001 Miesiąc.

7 0 0
                                    

02.07.2017          21:55

Niedługo minie miesiąc. Już za, hm... Dokładnie teraz jest 21:56, a więc miesiąc minie za... *sprawdzam konwersacje* Już 21:57, czyli za... (matematyka to moja słaba strona, no i nagle 21:59) Za trzy godziny i siedem minut. Niby miesiąc, ale mam wrażenie, że minęło już pół roku, o ile nie więcej. Czuję ogromną pustkę, tak jakby czegoś mi brakowało. Oczywiste jest to, że brakuje mi go, ale z jednej strony może tak jest lepiej. Za jakiś czas być może napisze (obiecał), ale wtedy chyba będzie jeszcze gorzej. A wiecie co jest najgorsze? Za dwa miesiące się spotkamy i przez prawie rok będę musiała się z nim użerać. Będę musiała słuchać jak śmieszkuje za moimi plecami. Dosłownie za moimi plecami, bo zwykł siadać za mną ze swoim jakże inteligentnym przyjacielem (wyczujcie ten sarkazm). Właśnie... Jego przyjaciel, o ironio jego imiennik. Imiennik to chyba dobre słowo. Zdradzanie imion byłoby z mojej strony odrobinę hipokryzją, zważywszy uwagę na mój nick. Koniec z tymi dygresjami! A więc... Imiennik to jedna z nielicznych (a może jednak licznych) osób, którym z wielką chęcią rozcięłabym ciało na pół, wyrwałabym nerki, a następnie sprzedała, połamała wszystkie żebra, po czym całe ciało spaliła. To przez tego właśnie imiennika wszystko się skończyło. Być może nie piszę z sensem, chociaż mam nadzieję, że się połapiecie. Jeśli nie, w następnym wpisie (?) postaram się to wszystko wyjaśnić. 

W sumie zwalam na imiennika, że to przez niego się owa piękna miłość/przyjaźń (kiedyś wyjaśnię w czym sęk) się skończyła, ale był on jedną z nielicznych osób, która się do tego przyczyniła. Jednak chyba największą winę w tym wszystkim ponoszę ja. Zdaję sobie sprawę, że w tej relacji popełniłam kilka(naście) błędów, które z resztą sukcesywnie powtarzałam, ale zapewne gdyby wszystko wróciło do normy, to byłoby tak samo.

Coraz bliżej do na samym początku wspomnianego miesiąca. Wiem, że z czyjejś perspektywy może się to wydawać zabawne, ale nawet nie wiecie jak trudno żyć z tym, że kochasz kogoś już sporą ilość czasu (chyba półtora roku), a tu nagle nadchodzi moment kiedy musisz o wszystkim zapomnieć. Z dnia na dzień zerwał ze mną kontakt, z dnia na dzień stałam się mu obojętna. 

Czytałam dzisiaj nasze stare rozmowy (październik, 2016). Nie potrafię uwierzyć w to, że owe wiadomości pisała ta sama osoba. Z jednej strony człowiek, który potrafił ze mną pisać po 10 godzin bez przerwy, który starał się mnie rozśmieszyć, który szukał mojej uwagi, który chciał ze mną spędzać czas, który uważał mnie za piękną, wartościową i dla niego ważną osobę. Z drugiej strony człowiek, który nie odpisuje po kilka godzin, który nie chcę ze mną rozmawiać, który mówi, że jednak po tym wszystkim jestem mu obojętna, który na pożegnalną rozmowę rzuca krótkie "przepraszam" i jak gdyby nigdy nic wszystko się kończy.

Koniec spowiedzi.          22:40

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SpowiedźWhere stories live. Discover now