9. Madness.

381 32 25
                                    

Taak, w końcu udało mi się napisać rodział w przerwie między nauką organizacji, osiemnastego wieku i arkuszami maturalnymi z francuskiego i matmy. Matura to zło, uwierzcie mi ! 

Zadrżała czując chłód ogarniający jej nagie ramiona.  Siedziała na łóżku, w swoim pokoju w  szpitalu psychiatrycznym imienia Freuda.  Zapierała się nogami i rękami by tutaj nie wylądować ale jej rodzice nie dali się przekonać, że nic jej nie jest. Że nie zabiła Denisa w ataku szału. Po co jej wierzyć ? W końcu była tylko nastolatką, podobno z zaawansowaną schizofrenią. I teraz musiała tu siedzieć, w białym pokoju z łóżkiem i szafką i z dziwną współlokatorką, która wczoraj wróciła z terapii kiedy jeszcze spała. Przekrzywiła głowę, przyglądając się jej uważnie.  Dziewczyna, która leżała na łóżku naprzeciwko miała brązowe włosy, niechlujnie obcięte . Była niewiarygodnie szczupła, tak że widziała jej zapadnięte kości policzkowe. Czyżby anoreksja ? Westchnęła cicho, myśląc że chociaż nie trafiła do pokoju z kimś kto rozmawia z postaciami historycznymi. Albo uważa się, za Napoleona. To byłoby dziwne.

-Przestałaś się już mi przyglądać dziwaczko ?

Lekko drgnęła gdy usłyszała złowrogi głos dziewczyny. Gdy znowu na nią spojrzała miała już otwarte oczy, które patrzyły się nią intensywnie. Były one przeszywająco niebieskie i przyprawiały ją o gęsią skórkę. Cały budynek ją przerażał bo przypominał jej wszystkie psychiatryki ze starych filmów i horrorów.  Ludzie włóczący się po korytarzu, nie odnowiony budynek, dźwięki wody dochodzącej z rur przez co nie mogła spać ale najbardziej bała się pielęgniarek. Wcale nie miały miłych twarzy wręcz przeciwnie. Ich twarze były puste, obojętne . Jedynie lekarze byli w porządku dopóki nie kazali jej brać tych tabletek. Raz wzięła jak kazali i czuła się po nich jak na prochach i od tej pory zawsze chowała je pod język a potem wyrzucała przez okno wtedy gdy je otwierali.

-Nie przyglądałam ci się.- powiedziała cicho, odwracając wzrok. – Chciałam tylko zobaczyć jak wygląda moja współlokatorka . To chyba normalna ciekawość co nie ?

-Tutaj nic nie jest normalne.- mruknęła nieznajoma, siadając na łóżku. Założyła na siebie czarny sweter, który zwisał z oparcia krzesła.- Katherine jestem.

-Chayenne.- powiedziała cicho, obciągając delikatnie swoją białą koszulkę.- Czemu tutaj nic nie jest normalne ?

Dziewczyna uniosła brew i posłała jej spojrzenie , który wyrażało jak bardzo uważa ją za typową blondynkę z kawałów.

-To psychiatryk czyż nie ? No chyba, że chciałaś trafić do pałacu księżniczko. W takim razie skręciłaś za złą górą. –Katherine zaśmiała się ponuro ale zlustrowała zestresowaną dziewczynę wzrokiem i uśmiechnęła się kpiąco.- Za co tu trafiłaś … ? Prochy ? Anoreksja ? Aaaa….- w jej oczach pojawiły się błyski rozbawienia.- Chayenne ! Mówili o tobie.  Ty zabiłaś tego no…- zamyśliła się na chwilę.- White. No tak. Denis White. W gazecie pisali, że to psychoza.

Zmarkotniała gdy usłyszała, że tutaj też już wiedzą. Najchętniej by wyjechała gdzieś gdzie ludzie nie mają gazet, telewizji czy Internetu.  Alaska chyba była odpowiednim miejscem do jej tymczasowej emigracji jednak niestety na razie siedziała tutaj z dziewczyną, która chwilami posysała jej miny godne samego Hannibala Lectera.

-Więc co ci wmówili ?- spytała nagle zaciekawiona brunetka. Chayenne popatrzyła na nią zaskoczona. Wmówili ? Czyli to nie jest psychiatryk ? Aż sama nie wiedziała co o tym myśleć. Westchnęła tylko i założyła na siebie czarną bluzę, która leżała na krześle. Była to bluza Denisa, którą kiedyś od niego dostała.  Nie zamierzała jej oddać. To była jej jedyna pamiątka po nim i ostatnio jej pomagała w trudnych chwilach takich jak ta.

The Ghost (Duch)Where stories live. Discover now