3

44 5 0
                                    

Wtorek jest lepszy niż poniedziałek, ale to i tak cztery dni do weekendu. Ubrałam czarne leginsy i czarną bluzę z kapturem, zabrałam moje okulary i zamiast torby wzięłam plecak. Zeszłam na dół, zabrałam klucze i banan. Ruszyłam moim autkiem do szkoły.

 Nie mogę doczekać się niedzieli wtedy wraca mój braciszek. Rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem chwilę przez telefon, ma on niestety dużo pracy, więc nie chcę mu przeszkadzać.

W szkole jak zwykle pełne korytarze. W każdym kącie pary zajmujące się wymianą śliny, co według nie których nazywane jest całowaniem. Zabrałam z szafki potrzebne książki i ruszyłam na biologie. Usiadłam na swoim ulubionym miejscu pod oknem i wsłuchałam się co ma nam do przekazania nauczycielka. Po skończonej lekcji udałam się pod klasę angielskiego. Ostrożnie zapukałam i weszłam do klasy, mówiąc ciche dzień dobry. Przy swoim dużym i ciężkim biurku na którym jak zawsze stał czerwony kubek kawy z napisem: "Ja nic nie muszę, ewentualnie mogę", siedział Pan Fritz. Oderwał się od laptopa i uśmiechnął się ciepło, na co odpowiedziałam tym samym gestem.

- Co Cię do mnie sprowadza Spencer? Coś nie tak z ocenami? Te elektroniczne dzienniki to jakaś czarna magia, może przypadkiem coś źle wpisałem.- Zmarszczył czoło.

- Nie z ocenami wszystko w porządku. Chciałam pana zapytać, czy to naprawdę ja muszę dawać korepetycje Carter'owi? 

- Słyszałaś decyzję pana dyrektora. Mam związane ręce. Wiesz jaki pan Williams jest uparty?-Rozłożył ręce.

- Wiem wiem, ale może pan by spróbował go przekonać. - Uśmiechnęłam się smutno.

-No dobrze spróbuje, ale nie liczyłbym na to, że zmieni zdanie. Przed początkiem następnej lekcji dam ci znać.

- Dziękuje bardzo - Uśmiechnęłam się.

- Już dobrze. Siadaj na swoje miejsce za chwilę zadzwoni dzwonek- Wykonałam polecenie nauczyciela. 

Lekcja jak zawsze minęła mi szybko i przyjemnie. Niestety rozmowa Fritza z dyrektorem się nie udała. Na Geografii wszyscy byli podekscytowani wiadomości o balu Halloween. Mamy dopiero drugi tydzień szkoły, a samorząd uczniowski już ustalił wszelkie imprezy i wycieczki, dosyć szybko się z tym uwinęli. Wszelkie puste lalki już wyobrażały sobie w co się ubiorą, chociaż jest dopiero dwunasty września. Po Geografii miałam matematykę. Usiadłam przed drzwiami klasy i czekałam na dzwonek, kiedy zobaczyłam Ian'a i Drake rozmawiali o czymś przy szafkach, wtedy mnie zauważyli. Drak zbył Ian'a i ruszył w moją stronę, jak najszybciej zabrałam plecak i ruszyłam w stronę toalety. Myślałam że ich dziś nie spotkam, niestety Lorens Spencer nie zdarza się szczęście.

- Brzydula!- krzyknął Drak. Zerknęłam tylko za siebie, ale szłam dalej do przodu widziałam, że idzie za mną.

- Zaczekaj chcę tylko porozmawiać!- Podbiegł do mnie od tyłu i złapał mnie za ramię, obracając w jego stronę.

- Nie uciekaj kiedy Cię wołam.

- A ty mnie nie dotykaj - Syknęłam. 

- Nie ważne kujonie. Masz mi dawać niby korepetycje...

- wiem że i tak nie będziesz przychodził, nic nie powiem dyrektorowi. - Przerwałam mu w środku zdania.

- Brawo za spostrzegawczość, ale jeśli piśniesz słówko - Złapał mnie za rękę i mocno ścisnął, aż się skrzywiłam. 

- Nie zrobię tego. Puść mnie!- Kiedy to zrobił, wymasowałam rękę.

- Grzeczna dziewczynka. Tylko się nie rozpłacz - Zerknął na moją ramię, po czym wsadził dłonie do kieszeni i ruszył w swoją stronę.

Kiedy skończyła się matematyka miałam jeszcze hiszpański  i historię. Po lekcjach udałam się do szafki. Zabrałam kilka książek i ruszyłam w stronę wyjścia. Założyłam słuchawki i włączyłam piosenkę zespołu Metallica "Enter Sandman"  zaczęłam przeglądać wiadomości od mojego brata, pisał że wróci około osiemnastej. Nagle zderzyłam się z czymś twardym i upadałam na zimne kafelki obijając sobie tyłek. Podniosłam wzrok i chociaż trochę zamroczyło mnie po upadku to i tak z łatwością zobaczyłam te czekoladowe oczy.

- O kuźwa przepraszam - Chłopak spojrzał na mnie przestraszony, podał mi rękę i podniósł plecak.

- Nie to moja wina, zagapiłam się w telefon - otrzepałam tyłek i wzięłam od niego plecak

- Wiem, że to twoja wina, ale wiesz staram się być miły - uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam. Chłopak był naprawdę przystojny, był ode mnie o wiele wyższy, nieco umięśniony, ciemne włosy symetryczne rysy twarzy to raczej bóg nie człowiek, jeszcze ten uśmiech ....awww

-  Z grzeczności mogłabyś zaprowadzić mnie do sekretariatu. Jestem tu nowy, no i za leniwy by krążyć nie wiadomo ile po tym budynku.

- Powiedziałam bym nie, ale nie wypada - uśmiechnęłam się, a on zrobił to samo. Ruszyłam w stronę sekretariatu, a chłopak za mną. Okazało się, że miał na imię Aron i chodziliśmy do tej samej klasy. Przeniósł się z rodzicami z San Diego. Całkiem miło mi się z nim rozmawiało. 

- Dzięki za pomoc - powiedział przed sekretariatem, a ja uśmiechnęłam się

-  Miło było mi cię poznać. Do jutra - Niestety jutro dowie się, że jestem nic nie wartym popychadłem i sam zacznie mnie prześladować jak Ian, Drake i reszta szkoły. 

Ruszyłam w stronę wyjścia ponownie zakładając słuchawki. Może myślę sceptycznie, ale taki chłopak jak on nie ma zwyczaju, by zadawać się z kimś takim jak moja osoba.

*********************************************

Wymęczony. Starałam się, ale chyba nie do końca wyszedł.  (:)

Pozderki :)


Nie Ty Jedyna..Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz