1. Zaskoczenie

87 8 2
                                    

Szeregowy nie był do końca pewien, co widzi. Ludzie z niewielkiej wsi oddalonej o góra 10 kilometrów zachowywali się co najmniej dziwnie.
Kiwali się na boki, chodzili jak kukły. Kręcili się bez celu.
Na miejsce ktoś już wysłał grupę zwiadowczą. Kilku ludzi na quadach zaraz tam powinno dotrzeć. Już za minutkę dowiedzą się, o co tam chodzi.
- Ul do pszczoły, ul do pszczoły, odbiór!
- Pszczoła do ula, odbiór! Zaraz będziemy na miejscu!
- Potwierdzam!
Szeregowy przeszedł na kamery z hełmów żołnierzy. Obraz trochę skakał, ale był w miarę czytelny.
,, Pszczoły" wjechały między pierwsze zabudowania. Ludzie zwracali za nimi głowy. Powoli szli po ich śladach.
Zwiad dotarł do centrum miejscowości, gdzie musiał się zatrzymać. Dalsze drogi były zablokowane cisnącą się ludzką masą.
- Zejdźcie z drogi! - krzyczy dowódca
Brak odpowiedzi
- Ludzie!
Cisza
- Liczę do trzech! Jeśli się nie odsuniecie, będziemy strzelać!
Jakby na podkreślenie swych słów załadował beryla magazynkiem z czerwoną wstążką. Pozostali poszli za jego śladem.
Jeden z cywilów występuje przed szereg. Kuśtyka, jakby kiedyś złamano mu nogę, a potem krzywo nastawiono. Staje w miejscu, patrzy za siebie. Ludzie, jakby czytając mu w myślach, powoli zacieśniają krąg wokół żołnierzy. Dowódca podnosi karabin i oddaje strzał. Póki co jeno ostrzegawczy. Ciżba nie reaguje. Nadal się zbliża.
Nagle wystrzelili, jakby prowadzeni jedną myślą. Żołnierze nie mieli nic do powiedzenia. Zerwali jednego z pojazdu, drugiego i trzeciego póki co zostawili.  Porwany żołnierz najpierw krzyczał, potem wrzeszczał z bólu. Trudno mu się dziwić. Nawet najtwardszy mężczyzna nie zniesie bólu wyrywanych kończyn, gruchotanych kości i szarpanej tępymi zębami skóry. Jeden z Innych grzebał już w brzuchu żołnierza. Towarzysze próbowali go uratować, albo chociaż skrócić cierpienie. Całą serię z automatów wystrzelali. Pociski przechodziły przez ludzi jak przez masło, ale nie czyniły żadnych szkód. Ucichły krzyki. Teraz zabrali się za resztę. Wrzask katowanych wojaków i wołania o pomoc brzmiały w słuchawkach nierealnie.
Siedział jak wmurowany, nawet palce na myszce wyglądały jak wyrzeźbione w kamieniu. Oczy wpatrywały się w makabrę na ekranie jak zahipnotyzowane. Próbował sobie wmówić, że to film. Kłamstwo. Żart. Że krzyczą aktorzy, że nikomu nic się nie stało. Nawet przez chwilę wydawało mu się, że słyszy śmiech w szlochu żołnierza. Że flaki, na które patrzy przez kamerę hełmu, są świńskie. Sztuczne.
Ekran zamigotał, obraz się rozmył, zgasł. Mimo to wiedział, że ten widok będzie go prześladował do końca życia. Że widok zjadanych ludzi będzie mu się śnił nocami.
Wstał od biurka. Musi o tym jak najszybciej zameldować. Wbiegł na korytarz. Pomyślał o raporcie. "W Jaworowcu odkryto niezidentyfikowane anomalie. Posłaliśmy trzech żołnierzy na zwiad. Nikt nie przeżył. Mamy zapisy z kamer hełmów. Zaraz poddamy je analizie. Co ich zabiło?". Na to pytanie nie umiał odpowiedzieć. Co mogło zabić trzech zawodowych żołnierzy? Przypomniał sobie te poczerwieniałe twarze, ramiona po łokcie we krwi. Zęby rwące świeżą wątrobę.
Nagle zatoczył się na ścianę. "Przecież to nie może być prawdą. To tylko bajki!"-pomyślał. Ale zaraz przed oczy wrócił mu ten pierwszy, co wyszedł przed innych. Kuśtykał. Mial rozbiegane spojrzenie. Poczerwieniałą twarz mimo bladości szyi i rąk.

Mieli wiele imion.

Ale najbardziej znani są pod jednym.

Zombie...

Narodziny Koszmaru (Zawieszone)Onde histórias criam vida. Descubra agora