❌BoKuroo❌ ~ Kłótnia

4.6K 160 35
                                    

- Kenma! - krzyknąłem do stojącego przy koszu z piłkami, przyjaciela na co tamten spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Idziesz ze mną po treningu do Fukurodani.
- To nie brzmi jak pytanie - stwierdził podchodząc do mnie z piłką w ręku oraz tym znudzonym wyrazem twarzy.
- Ponieważ nim nie jest - uśmiechnąłem się złośliwie a blondyn tylko westchnął.
Czasami współczułem mu że musi mnie znosić na codzień, podobnie jak reszcie drużyny. O Bokuto się nie martwiłem bo ten człowiek sam nie dawał mi żyć, jak nie dzwonił to robił mi wizyty. Przynajmniej tak było do przedwczoraj kiedy się pokłóciliśmy o to że podobno jestem "Dziwkarzem", nie moja wina że jego dziewczyna była kurwą i się do mnie łasiła! Przez pierwsze pięć godzin bez tego głupka nie chciałem go ani znać ani widzieć, lecz później zaczęło mi go trochę brakować jednak nie miałem zamiaru tego w jakikolwiek sposób okazywać, jeszcze później zacząłem co chwilę patrzeć w telefon czy przypadkiem Koutarou nie zadzwonił lub może wysłał sms-a, ale nie. Nic. Pustka.
Całą noc poświęciłem właśnie tej czynności lecz na marne, postanowiłem że pójdę do Fukurodani i tam jakoś go przeprosze.
- Czemu nie pójdziesz sam? - spytał unosząc brew - Dobrze wiem że zostawisz mnie z Akaashim i pójdziesz do Bokuto.
- Myślałem że go lubisz - zdziwiłem się ponieważ zawsze sam do niego szedł a później mi wypomniał że go zostawiłem.
- Lubię go ale dzisiaj idzie ze swoją matką na zakupy i nie może zostać dłużej po treningu. Idź sam - po tych słowach odwrócił się i ruszył w stronę pozostałych członków drużyny.
No i tak właśnie można na kogoś liczyć.
Westchnąłem a następnie ruszyłem za Kenmą w celu zagrania jakiegoś krótkiego meczu, to że nie spałem całą noc wcale nie znaczy że dam im spokój.

- Pa! - pożegnałem się z moimi kolegami z drużyny którzy chyba byli szczęśliwi że w końcu wychodzę dając im tym samym spokój.
- Cześć - odpowiedzieli mi chórem.
Wyszedłem z sali ruszając tym samym w stronę szkoły mojego, miejmy nadzieję że jeszcze, kochanego bro. Mogłem pozwolić sobie na spacer ponieważ tak samo jak zaczynałem trening godzinę przed nimi, godzinę wcześniej go kończyłem. Jako że było lato miałem co podziwiać tym bardziej że powoli słońce zmierzało ku zachodowi a jego promenie otulały chodnik oraz kwiaty rosnące obok niego.
Gdy dotarłem pod salę treningową Fukurodani drzwi były szeroko otwarte a z niej samej dało się usłyszeć piszczenie butów zmieszane z uderzeniem piłki o podłogę. Bez wahania wszedłem do środka szukając wzrokiem białowłosego lecz nigdzie go nie znalazłem dlatego też podszedłem do Akaashiego który odbijał piłkę od ściany rozmawiając z jakimś chłopakiem.
- Hej - przywitałem się a czarnowłosy niezbyt zaskoczony moją wizytą, złapał piłkę i spojrzał w moją stronę. Jak zwykle jego wzrok był znudzony oraz nie wyrażał żadnych emocji, zupełnie jak Kenma, oni byli tak do siebie podobni że to aż przekraczało ludzkie pojęcie. - Gdzie jest Bokuto?
Wskazał palcem w kąt sali a ja podążyłem tam wzrokiem, siedział tam obiekt moich poszukiwań trzymając piłkę która od czasu do czasu odbijał od ściany.
- Nie wiem o co mu chodzi, zachowuję się tak od wczoraj. Nie chcę z nikim rozmawiać a każde próby rozchmurzenia go kończą się niepowodzeniem - westchnął kładąc dłoń ponownie na piłce lecz ciągle patrzył na asa swojej drużyny. - Może tobie się to uda. - poklepał mnie po ramieniu i już go nie było.
Lecz niezyt mnie on interesował, bardziej byłem zmartwiony zachowaniem mojego przyjaciela.
Podszedłem do niego a kiedy byłem tuż za nim dopiero zauważył moją obecność i uniósł głowę do góry. Jego cienie pod oczami były mocno widoczne i widać było że w porównaniu do mnie nawet nie starał się ich ukryć, włosy były ułożone w nieładzie co mówiło o tym że nawet do układania ich niezbyt się przyłożył. Przynajmniej miałem świadomość że nie tylko ja to tak przeżywałem.
- Ciągle jesteś zły? - spytałem unosząc lekko kącik ust do góry na co odpowiedziało mi parsknięcie Bokuto. Wiedziałem że nie będzie łatwo dlatego nie bez powodu przygotowywałem się psychicznie cały dzień na to spotkanie. Bialowłosy miał umysł dziecka więc wiadome było że zwykłe "przepraszam" nie wystarczy.
- Przyszedłeś znów odebrać mi dziewczynę? A nie! Przepraszam! Przecież już jej nie mam. - mruknął uderzając z całej siły piłka o ścianę.
Usiadłem obok niego łapiąc ja w ręce po czym rzuciłem ją za siebie w obawie że może mi się nią jeszcze oberwać.
- Ale to nie jest moja wina, to że jest puszczalska nie zależy ode mnie. - zacząłem się usprawiedliwiać lecz gdy zobaczyłem łzy w oczach tej sowy coś zabolało mnie w okolicach serca. - To znaczy... Nigdy specjalnie bym ci nie odbił dziewczyny.
Spojrzał najpierw na mnie a następnie na swoją drużynę której członkowie od czasu do czasu spoglądali na nas z zainteresowaniem.
- Musimy o tym rozmawiać akurat tutaj? - spytał marszcząc brwi po czym wstał również mnie podnosząc z ziemi. - Idzimy do Ciebie. - oznajmił łapiąc za moją rękę i ciągnąć w strone wyjścia. Trochę się zdziwiłem lecz po prostu za nim poszedłem, nie raz wpraszał się do mojego domu więc wiedział w których godzinach mój dom stoi pusty. Tak się złożyło że akurat była taka godzina ponieważ moja mama pojechała do babci a tata do pracy lub z kolegami, jedno i to samo. Chociaż nie. Kiedy idzie do pracy to przynajmniej robi coś pożytecznego bo zarabia pieniądze, za to gdy idzie z kolegami to tylko nam tych pieniędzy ubywa.
- Uważaj! - z rozmyślania wyrwał mnie krzyk Bokuto, rozejrzałem się spanikowany i wtedy zauważyłem jadący w moją stronę samochód. Pierwszym pytaniem które narodziło się w mojej głowie brzmiało "kiedy ja się znalazłem na pasach?" I było moim ostatnim ponieważ zostałem pociągnięty na chodnik. Przez chwilę byłem jeszcze w szoku nie wiedząc co się wokół mnie dzieje lecz gdy odzyskałem świadomość zdałem sobie sprawę z tego że siedzę na chodniku przytulony do białowłosego. Momentalnie od niego odskoczyłem wiedząc jak musi to wyglądać z boku.
- Um... Przepraszam - powiedziałem wstając a następnie wyciągnąłem dłoń w stronę Koutarou który od razu ją złapał i wstał.
- Nic nie szkodzi ale musisz uważać! - krzyknął na mnie a ja mimowolnie się uśmiechnąłem. - To nie jest śmieszne idioto!
- No spokojnie przecież wiem! - odrzuciłem denerwujące kosmyki włosów z czoła.
- W ogóle śmierdzisz - oznajmił uśmiechając się wrednie na co ja przewróciłem oczami. To oczywiste że po treningu nie będę pachnieć tak?!
- Bo ja w porównaniu do Ciebie nie siedziałem pod ścianą cały trening sówko moja kochana. - odgryzłem się i zadowolony z rezultatu w którym Bokuto nie wiedział co powiedzieć więc po prostu poszedł przed siebie.

❌One Shoty❌ Haikyuu!! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz