22

3.2K 125 29
                                    

Po kilku dniach proszenia Gabie, w końcu zgodziłem się na spotkanie z jej byłym narzeczonym.

Nie byłem za bardzo do tego przekonany, ale miałem już stanowczo dość jęczenia o to brunetki, więc dla świętego spokoju oznajmiłem jej, że się z nim spotkam.

-Nie chcesz iść ze mną?- spytałem, kiedy zakładałem na siebie koszulkę, ponieważ wiedziałem, że dziewczyna tylko na to czekała.

-Nie. Nie będę wam przeszkadzać. To ma być taka męska rozmowa, a przecież nie wypali, kiedy tam będę, nie?- rozsiedliśmy się wygodnie na moim łóżku -Ale to nie zwalnia Cię przed opowiedzeniem mi później jak wszystko przebiegło- na jej twarzy zagościł ogromny uśmiech, na który prychnąłem rozbawiony.

-Chyba śnisz! Nic Ci nie powiem- wystawiłem w jej stronę język, a ta to odwzajemniła.

-I tak się wszystkiego dowiem- wywróciłem oczami, o czym wstałem z łóżka.

-Niedługo będę.

-Wracam do siebie. Nie czuję się dobrze sama w Twoim domu- również wstała, zmierzając w stronę korytarza -Wpadniesz do mnie później? Rodzice wyjechali- poruszyła dwuznacznie brwiami, na co cicho parsknąłem.

-Widać, że przez te kilka lat zaostrzyłaś pazurki, moja droga- objąłem ją w pasie, przyciągając tym samym bliżej swojego ciała -Podoba mi się to- cmoknąłem ją w policzek, po czym wypuściłem dziewczynę z objęć i przepuściłem w drzwiach -Odprowadziłbym Cię, gdyby nie to, że ta knajpa znajduje się po drugiej stronie- westchnąłem, przeczesując ręką włosy.

-Daj spokój!- machnęła dłonią, śmiejąc się cicho -Umiem sama trafić od siebie, do Ciebie. Nie martw się. Do później!- pocałowałem ją szybko i każde z nas ruszyło w swoim kierunku.

Po około piętnastu minutach byłem już przy dobrze mi znanym barze, do którego często przychodziliśmy z chłopakami jeszcze za czasów liceum. Wszedłem do środka, od razu podchodząc do baru, za którym stał Dave. Przywitałem się z nim żółwikiem, a po chwili brunet postawił przede mną dość spory kufel piwa.

-Co Cię do mnie sprowadza, synu marnotrawny?- spytał, śmiejąc się ze swoich słów.

Dave to dobrze zbudowany gość, sporo po trzydziestce, który prowadzi ten bar od początku jego powstania, tyle, że jego żona zajmuje się rachunkami i różnymi urzędowymi pierdołami, a on porządkiem i jego stanem. Myślę, że to dobry podział.

Kiedy przychodziliśmy w jego skromne progi, zawsze zajmowaliśmy jeden i ten sam stolik i przesiadywaliśmy tam do późnych godzin, a kiedy nie było zbyt dużego ruchu, dosiadał się do nas i razem gawędziliśmy o wszystkim i o niczym, lub oglądaliśmy mecze z innymi klientami jego baru.

Stare dobre czasy.

-Miałem spotkać się tu z Grześkiem. Przyszedł już?- spytałem, rozglądając się za zbyt dobrze znajomą mi twarzą.

-Nie przychodzi tutaj od lat- mruknął brunet, drapiąc się po gęstej brodzie, której jako gówniarze szczerze mu zazdrościliśmy -Podobno jego narzeczona zerwała zaręczyny i poszła do innego- wzruszył jedynie ramionami -Może to i dobrze? Ten buc i tak nie miał zbytniego poszanowania do kobiet i w końcu to do niego wróciło.

-Ta dziewczyna, o której mówiłeś, była moją dziewczyną zanim wyjechałem sześć lat temu na studia. Zerwałem z nią kontakt, a Grzesiek to wykorzystał i gdybym nie przyjechał do Nash'a na ślub, dopuściłbym, żeby za niego wyszła...

-Nash się ożenił?!- mężczyzna wywalił na mnie swoje duże, ciemne oczy, przeczesując ręką włosy.

-Przecież Cię zaprosił, ale byłeś wtedy z Cassy i maluchami na wakacjach- zaśmiałem się głośno, kiedy ten przypomniał sobie to zdarzenie -Starość nie radość!

-Ty! Młody! Nie podskakuj, bo Cię sznurówki wyprzedzają- wywrócił oczami, kręcąc głową -No i co dalej z tą dziewczyną?

-Gadałem z nią i tak jakby mi wybaczyła to zerwanie kontaktu i tak jakby znów jesteśmy ze sobą. To głównie dlatego teraz jestem tutaj i czekam na tego palanta, bo słyszałem, że chciał ze mną rozmawiać.

-Ech... Młody...- znów pokręcił głową -Ty nie wiesz, że dwa razy do tej samej wody się nie wchodzi?!

-Wiem, ale nic na to nie poradzę, że ją kocham- warknąłem, uderzając pięścią w ladę, przez co moje co chwilę popijane piwo niebezpiecznie się zatrzęsło -Ale może to wszytko znów przepaść... Ona od września zamierza się wyprowadzić z Los Angeles i zacząć kolejny rok studiów gdzieś za granicą. Nie chciała powiedzieć mi gdzie ją nosi, ale obiecała, że kiedyś mi powie. Mam jednak nadzieję, że...

-Że co, Cam? Że jak ona wyjedzie, nikomu nie mówiąc gdzie, dalej będziecie ze sobą?! Coś mało prawdopodobne... Posłuchaj, nie chcę wtrącać się w wasz związek, ale kiedy pozwolisz jej wyjechać, nic nie wiedząc o tej podróży, ona przepadnie, zniknie z Twojego życia raz na zawsze, więc jeśli ją kochasz, dowiedz się gdzie jedzie, zanim postanowienia nie zamienią się w czyny.

Usłyszałem za sobą wołanie mojego nazwiska, więc tylko skinąłem głową do mojego starego znajomego i odwróciłem się do Grześka, który od razu zasiadł w naszej loży.

Westchnąłem ciężko i również pokierowałem się w stronę naszej miejscówki, gdzie zawsze przesiadywaliśmy. Usiadłem na przeciwko bruneta, kładąc swoje niedokończone piwo na stole.

-Nie mam za dużo czasu, więc streszczaj się- mruknąłem, rozsiadając się wygodnie.

-Na samym początku chcę Cię przeprosić, że zachowałem się nie fair w stosunku do Ciebie i Gabie. Wykorzystałem okazję, że zostawiłeś ją tu samą i wyjechałeś do tego pieprzonego Londynu. W sumie to dałeś mi wolną rękę, jeśli o to chodzi. Po roku przestałeś jej odpisywać i wtedy ona potrzebowała odpowiedniego wsparcia i kogoś, kto wyciągnie ją z dołka, którego dla niej przygotowałeś. Było już tak dobrze i wtedy Ty znów się pojawiasz i to była tylko kwestia dwóch, trzech dni, a ona znów była Twoja... Widać stara miłość nie rdzewieje- zaśmiał się smutno -Tak, czy siak cieszę się jej szczęściem i chciałem powiedzieć Ci, że serio mi na niej zależało. Te wszystkie laski mogły tylko schować się w jej aurze, którą roznosiła. I możesz wierzyć mi, lub nie, ale nie miałem zamiaru jej skrzywdzić. Kochałem ją... Nadal ją kocham...- przymknął na chwilę oczy i wziął głęboki wdech, kiedy ja nie zmieniłem swojej pozycji od początku jego monologu, cały czas wpatrując się w niego -Nieważne. Było, minęła. Jakoś trzeba żyć dalej...

-Dostałeś nauczkę- warknąłem zbyt ostro, niż zamierzałem -Ale to dobrze, że przemyślałeś swój błąd.

-Nie chcę kłótni. Chciałbym, żeby było tak, jak kiedyś. Wtedy, kiedy siedzieliśmy właśnie przy tym stole, popijając gorzkie piwo, oglądając mecz i dobrze się ze sobą bawiąc. Bez niepotrzebnych lasek i kłótni, które później i tak powstały w sumie z niczego. Wtedy było tak cholernie idealnie!

Oboje rozejrzeliśmy się dookoła, po czym nasz wzrok spoczął na szerokim uśmiechu Dave'a, pokierowanego w naszym kierunku. Niemrawo odwzajemniliśmy gest, znów powracając do rozmowy.

-Myślę, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś, ale zawsze można spróbować- wzruszyłem ramionami, siląc się na szczery uśmiech -Jest i tak jeden problem... Duża ilość naszych strych znajomych wyjechała. Ja też niedługo będę musiał wrócić do Londynu. Ale możemy kiedyś wszyscy się zlecieć i spędzić czas, jak za dawnych, starych czasów.

-Myślę, że to będzie dobry pomysł- wymieniliśmy uśmiechy ulgi i podaliśmy sobie ręce na znak pokoju, który od tej pory miał między nami powstać.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym rozeszliśmy się w swoje strony. On do siebie do domu, a ja do Gabie, która zostawiła na moim telefonia z milion wiadomości i nieodebranych połączeń.

Ach te kobiety...


###

Wszystko toczy się w odpowiednim kierunku... Chyba...

Bez zbędnego pisania, do następnego!

Pozdrawiam!

Siostra mojego najlepszego przyjaciela || Cameron Dallas || Book twoWhere stories live. Discover now