1.2 Winda

3 0 0
                                    


Rudolph:

  W gwoli ścisłości: Rudi wcale nie wiedział, że ta cwelka wybierze własnie to kino do obściskiwania się ze swoim fagasem. Nie to, żeby jakoś interesował się tym, z kim Nan się prowadza. Po prostu to było White Oak, tak czy inaczej musiał o tym wiedzieć. Wcale mu to nie przeszkadzało. Trochę tylko współczuł temu kolesiowi. Kiedyś też nie zostanie doceniony przez tą zdzirę. Chyba, że jest jakiś ułomny i wmówił sobie, że darzy ja wielkim uczuciem. Wtedy to byłoby wykorzystywanie niepełnosprawnego umysłowo. Co byłoby smutne, bo to oznaka desperacji ze strony Nan. Ale mniejsza o większość, w końcu RUDOLFA TO NIE OBCHODZIŁO.
Poganiał w myślach drzwi tej windy, w końcu ile tak można stać otwartym jak monopolowy w piątek? Przymknął na chwilę oczy. Nie otwierając już zarejestrował, że ktoś wpadając niczym stado rozwścieczonych mustangów dysząc niemalże jak one. Nie miał zamiaru z własnej woli patrzeć kto to taki, jakoś nie miał takiej potrzeby. Aż do czasu gdy winda, która ruszyła sobie spokojnie w pewnym momencie postanowiła zatrzymać się mrugając światełkami. Niezadowolony otworzył oczyska z niesmakiem zarejestrowawszy swoje życiowe utrapienie. 

- Nie, to musi być jakiś koszmar, zdecydowanie. - mruknął przecierając oczy. Otworzył je po jakimś czasie (a w zasadzie otworzył jedno oko, chcąc się przekonać, że cwelka wyparowała). - To chyba jakiś żart. - oznajmił bogom. Potem wychwycił jej pełne żalu oskarżenie, które skwitował wywracając oczami. 
- Pewnie. Uważaj, bo mogę kazać im cię zamienić w żukaaa - podszedł do niej wykrzywiając twarz i wyciągając ręce jak jakiś narwany szaman-egzorcysta. Podszedł blisko, chcąc ją wystraszyć. To czerwone światło robiło swoje.  


Nannie

  Chciała miło spędzić ten wieczór ze swoim chłopakiem - Simonem. A co dostała? Nockę w małej starej windzie z Rudolphem, którego miała ochotę rozszarpać na strzępy. Ech, same jego imię doprowadza dziewczynę do białej gorączki. Nie tego przecież chciała, co nie? Teraz przez te przeklęte kilka godzin będzie musiała znosić towarzystwo irytującego Andersona. Czy ona coś zrobiła złego w swoim siedemnastoletnim życiu? Dobra, może i tego dnia była chamska wobec swojej koleżanki na biologi, kłóciła się z nauczycielem od hiszpańskiego oraz poskarżyła się na szkolną kucharkę, bo jej mleko było za ciepłe, ALE LITOŚCI! To tylko Nannie - biedna, wystraszona i wiecznie narzekająca nastolatka. Czy ten świat uwziął się dzisiaj na Winfrey czy co?
- Żartem to jesteś ty pojawiając się na tym świecie - mruknęła. I jeszcze ten cwel ją straszy, niech on sobie za dużo nie pozwala. Oczywiście, groźby chłopka się wystraszyła, bo z tymi Andersonami nie wiadomo co. Jedynie przekręciła oczami, bo przecież nie będzie go okładała pięściami w windzie, jeszcze winda bardziej by się poruszyła albo Rudolfino odprawiałby jeszcze bardziej straszniejsze czary na dziewczynie.
- Ogarnij dupę ty zawszona małpo - krzyknęła i tupnęła nogą o podłogę. Winda jeszcze bardziej się poruszyła, zaś przestraszona Nan znieruchomiała. - Nie rób gwałtownych ruchów - ostrzegła, rozglądając się dookoła. - Czekaj, zadzwonię do Simona - oznajmiła, po czym wyjęła telefon z torebki i wykręciła do niego numer. - Cholera, w tym pudle nie ma zasięgu, no zajebiście - schowawszy telefon do kieszeni, podeszła do przycisków i zaczęła nerwowo wciskać guziczek wzywający pomoc.
Zrezygnowana usiadła na podłodze skulając nogi. W pomieszczeniu zaczęło się robić trochę duszno, co oczywiście bardzo niepokoiło dziewczynę. Wyjęła z torby jakiś notesik i zaczęła się nim wachlować.
- Nie tak chciałam umrzeć - wymamrotała. - Kurwa, Anderson! My tu umrzemy! Jezu, ja nie chce tak zginąć, zrób coś! - no i nasza Nannie popadła w histerię - typowe.  

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 08, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wcale cię nie kocham obłąkana kuro!Where stories live. Discover now