PROLOG: NOWY ŚWIT

159 18 4
                                    

  Letnie, popołudniowe słońce powoli zachodziło wśród lasu, śpiew ptaków i szum liści jako jedyne dźwięczyły, odbijając się od drzew póki nie przerwało im dość głośne szemranie. Dwie sylwetki kotów biegły przed siebie nieustannie, jakby goniły bardzo szybką mysz.


  W Klanie Pioruna niedawno na świat przyszło kocię, o sierści lśniącej w słońcu niczym ogień, zupełnie jak Ognista Gwiazda, być może nawet drzewo genealogiczne młodego kociaka ma gdzieś korzenie u domowego, rudego kota? Tego nikt nie wie. Iż Ognista Gwiazda żył dawno temu, niemalże jest już kupką wspomnień u kilku kotów.

  Grzmiąca Gwiazda przesiadywał na skale, oczekując na wieści z patrolu. Najpewniej myślał o dzisiejszym zgromadzeniu przy czterech drzewach, do czasu gdy Wiśniowy Liść*, Uzdrowicielka Klanu Pioruna nie zbliżyła się do Dużego, czarnobrązowego, umięśnionego kocura o bursztynowym spojrzeniu.
- Od ostatniego tygodnia Klan Gwiezdnych nie dawał żadnych wieści. - Powiedział poważnym tonem kocur, nieustannie patrzący się na zachodzące słońce. - myślę że coś się w końcu stanie. - dokończył.
  Kotka wpatrzyła się w słońce swymi błękitnymi oczami, po chwili dostała wiadomość od Klanu Gwiezdnych, jej oczy w ułamku sekundy zaszły łzami, a lśniąca, puszysta sierść zjeżyła się.
- Wiśniowy Liściu, to wiadomość od Gwiezdnych? - Kocur wyglądał na troszkę zdezorientowanego.
- T... Tak... Chodzi... O... - Kotka o mało nie dławiła się łzami.
  W koniec końców, Grzmiąca gwiazda nie dowiedział się żadnych wieści, lecz miał pewność, że łzy Wiśniowego Liścia nie kłamią.
  Przez cały wieczór, do wzejścia księżyca przywódca stał na kamieniu, a w jego głowie roiło się od wielu myśli na temat reakcji Uzdrowicielki. 

  Gdy Grzmiąca Gwiazda miał zebrać koty na wyprawę do Czterech Drzew, dopóki wrzask i zawodzenie dwóch kotów wracających z patrolu nie przykuło mu uwagi.
- Ogień! - Jęknął pierwszy.
- Wszędzie! - Wydyszał drugi, gdy po chwili zapadła cisza, ze swojego legowiska wybiegła    Wiśniowy Liść, ze łzami i zwieszoną głową.
- To właśnie Klan Gwiazdy chciał mi przekazać! Przekazać, że jeśli się nie pośpieszymy, nasz obóz spłonie, a my razem z nim! - Powiedziała rozpaczliwym tonem uzdrowicielka. - Miałam wizje, wszystko w płomieniach, koty palące się żywcem, wrzask, popłoch, rozpacz... - Kotka spojrzała w dół - I śmierć...
- Może Gwiezdni chcą byśmy opuścili te ziemie? - Zapytał sam siebie Grzmiąca Gwiazda. - Dokąd poszły inne klany? - zapytał koty z patrolu
- Do Czterech Drzew, deszczowa aura utworzyła strumień wokół drzew, co nie pozwoli płomieniom dotrzeć do nas! - powiedział z nutką radości wojownik.
   Grzmiąca Gwiazda dumnie stanął na skale.
- Jeśli chcemy przeżyć, musimy udać się do Czterech Drzew, wszyscy. Dlatego też, musicie się pospieszyć, gdyż ogień z każdą sekundą jest coraz bliżej.
Koty wyglądały na oszołomione. Patrzyły na siebie głuchym spojrzeniem, szemrząc coś do jednych, do drugich, lecz po chwili wszystkie zebrały się przy wejściu do obozu. Wyruszyły.

   Po pewnym czasie wszystkie koty przeszły strumień, i znalazły się na bezpiecznym terenie, usiadły, jak zwykle siedzą na zebraniach, tylko trochę bardziej ciche, z powodu zdarzenia.
na wielką skałę weszły cztery koty, z czego jeden przystanął na przód.
- Nasze obozy spłonęły, Klan Gwiezdnych postanowił wygnać nas z tych terenów, więc musimy się przenieść. - obok niego przystanął kolejny. -
Dlatego, że wszyscy zostaliśmy bez obozów, postanowiliśmy na czas podróży złączyć nasze klany. - Zanim dokończył, zgromadzone koty zaczęły szumieć, lecz wszystkie wiedziały jak cierpią, że już nie mają obozu, w końcu zrozumiały że lepiej być w większej grupie.

- Wyruszymy o świcie. - wystąpił kolejny. Nastał świt. Wszystkie koty zgromadzone przed wielkimi drzewami wyruszyły w nieznaną podróż, można powiedzieć "Do Nikąd".

  W tłumie kotów, prawie że na końcu błękitnoszara, pręgowana uczennica, dreptała wraz z łaciatym uczniem, z rudym, z białymi skarpetkami, oraz czarnym, z białym pasem na szyi.
- Szczerze, co myślicie o podróży? - zapytał czarny.
- Ja myślę że tego pożaru w ogóle nie powinno być. - Odpowiedział rudy.
- Ja tam myślę, że kilkoro z nas najpewniej padnie. - Powiedział łaciaty.
- A ja tam myślę, że znajdziemy lepsze miejsce od tego! - Odpowiedziała błękitnoszara kotka, pokazując na czarną, spaloną panoramę.

*Wiśniowy Liść - jasnoszara kotka o błękitnych oczach. Charakteryzuje się kompletnie białą końcówką ogona. Jest uzdrowicielką w klanie Pioruna

-----------------------------------------------------
OD AUTORKI:
Heja! Więc tak, zaczynam historyjkę. I myślę że rozdziały będą le - takie coś. I będą w dosyć długich odstępach, gdyż będę robiła do nich obrazki ;>
Czujcie się wolni co do pytań :)

Wasza Mystery~

Wojownicy: Nowy ŚwitWhere stories live. Discover now