Walka z losem.

12 1 0
                                    


Po przepracowaniu 20-stu lat w firmie Vlada, rak upomniał się o mnie po raz drugi. Tym razem nawrót nastąpił w kościach. Nie chciałam żeby Asassil widział mnie w takim stanie. Nie powiedziałam mu,w jakim szpitalu leże jednakże gdy byłam na wpółprzytomna na wskutek leczenia,wydawało mi iż słyszę jego głos. W momencie odzyskania świadomości nikogo nie było.

Z trudem otworzyłam oczy. Powieki miałam tak ciężkie, że myślałam iż nie dam rady ich otworzyć. Spojrzałam na sufit. Dziwne wydawał się inny niż go zapamiętałam. Przypomniałam sobie o okularach. Bez nich mój świat jest nieostry,rozmyty,bez kontur,zamazany. Wyciągnęłam prawą rękę szukając na „ oślep" okularów. Powinna tu być szafka na której położyłam okulary. Szukając dalej dłonią natrafiałam na materac,zamiast blatu szafki. Co do cholery pomyłam. Wszędzie gdzie nie sięgnęłam to czułam łóżko. Po mojego zamroczonego lekami umysłu dotarł fakt,że nie leżę na łóżku szpitalnym a o wiele większym. To musiało być łóżko w stylu king size. Znałam tylko jedną osobę,która lubowała się w takich łożach. Assasil.

Po lewej stronie ktoś się poruszył. Odwróciłam głowę i jak za pomocą czarodziejskiej

różdżki,okulary znalazły się na moim nosie. Wszystko stało się wyraziste. Nade mną stał Kovu. Uśmiechnięty od ucha do ucha.

Śpiąca Królewna z Polskiej porcelany w końcu się obudziła. Myślałem że prześpisz cały dzień. Nawet jak Ciebie przenoszono ze szpitalnego łóżka na nosze,a następnie do samochodu ojca nie reagowałaś. Ty wiesz jaki był zły?!!! Od razu zadzwonił Andiego dlaczego jesteś w takim stanie. Dawno go takiego nie widziałem. Dobre parę minut warczeli na siebie,aż Andy w końcu mu powiedział że to reakcja na mocne lekki. Jak działanie osłabnie to obudzisz się.

Uśmiechając słabo powiedziałam.

Gdzie jestem? G...g..gdzie jesteśmy?

Wychrypiałam. Mój głos bardziej przypominał skrzypienie nie naoliwionej furtki,niż ludzką mowę.

W północnej Szkocji. Byłaś już tutaj pamiętasz?

Czy pamiętam?

Odpowiedziałam z rozmarzeniem przymykając powieki. Przypomniałam sobie rozległe plaże a nad nimi klify oraz zeskakującego z nich Assasila. Czym mało nie doprowadzał mnie do zawału serca. Kiedy oboje staliśmy na klifie Assasil mówił

„ Idź ścieżką na dół, ja zaraz dołączę do Ciebie". I

I dołączył ale w jakim stylu. Najpierw chwile stal i patrzył czy niżej jest jakaś skalna półka. Ja sprawdzałam czy ktoś nie idzie,to była wyludniona okolica ale czasem ludzie zapuszczali się w te okolice,aby pospacerować po klifach. Nawet nie mieli pojęcia że to jest terytorium wampirów. Posiadłość była oddalona od wybrzeża jakieś 15-ście minut drogi. Nawet na stronie internetowej była fotografia domu Vlada,jako przykład budownictwa z XVIII wieku. Pisało że jest to posiadłość prywatna i jest zakaz wstępu. Vlad czasem wspominał,że myślał nad zastrzeżeniem części plaży jako prywatnej,ale mało ludzi tutaj przebywa. Jest to piękny teren lecz trudno dostępny.

Wracając do Assasila. Po zrobieniu wstępnego rozeznania. Skakał na wspomnianą2 wcześniej półkę,a następnie na plażę. Nie muszę wspominać,że robił to w swoim tempie,czyli bardzo szybko. Pamiętałam kiedy pierwszy raz to zobaczyłam gdyby nie Kovu,jak nic dostałabym ataku histerii. Po udanym skoku Assasil podszedł i się zapytał.

I jak udało mi się? Uśmiechając się przy tym szeroko.

Mogłeś bardziej w prawo i trochę dalej. Ale tak poza tym to ładny skok. I klepnięcie w plecy.

Życie to wieczna walka.Where stories live. Discover now