Rozdział trzeci: Przyczajony drapieżnik, nieświadoma ofiara.

350 48 22
                                    


Sebastian postanowił wmieszać się w otoczenie, udawał nowego, niczego nie knującego, sługę. Wychodziło mu to nawet dobrze, nikt go nie rozgryzł, choć być może nikt nie chciał go rozgryzać.

Dał sobie tydzień, po tych siedmiu dniach chciał zaatakować, ale najpierw musiał poznać ofiarę. Nie chciał, by coś poszło nie tak. Musiał się zbliżyć do hrabi. Ale do tego potrzebował odrobiny szczęścia w tak krótkim czasie, jaki sobie dał.

Jak widać, Bóg był po jego stronie. Po trzech dniach główny kamerdyner rozchorował się i „panicz" poprosił o zastępstwo. Sebastianowi poszczęściło się, gdyż poczciwy staruszek, pan Tanaka, japoński imigrant i prawa ręka Phantomhive'ów, wskazał właśnie na Michaelisa. Sebastian nie mógł oczywiście całego swojego szczęścia przypisać Bogu. Sam wkupił się w łaski kamerdynera zawzięcie dyskutując z nim o rodzajach i aromatach herbaty. Tanaka wydawał się być pod wrażeniem, więc długo nie zajęło Sebastianowi zdobycie jego zaufania i sympatii.

Tanaka dał mu także dokładne wskazówki co do „opieki" nad hrabią. Sebastian znał każdy nawyk i każdą formułkę, którą wypowiada chłopak każdego dnia o określonej godzinie. Bawiło go to. To ustawione i z pozoru idealne życie. Jak można być szczęśliwym, gdy nie możesz nawet przez chwilę być wolnym. Cóż, pieniądze to kajdany. Inaczej nie można tego podsumować.

Dlatego czwartego dnia, ubrany w czarny, dopasowany garnitur, szedł ze srebrną tacą w stronę komnat hrabi. Sam nie wiedział czego się spodziewał. Możliwe, że obraz straszliwego mordercy został zaburzony przez widok jaki zastał w sypialni. Myślał, że hrabia będzie tłusty i obrzydliwy. Myślał, że zastanie tam trupa na podłodze, albo nieskazitelną czystość.

Tymczasem trafił do bogato zdobionej komnaty, na środku której stało spore łoże z baldachimem w kolorze szlacheckiej czerwieni. Meble wykonane były z ciężkiego, ciemnego drewna. Nie był specjalistą, więc nie mógł jednoznacznie określić rodzaju. Ściany poza swoimi złotymi zdobieniami, podsuwającymi na myśl pnącza, pomalowane były jasnokremową farbą, która wydawała się być świeża, jakby ktoś niedawno wykonywał tu remont. W oczy mężczyzny rzuciły się ciężkie, jak drewno, z którego wykonano meble, czerwone kotary.

Sebastian zamknął za sobą cicho drzwi, podchodząc do łoża i stawiając na szafce nocnej tacę ze śniadaniem, poranną herbatą i codzienną gazetą. Miał chwilę, by przyjrzeć się swojej przyszłej ofierze. Jakże łatwo byłoby go teraz zabić, tak po prostu, bez zbędnych ceregieli. Ale czarnowłosy głupi nie był, Ciel ma płytki i niespokojny sen, a pod poduszką chowa broń, z której nie waha się strzelać.

Spojrzał na swoją ofiarę i nieco zawahał się przed kolejnym ruchem. Chłopak, nie wyglądający jak straszliwy morderca, a raczej bardziej niczym zagubione dziecko. Podkrążone oczy świadczyły o ciężkiej nocy, a skulona sylwetka o chłodzie i być może koszmarach nocnych. Obok chłopaka leżała książka. Poe. Nic dziwnego, że mógł mieć koszmary, sam Sebastian nie był w stanie czytać tej mrocznej poezji bez mrugnięcia okiem.

Jego wróg wydawał się być... żałosny. Nie był w żadnym stopniu zdolny do ochrony własnej, gdy Sebastian zabierze mu broń i sam go nią zabije. Ten mały robak był cholernie słaby, co w jakimś stopniu uradowało Sebastiana i dało mu pewność, że jego plan powiedzie się w stu procentach.

Hrabia nie był okazem zdrowia. Miał wychudzone ramiona i chorobliwie bladą skórę.

„Zupełnie jakby był chory" - pomyślał czarnowłosy.

Jego podkrążone oczy świadczyły o problemach ze snem, a wypłowiałe włosy wyglądały na zniszczone i łamliwe, tak samo, jak bladoróżowe paznokcie. O tak, nie mógł się doczekać tego momentu, gdy przestrzeli jego nogi, by nie mógł nigdzie uciec, jak go zwiąże i długimi godzinami będzie torturował w zaciszu tego eleganckiego, ale i przygnębiającego pokoju.

Rozpoznał się w sytuacji i wiedział dokładnie jakie przyzwyczajenia ma jego przyszła ofiara. Co do cholernej minuty, wiedział co ten obrzydliwy człowiek robi.

Wyprostował się dumnie i uśmiechnął kpiąco, mając w głowie obrazy swojej zemsty. Ten dzień będzie piękny, piękny dla niego, Sebastiana Michaelisa.

Ruszył w stronę okien i zamaszystym ruchem odsłonił kotary, zza pleców usłyszał jęk niezadowolenia, który dawał mu większą satysfakcję niż powinien. Odwrócił się w stronę Ciela wolno, niemalże zbyt powolnie, ale najwyraźniej młodzieniec leżący na łóżku nie zauważył tego.

-Dzień Dobry, paniczu. Mam nadzieję, że noc była spo...

-Gdzie Tanaka, szczylu?- warknął groźnie, a Sebastian o mało nie wybuchnął śmiechem.

-Pan Tanaka poważnie się rozchorował, oczekuje medyka. Tymczasem dziś ja zajmę się najważniejszymi sprawami. Pan Tanaka przygotowuje mnie do przejęcia jego roli...- „Gówniarzu" miał ochotę dodać, jednak musiał ugryźć się w język i naprawdę to zrobił. Nie chciał się tłumaczyć, albo stracić taką cudowną szansę – Na śniadanie został podany tost francuski z owocami leśnymi, o tej porze są one niezwykle dojrzałe i słodkie. Do tego przygotowany został Assam, czarna herbata. Mocna i idealna na pracowity dzień.

I znów rzucił mu uprzejmy, sztuczny uśmiech. Miał wrażenie, że zwymiotuje, jeśli będzie zmuszony przebywać w tym samym pomieszczeniu co on.

-Możesz wyjść. Przyjdź za godzinę, będę ubrany i będziemy mogli zacząć realizować dzisiejsze plany – westchnął chłopak i zamieszał herbatę, po czym upił łyk i skrzywił się. Oj, czyżby Hrabia był łasy na cukier? Z tą myślą Sebastian opuścił pokój. Nie oddalał się zbyt daleko, rozglądał się za jakąś mocną chustą, ale nie mógł niczego znaleźć.

-Muszę się zdać na łut szczęścia – westchnął ciężko.

-Uhm... Sebastian? Mógłbyś, no wiesz, pomóc mi z porcelaną? - gdy usłyszał ten skrzekliwy głos, który należał do jednej z pokojówek, aż się wzdrygnął. Ta mała suka cały czas, odkąd tylko pojawił się w posiadłości, próbowała zaciągnąć go do łóżka na różne sposoby. Sęk w tym, że czarnowłosy jej nie chciał, zwłaszcza widząc ją co noc wychodzącą z innego pokoju w skrzydle dla męskiej części służby. Zresztą nasłuchał się o niej historii. Może i ma urodę, ale zachowuje się gorzej niż niejedna uliczna dziwka.

Chcąc czy nie, pomógł jej przenieść tą cholerną porcelanę na strych i, nawet nie racząc jej chłodnym spojrzeniem, zszedł na dół. Ta jeszcze próbowała go zatrzymać, niby przypadkiem potykając się o suknię, sprawiając, że krynolina znalazła się w górze, na co mężczyzna westchnął jedynie i wyminął ją. Słyszał jeszcze jak fuknęła coś pod nosem i udała się w drugą stronę, roznosząc po pustym korytarzu stukot jej obcasów.

Przez takie sytuacje coraz bardziej miał ochotę przyspieszyć swoje małe polowanie na pewnego chłopaka, który potrafi z zimną krwią zabrać wszystko co dla człowieka w życiu najważniejsze.

„Już niedługo" - pocieszył się w myślach udając się do sypialni tego potwora.

/No i nareszcie go dokończyłam xD Trochę mi to zajęło, ale mam dobrą wiadomość. Niedługo będę miała nieco więcej czasu i postaram się wrzucać coś regularnie :) Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze - to super motywacja! :D


VindictaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz