18

2.1K 130 9
                                    

Po wywiadzie, nasz kierowca odwiózł nas do domu. Przez całą drogę nie mogliśmy przestać się dotykać, nie całowaliśmy się, ani nie dotykaliśmy po miejscach "strategicznych", nie chcieliśmy po prostu aby Jake głupio się czuł, ale mimo to było czuć że atmosfera pomiędzy nami jest nieco napięta. Louis siedział z głową opartą na moim ramieniu, a palcami jeździł po moim kolanie kreśląc na nim kółka, ja za to co jakiś czas całowałem go w czoło i cały czas trzymałem dłoń, mniej więcej w połowie jego uda. To zachowanie, dla osób trzecich mogło nie mieć w sobie ani krzty erotyzmu, dla mnie natomiast była to jedna z najlepszych gier wstępnych jakie kiedykolwiek odbyłem. To narastało we mnie już od kilku dni, do tej pory zaspakajaliśmy się z Louis'em oralnie, lub jeszcze innymi sposobami, lecz nigdy nie poszliśmy na całość, czułem jednak że to wydarzy się właśnie dzisiaj. Byłem na to gotowy, a wręcz tego pragnąłem, z każdym kilometrem coraz bardziej i już nie mogłem się doczekać aż dotrzemy do domu.
W końcu Jake zajechał pod posiadłość Louis'a, zaparkował przed zamkniętą bramą, nie chcąc tracić czasu na to aż ta się otworzy. On także spieszy się do narzeczonej. Pożegnaliśmy się z kierowcą i wsiedliśmy z samochodu. Trzymaliśmy się za ręce, co nie było zbyt odpowiedzialne, ponieważ w każdej chwili z krzaków mógł wyskoczyć jakiś ukryty tam paparazzie. W tym momencie, gówno nas to jednak obchodziło, a gdybyśmy wiedzieli co zaraz nas czeka, wolelibyśmy nawet idiotę z aparatem niż tego który na nas czekał.
- Dobrze się kurwa bawicie? - Usłyszeliśmy wołanie z zaparkowanego kilka kroków dalej samochodu, na dworze było już bardzo szaro to i w pierwszej chwili go nie zauważyliśmy. W pierwszej chwili się przestraszyłem, zwłaszcza gdy usłyszeliśmy że mężczyzna wysiadł z samochodu. Przyciągnąłem Louis'a do siebie, chcąc ochronić go przed nieznajomym, dopiero po wypowiedzeniu przez niego kolejnych słów, zorientowałem się że nie jest to nikt nieznajomy. - Zamieżaliście mnie o tym w ogóle poinformować?!
- Zack. - Powiedziałem głupio, rozpoznając w mężczyźnie naszego szefa.
- Myślisz, że możesz sobie kurwa robić co chcesz i nie spotkają cię żadne tego konsekwencje?! - Szef stał już naprzeciwko nas, ja dalej instynktownie trzymałem Louis'a blisko siebie, aby w razie co obronić go przed jakimkolwiek atakiem.
- Nie krzycz, porozmawiajmy spokojnie. - Próbowałem go uspokoić, w czasie gdy mój chłopak miał zupełnie inny plan.
- Tak właśnie myślę! - Warknął chcąc wyrwać się z mojego uścisku.
Byli oni naprawdę głośno, w domu na przeciwko zapaliły się światła, a z auta które przywiozło nasz z wywiadu, wysiadł Jake.
- Wszystko w porządku panie Tomlinson? - Zapytał rosły mężczyzna, będąc w każdej chwili gotowy bronić swojego przełożonego.
- Wracaj do auta! - Zawołał Zack.
- Panie Tomlinson? - Jake pewnie jeszcze w życiu nie widział trzydziestolatka na oczy, to też się go nie posłuchał.
- To ja wypisuje twoje pierdolone czeki, to wracaj do tego pierdolonego auta! - Jeszcze nigdy nie widziałem go takiego wsciekłego, lecz Lou wcale nie był w leplepszym stanie. Czułem jak napiął wszystkie mięśnie, na jego szyi pojawiła się gruba żyła, którą dostrzegłem w świetle latarni.
- Wszystko w porządku Jake, możesz jechać. - Powiedział Louis nie spiszczając wzroku z Zack'a, ja wolałem aby mężczyzna został i pomógł mi w razie powstałej bójki. Ochroniaż też chyba wyczuł że sprawa jest poważna, bo choć już się nie odezwał, wcale się nie wycofał.
Postawa mężczyzny trochę wpłynęła na naszego szefa i choć ten nadal zachowywał się agresywnie, nie darł się już jednak na pół osiedla.
- Masz nas za idiotow, nie szanujesz naszej pracy, ale to jest już twoje ostatnie ostrzeżenie, jeszcze jedna taka akcja i... - Wymachiwał mu przed nosem pięścią.
- I co?! - Wydarł się Louis.
- I koniec, wylatujesz.
- To zwolnij mnie już teraz, bo więcej nie będę już waszą marionetką. - Chłopak choć był o pół głowy niższy od szefa, starał się pokazać że jest od niego znacznie większy i silniejszy. Ja nie widziałem jak mam się zachować, więc po prostu stałem i trzymałem go mocno za ramię, co miało go powstrzymać przed zadaniem ciosu. Zack wyglądał jakby ta sytuacja przebiegła zupełnie nie po jego myśli.
- Jesteś zwolniony. - Powiedział mimo to.
- Nie. - Jęknąłem żałośnie, będąc załamanym że właśnie na moich oczach to wszystko się rozpada.
- I dobrze, nie dziwię się że Susan woli pierdolić się z tym marnym aktorzyną, niż z takim miękkim chujem jak ty. - Szef nie wytrzymał tej zniewagi i wymierzył jeden mocny cios, gdybym nie trzymał Louis'a ten pewnie obaliłby się na ziemię, a gdyby nie szybka interwencja Jake'a, Zack rzuciłby się na Tomlinsona.
- Ty skurwysynu, jesteś skończony rozumiesz?! Skończony! - Wydzierał się mężczyzna.
Lou przyłożył dłoń do nosa z którego sączyła się krew.
- Zajebię cię! - Krzyknął i gdybym go nie trzymał, to oddałbym mu i władowałby się w jeszcze większe kłopoty.
- Louis uspokój się! - Zawołałem krzyżując mu dłonie za plecami, w czasie gdy Jake zakładał dźwignię wyrywającemu mu się menadżerowi. - Obydwaj się uspokójcie.
- Puść mnie! - Darł się szef.
- Harry już dobrze, możesz mnie puścić.
Spojrzałem na Jake'a, on na mnie i gdy oboje stwierdziliśmy że możemy to zrobić, puścilismy chłopaków, lecz to był błąd i znowu musieliśmy ich rozdzielać. Nie zdążyłem nic powiedzieć gdy obok nas pojawił się samochód z firmy ochroniarskiej, moniturującej nasze osiedle.
- Wszystko w porządku? - Zapytał ochroniaż przez otwartą szybę.
- Tak tak, lekkie nieporozumienie. - Wytłumaczył Louis, doprowadzając się do porządku.
- Możemy wezwać policję jeśli ten mężczyzna  zakłóca pański spokój, panie Tomlinson. - Zwrócił się do szatyna, na co Zack głośno prychnął.
- Nie nie, już wszystko w porządku. - Zapewnił, lecz to nie przekonało ochroniaża.
- Chodźmy do domu, porozmawiamy na spokojnie. - Powiedziałem i pociagnąłem Louis'a za sobą, Jake prowadził lekko opierajacego się temu Zack'a. Po wejściu do domu, Louis udał się prosto do łazienki a ja zaprowadziłem mężczyzn do salonu i zaproponowałem im coś do picia. Zack nic nie chciał i zachowywał się jak nadąsany nastolatek, a Jake poprosił o szklankę wody. Przyniosłem mu o co prosił i nakazałem pilnować menadżera dopóki nie wrócę i poszedłem sprawdzić co u Louis'a. Po drodze wysłałem esemesa do chłopaków i Michelle'a aby jak najszybciej tutaj przyjechali.
- Wszystko okej? - Zapytałem wchodząc do łazienki.
- Sukinsyn chyba złamał mi nos. - Powiedział z odchyloną do tyłu głową, podszedłem do niego i ustawiłem go poprawnie, czyli pochyliłem do przodu.
- Nie wygląda na złamany, co najwyżej ci spuchnie. - Odgarnąłem grzywkę z jego czoła i ostrożnie go w je pocałowałem. - Mój ty wojowniku. - Zażartowałem i przytuliłem go do siebie.
- Pobrudzę cię krwią.
- To nic. - Pogładziłem go po włosach. - Trochę zepsuł nam wieczór, a miałem takie fajne plany. - Zażartowałem.
- Nie chcę skurwiela więcej widzieć. - Wycedził przez zęby.
- Skarbie, chyba nie chcesz odejść naprawdę?
- Nie będę go za nic przepraszał.
- Nie o to pytam.
- Nie chcę odejść,  ale ja już tego nie wytrzymuję i jeśli on mnie nie przeprosi to odejdę. - W moich oczach zebrały się łzy, przełknąłem głośno ślinę nim zdecydowałem się odezwać.
- I zostawisz mnie w tym samego?
- Harry nie mów tak.
- A jak mam mówić? Chcesz odejść, zostawić mnie, chłopaków, fanów.
- Nie chcę, ale ja już nie wytrzymuję tej nieustannej kontroli nad całym moim życiem. - Zaszlochał.
- Dogadamy się z nim, on dobrze wie że nie może cię stracić więc zgodzi się na nowe zasady, ale Louis musisz okazać trochę pokory i nie robić wszystkiego przeciwko niemu.
- Wiem, ale to jest takie przyjemne. - Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy, zachichotałem na widok jego upapranego krwią, zawadiackiego uśmiechu.
- Będziesz od teraz grzecznym chłopcem?
- Będę, ale tylko dla ciebie. - Nachyliłem się aby go pocałować, lecz gdy nasz nosy się dotknęły Louis jęknął z bólu.
- Przepraszam.
- Skurwiel naprawdę zespół nam wieczór.
To miała być ta wyjątkowa noc, a przez ten obity nos musiałem z wszystkiego zrezygnować.
- Wyczyść nosek i chodźmy z nim porozmawiać, to może zostanie nam chociaż coś z tej nocy. - Chłopak obrócił się w stronę umywalki, pochylił się aby nie nachlapać, przez co wypiął się w moją stronę. - Och, jaką ty masz cudowną dupę. - Westchnąłem łapiąc go za tyłek.
- Hej! - Zawołał zaskoczony. - Czy pan Styles na za dużo sobie nie pozwala?
- Nie, pan Styles dopiero się rozkręca. - Chwyciłem go za biodra i przycisnąłem do mojego krocza, aby poczuł jaki jestem twardy.
- Umm, pan Styles chce się bawić. - Wymruczał seksownie, kręcąc tyłkiem. - Powiem im żeby spierdalali. - Wyprostował się, a ja objąłem go chcąc mieć go jak najbliżej siebie.
- Nie, nie możemy. - Jęknąłem. - Napisałem do chłopaków, zaraz powinni tutaj być.
- Uch, jeszcze tych tutaj brakuje.
Doprowadziliśmy się do porządku i wróciliśmy do salonu. Zack tak samo jak Lou, był już o wiele spokojniejszy. Po jakiś pięciu minutach przyjechał Liam, wtedy też kazałem jechać Jake'owi do domu, nie byłem już sam z tymi idiotami, więc ochroniarz mógł wracać spokojnie do domu. Po dziesięciu minutach przyjechał Zayn, a po kolejnych pięciu Niall i Michelle. Usiedliśmy w siedmiu i poważnie, bez nerwów porozmawialiśmy. Zack przeprosił Louis'a za nos, a Louis jego za to co powiedział o jego żonie. W końcu wszyscy razem doszliśmy do porozumienia, Louis obiecał że nie będzie robił niczego bez wcześniejszego powiadomienia ich o tym, a szefowie obiecali że nie będą zmuszać nas do niczego niezgodnego z naszymi przekonaniami. Rozmowy trwały do pierwszej w nocy, a gdy menadżerowie już sobie pojechali, opowiedzieliśmy chłopakom przebieg całego wydarzenia i porozmawialiśmy jeszcze chwilę, o tym czy faktycznie będzie tak jak to tutaj ustaliliśmy. W końcu gdy zostaliśmy sami, była już prawie czwarta, a my byliśmy zbyt zmęczeni na jakiekolwiek igraszki.

****
Ojejka, cały dzień zabierałam się za ten rozdział i gdy w końcu się za niego wzięłam, nie mogłam się od niego oderwać. Jestem z niego cholernie zadowolona i w końcu napisałam moją wymarzoną scenę po bójce 😍 Chociaż to taka prowizorka, ale kiedyś napiszę taką prawdziwą, z dużą ilością krwi i z obmywaniem ran 😍😍 ale to już w jakimś innym opowiadaniu.

Falling In Love Is Different The Second Time ~~ HarryTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang