony. Pomyślisz sobie wtedy, że mógłbyś być z kimkolwiek innym, z kimś, kto byłby tak samo dobry jak ty, nie wiem, nawet z Sarą, czy Jonasem albo jakimś innym miłym chłopakiem, ale związałeś się z wariatem, który zawsze będzie jedynie problemem i nigdy nie da ci tego, na co naprawdę zasługujesz. Naprawdę nie mogę znieść myśli, że kiedyś obudzisz się, spojrzysz na mnie zupełnie inaczej i mnie znienawidzisz.

Even urwał, chowając twarz w pościeli i próbując utrzymać łzy, które same cisnęły mu się do oczu. Nie był w stanie spojrzeć na swojego chłopaka, a równocześnie nie chciał przestawać na niego patrzeć nigdy. Czuł, że Isak powinien go wyrzucić za drzwi, zostawić go samego, pozwolić myślom go pochłonąć, ale też niezwykle mocno pragnął, by go otulił i pocieszył.

- Kochanie. Popatrz na mnie, no już – młodszy ujął swojego chłopaka za brodę i pogładził kciukiem jego policzek. – Jeśli kiedykolwiek bym cię znienawidził, jeśli kiedykolwiek bym cię zostawił, byłbym żałosnym idiotą. Jesteś piękny, Even, jesteś cholernie piękny i dobry, i na pewno nie jesteś wariatem. No, może trochę – Isak uśmiechnął się kącikiem ust i trącił swoim nosem nos ukochanego. - Ale nie znam nikogo bardziej prawdziwego i bardziej odważnego, nikt nie dał mi tyle przez całe życie, co ty przez te kilka miesięcy. Kurwa, Even, ja po prostu nie mógłbym przestać cię kochać.
- Ale nie chcę, żebyś marnował swoje życie na mnie...
- Marnowałem swoje życie przed poznaniem ciebie. Teraz dopiero żyję, okay? I nie mógłbym żyć inaczej niż tylko z tobą, jasne?

Even kiwnął głową.

- Przejdziemy przez to razem. Przejdziemy przez wszystko razem, na spokojnie, minuta po minucie, tak jak się umawialiśmy.

Oboje westchnęli. Isak nadal błądził palcami po policzku chłopaka, zahaczając co chwilę o jego włosy albo usta i uśmiechając się tak, jak tylko on potrafił – zachęcająco i ciepło.

- Czyli – nadal niepewnie zaczął Even. – Nie męczy cię to, że musisz się mną opiekować?
- A ciebie męczy to, że mi gotujesz, karmisz i zawsze przegrywasz w fifę?
Even parsknął.
- Nie. Nigdy.
- Właśnie – wyszeptał Isak między jednym pocałunkiem a drugim i oboje poczuli, że razem są kompletni. Że jest dokładnie tak, jak powinno być.



together for eternity // evak one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz