I - plakat

4K 415 266
                                    

Postanowiłam odreagować stresy i napisałam śmieszkowe Otayuri, miłego czytania ^^ okładkę stworzyła niezrównana Ireth23, dziękuję jeszcze raz ^~^


Mieszkańcy bloków mają różne poranne nawyki. Jedni wcześnie otwierają okno, aby wywietrzyć mieszkanie, zanim zrobi się za głośno. Inni pędzą, aby skorzystać z tego, że piekarnia naprzeciwko została otwarta kilka minut wcześniej. A jeszcze inni tuż po wyjściu z mieszkania sprawdzają korkową tablicę na parterze, aby znaleźć coś ciekawego.

I to właśnie robił siedemnastoletni Jurij Plisetsky. Po pożegnaniu się z dziadkiem, z którym mieszkał w małym, dwupokojowym mieszkanku na pierwszym piętrze i wyjściu z owego lokum skierował się po schodach w dół i obrał za cel tablicę. Zazwyczaj znajdywał na niej idiotyczne liściki pisane przez jakieś kretynki z gimnazjum mieszczącego się niedaleko jego bloku. Codziennie to samo. Miłosne wyznania kierowane w stronę chłopaka mieszkającego naprzeciwko nich. Miał na nazwisko bodajże Altin. Jurij spotkał go kilka razy. Altin mieszkał w bloku od niedawna, wychodził do pracy (albo gdziekolwiek) z samego rana, a wracał późnym wieczorem, kiedy Plisetsky był zajęty u siebie. Ich spotkania na klatce były cudem. A i tak nic się nie działo, bo jedynie kiwali sobie głowami.

Ale wracając do korkowej tablicy. Napalone gimnazjalistki codziennie zostawiały tam "słodkie", anonimowe wiadomości dla Altina. Nikt nie wiedział, co ten z nimi robi. No i trudno. Jednak tamtego dnia tablicę zajmowało coś innego. Coś, co wywołało u Jurija szok. Szeroko otwarte, zielone oczy skanowały wielki plakat przedstawiający tygrysa owijającego się wokół człowieka. Nad nimi widniał krwawoczerwony napis.

NIE MA FUTRA OD ZWIERZĄT DLA ZWIERZĄT!

Jurij podszedł i zaczął czytać to, co było napisane drobniejszymi literami. O kurwa, przemknęło mu przez głowę. Futra z tygrysów? Czy ich całkiem pojebało?

Nie pozwólmy snobistycznym odzieżówkom na mordowanie zwierząt dla zysków! "Matrioszka" nie będzie obdzierać żadnego futrzaka, aby ubrać bogatych klientów! Dołącz do protestu! W tę sobotę! Futra przeszłością, syntetyki przyszłością!

— Kurwa, kto wymyślił to hasło? — wymamrotał Jurij. Był zniesmaczony tak słabą reklamą. I niepasującą do treści ulotki.

— Beznadziejny protest. I to przegrany — usłyszał za sobą. Odwrócił się... i spojrzał w górę.

Wielki przybysz stojący tuż przy nim był ubrany w czarne spodnie, sweter w kolorze czekolady z dziwnym wzorkiem na piersi i zwykłe, wsuwane buty. Smoliście czarne brwi, w tym samym odcieniu co gęste i modnie podgolone włosy, były zmarszczone. Twarz o ostrych konturach, ale mimo to przystojna, wyrażała dezaprobatę. Jurij poczuł słaby dreszcz, kiedy ciemne oczy skierowały się na niego.

Altin. To z pewnością był on. Zazwyczaj widział go, kiedy było ciemno na klatce, jednak postura mówiła sama za siebie.

— Dlaczego przegrany? — spytał pogardliwie Jurij. — Wystarczy się postarać, a Matrioszka polegnie.

— Nie polegnie — odparł leniwie Altin. — Futra z tygrysim wzorem będą hitem i żadni psychiczni obrońcy nic na to nie poradzą.

— Skąd wiesz?

— Bo ja to wymyśliłem. I nadzoruję. Miłego dnia.

Pomachał osłupiałemu Jurijowi ręką i wyszedł z bloku, uprzednio zakładając na głowę czarny kask, który przedtem trzymał pod pachą. Zanim Plisetsky zdążył zareagować, mężczyzna wsiadł na motor stojący na pilnowanym parkingu i odjechał.

Jurij skierował wzrok na drzwi. Potem na plakat. Potem znowu na drzwi. I zaklął cicho.

— Chuj ci w dupę, Altin — syknął. — Żadnych futer nie będzie. 

Wyciągnął telefon z kieszeni i zrobił zdjęcie plakatu, żeby mieć zapisane wszelkie informacje (w końcu jakiś kretyn, na przykład Altin, może go zdjąć w ciągu dnia), po czym pomknął po swój rower, żeby udać się do szkoły.

Jurij Plisetsky, choć pyskaty i sprawiający wrażenie zwykłego chuligana, w rzeczywistości starał się ze wszystkich sił w szkole. Nie miał wybitnych ocen, jednak dla niego były zadowalające. Wiedział, że dziadek również je pochwala i to mu wystarczało. A to było najważniejsze. 

Afera związana z futrami zaprzątała umysł Jurija cały dzień. Koncentrowanie się na lekcjach sprawiało mu niemal nadludzki wysiłek, co dziwiło niektórych nauczycieli. W końcu zawsze był uważnym uczniem. Jednak cóż, każdemu się zdarza gorszy dzień. Jurij chciał odbębnić ten cholerny wtorek. A najlepiej także środę, czwartek i piątek. Chciał wziąć udział w proteście. Był gotowy zasłonić każdego tygrysa własną piersią.

Kiedy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek, złapał torbę w panterkę i pognał jak szalony w stronę wyjścia. Na rowerze pojechał w stronę niedużych, skromnych domków znajdujących się przy którejś z ulic Petersburga. W jednym z nich mieszkał jego dobry przyjaciel (dziwne, że można było go tak nazwać), starszy o rok Japończyk, Yuuri Katsuki. Tegoroczny maturzysta był, według Jurija, miękką kluską, ale w ważnych sprawach nic go nie ruszyło. A Plisetsky potrzebował solidnego wsparcia. I dlatego stał przed domkiem Katsukich, waląc z całej siły w drzwi. Zapomniał o dzwonku.

— Jurij. Jurij, przestań walić pięścią w drzwi, przecież już je otworzyłem — powiedział sucho Yuuri. Plisetsky opuścił pięść i przewrócił oczami. Cały aż dygotał ze złości. Odciął się od gwałtownych emocji na cały dzień, ale teraz ledwo mógł się powstrzymać od wybuchu. Katsuki prędko wpuścił go do środka i zamknął drzwi.

— Kurwa, ja pierdolę! — ryknął nastolatek. 

— Ciebie też miło widzieć — wymamrotał Yuuri. Był już przyzwyczajony do takich wizyt. — Herbaty?

— Daj mi cyjanku, muszę kogoś otruć.

Tupał nogami, idąc do dobrze znanego mu pomieszczenia. Usiadł na niedużym stołku przy blacie w kuchni i omiótł morderczym wzrokiem stertę podręczników. Yuuri solidnie kuł na egzaminy. Jak to on. Japończyk postawił przed Rosjaninem dzbanek z zieloną herbatą i zamieszał w małym garnuszku. Jurij pociągnął nosem i odetchnął, czując dobrze mu znany zapach potrawki wieprzowej. Katsudon. 

— Co się stało? — spytał Yuuri, nie odrywając wzroku od potrawki, którą podgrzewał.

— Cielę oknem wyleciało.

— Jurio.

— Wiesz, co ten kretyn wymyślił?! FUTRA! Z TYGRYSÓW!

Katsuki spojrzał zdezorientowany na Rosjanina. Poprawił okulary zsuwające mu się z nosa. Jurij dopiero teraz zauważył, że krągłe policzki Japończyka tajemniczo zniknęły. Tak bardzo schudł w ciągu dwóch tygodni?

— Co? Jaki kretyn? Jakie futra? 

— Altin. — Nazwisko brzmiało w ustach młodszego jak przekleństwo. — Chce robić futra z tygrysów dla Matrioszki.

Jedyną odpowiedzią była cisza. Japończyk mierzył podejrzliwym spojrzeniem przyjaciela, dopóki potrawka, dotychczas spokojnie grzejąca się w garnuszku, nie zaczęła głośno skwierczeć. Wtedy w pośpiechu zaczął ją mieszać, ratując przed przypaleniem.

— Nie dam mu się — warknął Jurij. — Nie pozwolę na coś takiego. A ty mi w tym pomożesz, wieprzu. 

✓ Futra tylko dla zwierząt! | otayuriWhere stories live. Discover now