Rozdział I

4 0 0
                                    

23.22. Już dawno powinnam wracać. I chociaż chłodny wiatr powodował pierzchnięcie moich ust oraz drżenie dłoni, czuję się tu dobrze, a przede wszystkim - bezpiecznie. Nagle usłyszałam klakson samochodu tuż obok mnie. 

-Gdzie ty się podziewałaś? - zapytała osoba kierująca pojazdem. Była to moja opiekunka, Marta. 

-Przepraszam. - powiedziałam krótko i spuściłam wzrok na swoje stare trampki.

-Tośka, czy ty wiesz jak ja się o Ciebie martwiłam? To już któryś raz w tym miesiącu wywijasz taki numer. Któryś raz! W TYM miesiącu! - mocno zaakcentowała słowo "tym", po czym wskazała dłonią na miejsce pasażera obok siebie - Wskakuj, już późno.

Otrzepałam ubranie z kurzu, który nagromadził się na mnie podczas siedzenia na ziemi, niechętnie otworzyłam drzwi samochodu i wsiadłam.

-Tylko tam czuję się bezpiecznie. -powiedziałam, tym samym przerywając niezręczną ciszę. 
Czekałam na odpowiedź, ale nic takiego nie nastąpiło. Resztę drogi przemierzałyśmy w ciszy, słuchając jedynie brzęczącego silnika samochodu. 

-Już jesteśmy. - oznajmiła.

Zaparkowała auto przed wielką bramą wjazdową ośrodka, zwanego także moim domem. W sumie to krótka historia. Ojca nie znałam, a gdy moja mama zmarła, trafiłam właśnie tu. Miałam wtedy 10 lat. Obecnie mam 16 i czuję, że już nigdy nie znajdę swojego prawdziwego domu. 

-O czym tak myślisz? -zapytała moja opiekunka.

Rzeczywiście, od 5 minut ani nie drgnęłam, wpatrując się w przednią szybę. 

-O niczym. - odparłam, wysiadając z pojazdu. 

Otworzyłam drzwi ośrodka i szłam ciemnym korytarzem pospiesznym krokiem, by jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.

-Wróciła moja księżniczka! - usłyszałam głos dobiegający z końca korytarza. 

Wiedziałam kto to, dlatego ruszyłam biegiem w stronę drzwi. Nagle poczułam silne dłonie na swoich ramionach, które spowodowały, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. 

-Czemu uciekasz? - usłyszałam pytanie zza pleców.

-Nie uciekam. Po prostu chcę już iść spać. Jest późno. - odpowiedziałam lekko drżącym głosem.

-A więc chodźmy spać. - Krystian, bo tak miał na imię ów chłopak, otworzył drzwi mojego pokoju i mijając mnie wszedł do środka. Nienawidziłam, gdy zachowywał się jak dupek, chociaż w sumie, to nim był. 

Ale muszę przyznać, że był cholernie przystojny. Jego kruczoczarne włosy opadające na czoło i szmaragdowe tęczówki wprawiały mnie w dziwny stan. 

-No, wchodź. Na co czekasz? - usłyszałam głos Krystiana. 

Weszłam do pomieszczenia i od razu skierowałam się w stronę łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, by pozbyć się nieproszonego gościa. Chyba po prostu się bałam. Gdy już znalazłam się przy małym lustrze nad umywalką, usłyszałam głośny huk. Podskoczyłam ze strachu, a z moich ust wydobył się cichy pisk. To tylko burza. Szybko wyszłam z toalety, nie chcąc być sama. Od dziecka panicznie bałam się burzy i zawsze musiałam mieć kogoś przy sobie. Niestety, jedyną osobą w moim otoczeniu, był Krystian. 

-Stało się coś? - zapytał, siadając na skraju mojego łóżka. 

-Nie, nic. - oznajmiłam, siadając obok niego. 

Chciałam coś powiedzieć lecz nagle usłyszałam kolejny głośny huk i mimowolnie złapałam dłoń Krystiana, spoczywającą na grafitowej pościeli. 

-Przepraszam. - powiedziałam, szybko ją zdejmując.

-Nie szkodzi. Boisz się burzy? - zapytał z lekkim uśmiechem. 

Teraz zdawał się być miłym chłopakiem, może w rzeczywistości taki był.

-Nie, to tylko taki odruch.

-Czemu kłamiesz? Przecież widzę. - posłał mi uśmiech, a ja poczułam palące rumieńce na policzkach.

-Rumienisz się. - powiedział słodko, a ja spuściłam wzrok, zakrywając policzki kasztanowymi włosami - Ale, niestety, muszę już wracać do siebie, bo inaczej źle się to dla mnie skończy.

Po tych słowach wstał, lekko poczochrał moje włosy i wyszedł. Byłam tak zdziwiona, że nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Kiedy on się tak zmienił?  

ChangeМесто, где живут истории. Откройте их для себя