Chapter 9 (część 2)

515 34 7
                                    

-„Radzę wam się odwrócić, wrócić do tej windy i spadać stąd zanim skąpią wam tyłki."- zagrzmiał znany nam głos, gdy razem z Harley'em wysiadłem z windy na najniższym piętrze MGM Grand Hotel. 

Spojrzałem w tym samym momencie co Harley i zobaczyliśmy mężczyznę, który dręczył nas przez telefon w ciągu ostatnich tygodni, natychmiast poznałem ten głos. To był człowiek Tony'egp.

Siedział  przy biurko, które stało przy ścianie korytarza, podczas gdy dwóch innych wielkich facetów opierali się o drugą ścianę ze skrzyżowanymi ramionami i grymasem na twarzy.

-„Do diabła, obaj rzeczywiście przyszliście,"- powiedział facet, gdy nas zobaczył, z szeroko otwartymi oczami. -„A niech mnie. To będzie interesująca noc ."- roześmiał się.

Po prostu na niego spojrzałem, znudzony -„Gdzie jest Kyah?"- zapytałem.

Facet przewrócił oczami, wstając zza biurka, przy którym siedział. -„Nadal nie rozumiem, czemu ryzykujecie pobiciem się na śmierć dla tej suki."- powiedział, pocierając nos, który jak zauważyłem był czerwony, spuchnięty i na dodatek miał podbite oczy.

Uśmiechnąłem się lekko. To był ten facet, któremu Kyah złamała nos. Przybiję z nią piątkę, gdy już ją zobaczę,

-„Nazwij moją siostrę suką jeszcze raz, a zobaczysz co ci zrobię."- warknął Harley.

Spiąłem się i posłałem mu z boku spojrzenie, które mówiło, miałem nadzieję, to o czym myślałem.

Zamknij się, kurwa

-„Trochę jesteśmy dzisiaj drażliwi, co?"- facet parsknął, ale wywrócił oczami, gdy nie odpowiedzieliśmy. 

-„Jestem Lex, człowiek Tony'ego od.. bezpieczeństwa. „- szeroko się uśmiechnął i wskazał na duże, podwójne drzwi za nim -„Za mną jest wejście do korytarzy The Arena. Wy dwoje jesteście ostatnią para, która przyjechała, więc jeśli jesteście gotowi by wejść, rozbierzcie się."

Harley uśmiechnął się -„Może chciałbyś odwrócić się do jednego z tych całkiem przystojnych chłopaków."

Mentalnie uderzyłem sobie dłonią w twarz. Ten skurwiel zabije nas, zanim wejdziemy do The Arena.

Patrzyłem, jak Lex mruży oczy, a potem się uśmiecha -„Przynajmniej wiem, skąd twoja siostra ma takie bystre usteczka. Przysporzyły jej dosyć kłopotów."

Zacisnąłem pięści.

Czy on był jednym z sukinsynów, którzy ją uderzyli?

Założę się, że był. Musiałem się powstrzymywać ze wszystkich sił, by go nie zaatakować. Zamiast tego nadal zaciskając pięści, zacząłem się rozbierać. Harley poszedł w ślad za mną i wkrótce zostaliśmy tylko w naszych spodenkach do walk(?). Spojrzałem na Harleya który miał na sobie czerwone spodenki, zaklinał się, że przynoszą szczęście odkąd wygrał wszystkie walki, gdy miał je na sobie. Spojrzałem w dół na siebie, nie nazywałem swoich spodenek szczęśliwymi, zazwyczaj otrzymywałem od dziewczyny pocałunek na szczęście zanim wszedłem do klatki w Jed's. Muszę się obejść bez pocałunku przed tą walką. Bóg jeden wie, że nie pocałuję Harley'ego tylko dla odrobiny szczęścia.

Lex podszedł do nas wyrywając mnie z rozmyśleń.

-„Rozstawcie nogi i ręce."- powiedział wskazując rękoma.

Harley i ja zrobiliśmy , tak jak powiedział, podczas gdy dwóch gości za Lex'em skierowało się naszą stronę i zaczęło przeszukiwać. Modliłem się do Boga by nie poklepał mnie w pasie pasa od spodenek. Anna wszyła mi wewnętrzną kieszeń do tych spodenek, bym mógł ukryć telefon, na wypadek gdyby coś poszło źle.

CagedWhere stories live. Discover now