Rozdział 7 - Most nad Potokiem Nadziei

375 43 26
                                    

Przy moście było wilgotno, ale nie tak jak Jay się tego spodziewał. Zostawił smoka i wszedł a most. Oparł się o barierkę. Pod jego stopami leniwie płynęła leśna rzeka. Niczego tu nie było. Oprócz tego powietrza.

Jay sięgnął do kieszeni, wyciągnął figurkę. Na jej widok objęła go znów głęboka tęsknota. Żeby chociaż móc usłyszeć twój głos, dotknąć twojej dłoni... Chciałem ci się oświadczyć, wiesz?To było wtedy, gdy tak potwornie się pokłóciliśmy, pamiętasz? Byłem głupi... Jestem głupi... Nya, wybaczysz mi? Nie złość się na mnie, nie chciałem, żeby tak wyszło. Nigdy bym cię nie zostawił samą, wiesz o tym. Chcesz być taka samodzielna, niezależna, samowystarczalna... Nie potrzebujesz mnie, prawda? Ale ja potrzebuję ciebie. Nigdy ci tego nie powiedziałem wprost... Przepraszam... Kocham cię...

- Ja ciecie też, Jay.

Odwrócił się, ale nic nie widział. Wszystko było rozmazane.

- Jay, ty płaczesz?

Otarł oczy. Nie wierzył.

- Nya?

Roześmiała się.

- Jay...

Rzucili się sobie w objęcia.

- Tak za tobą tęskniłem...

- Ja za tobą bardziej.

- Nya, Nya, Nya...

- Jay, nie becz, nie zachowuj się jak dziecko, obiecałeś - śmiała się. To taki piękny dźwięk. Jak muzyka.

- Nya, kocham cię.

Teraz ona się rozpłakała.

- Nya, nie płacz...

- Ty też płaczesz...

- Ale ty ryczysz...

- Bo się cieszę. Cieszę się. Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa...

- Ja też.

- Skąd ty się tu wziąłeś? Też jesteś na zakupach?

- Dokładnie!

- Co tydzień? Dokładnie w tym samym dniu, o tej samej godzinie? Przez miesiąc mijaliśmy się i nie wiedzieliśmy o tym?!

- Ja wiedziałem. Zawsze wracałem cały mokry.

- A ja naelektryzowana. Nie mogłam się rozczesać.

- Widzę właśnie. Czadowa fryzura.

- Dzięki. Jesteś strasznie mokry.

- Ty już też.

Roześmiała się. Jay nie mógł się nacieszyć tym dźwiękiem...

Nyi było tak dobrze w jego objęciach.Mokro, ale dobrze. Nie chciała go puszczać. Ale w pewnym momencie sam się lekko odsunął. Spojrzał jej głęboko w oczy.

- Tym razem mi nie uciekniesz.

Zanim spytała, o co mu chodzi on objął dłonią jej kark, wplótł palce we włosy i przyciągnął mocno do siebie. Zamknęła oczy. Poczuła jego usta na swoich, a potem... Rozpłynęła się.

Miał rację, nie ucieknie mu. Złapał ją. Pokonał. Ale nie można pokonać kogoś, kto chce być pokonany...

Westchnęła głośno. Patrzył jej w oczy. Był tak blisko.

- Nigdy tak nie robiłeś.

- Bo mi nie pozwalałaś.

Uśmiechnęła się.

- Teraz też ci nie pozwoliłam.

- Nie podobało ci się? - spytał niewinnie.

Poczuła jak się rumieni.

- Podobało...

Zbliżył się jeszcze.

- To może chcesz więcej?

Położyła mu dłoń na ustach i delikatnie odsunęła.

- Na dziś wystarczy.

Spoważniał.

- Jutra nie będzie.

Posmutniała. Miał rację. Po raz pierwszy miał rację. Spojrzała na słońce.

- Do zachodu jeszcze trochę czasu.

- Niewiele. Musimy już wracać.

Nya odwróciła wzrok. Jay dotknął delikatnie jej policzka dłonią i zwrócił ją ostrożnie w swoją stronę. Miał na twarzy ten swój szeroki, czarujący, rozbrajający uśmiech...

- Ej, spotkamy się tu za tydzień.

- Skąd ta pewność?

- Obydwoje wylatujemy o wschodzie. Wracamy o zachodzie. Obydwoje mijamy to miejsce. Możemy przecież razem robić zakupy...

- ... a Sensei, Misako i pozostali w zakonie nie muszą o tym wiedzieć - dokończyła. - To brzmi jak plan Kaia i Skylor.

- Nie, to jest nasz plan i nasze miejsce.

- Nasze miejsce? Od kiedy?

- Od dzisiaj.

- No dobrze, więc... jak je nazwiemy?

Jay zamyślił się na chwilę.

- Most.

- Cóż za kreatywność...

- Nasz Most.

- Szaleństwo!

Jay zamknął oczy. Nya zagryzła wargę. Miała tak wielką ochotę go... ale nie.

- Potok Nadziei. Most nad Potokiem Nadziei.

Otworzył oczy. Uśmiechnęła się.

- Już lepiej.

Splótł jej palce ze swoimi.

- Jay, ja naprawdę muszę już lecieć.

Ścisnął jej dłoń.

- Odprowadzę cię.

- Myślisz, że nikt nie zauważy drugiego smoka? Nie możesz zostawić tu Pioruna, a Kropla nie udźwignie tyle zakupów...

- Stwórzmy Burzę.

Otworzyła szeroko oczy. Kiedyś w nagłej sytuacji, gdy spadali z gigantycznej wysokości prosto w płaską, zabójczą taflę morza (to długa historia), udało im się uwolnić smoka jednocześnie i stworzyć Burzę - jak go później nazywali. Ale nie próbowali tego nigdy wcześniej ani nigdy później. Szczerze to nawet nie wiedzieli jak to zrobili.

Patrzyła mu głęboko w oczy i wiedziała, że wie o tym wszystkim.

Jego oczy pytały ją. Pytały czy mu ufa.

Ufam ci, Jay, jak możesz w to wątpić.

- Rozpakuj zakupy i zamknij Kroplę. Za chwilę do ciebie przyjdę.

Ninjago - Saga Mroku cz.1 Lot BurzyWhere stories live. Discover now