Autor:Doom Song.
Tytuł oryginału:The Fic That Must Not Be Named.FANFIK, KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ
Voldemort siedział w swoim fotelu i wpatrywał się w ogień. Płomienie lizały obrzeża kominka rzucając jednocześnie niesamowite cienie na pokój. Nagle wstał i objął wzrokiem zgromadzonych przy nim Śmierciożerców.
- Kazałem wam tutaj przybyć... - zaczął, lecz przerwał mu jego przydupas, Glizdogon, który wpadł do pokoju, potknął się o dywanik i wylądował u stóp Voldemorta. Czarny Pan pociągnął nosem z pogardą.
- Widzę, że postanowiłeś wykorzystać tę wyjątkową chwilę by publicznie się ośmieszyć, Glizdogonie. - powiedział. Peter wstał, wydał kilka nieartykułowanych dźwięków i zajął swoje miejsce wśród Śmierciożerców.
Voldemort odchrząknął i zaczął ponownie:
- Kazałem wam tutaj przybyć, żeby...
Ale po raz kolejny Czarny Pan zmuszony był przerwać, gdyż coś przypominającego wielkie, okaleczone urządzenie kuchenne wyważyło drzwi do pokoju. Voldemort westchnął i posłał mu mordercze spojrzenie.
- Już ci mówiłem, że nikt tutaj nie ma twojego pierścienia, Sauronie. - rzekł z irytacją. Sauron podrapał się w głowę i zerknął na Śmieciożerców.
- Ale dacie mi znać jeśli go znajdziecie, prawda?
- Tak. - odpowiedział Voldemort gniewnie marszcząc brwi.
- Och. No, to w takim razie będę już leciał.
Sauron stał tam jeszcze przez chwilę, po czym wycofał się powoli i wrócił do swojego własnego fanfika.
Voldemort spróbował jeszcze raz.
- Kazałem wam tutaj przybyć w pewnym konkretnym celu. Najwyższy czas, by Chłopiec-Który-Przeżył stał się Ofiarą Zgonu.
Jego poplecznicy spojrzeli po sobie. W powietrzu zawisło niewypowiedziane pytanie.
- Zgon oznacza śmierć, debile. - warknął Malfoy do pozostałych Śmierciożerców. Rozległo się zbiorowe „acha"; kilka osób kiwnęło ze zrozumieniem głowami.
- Powiedz, mój Panie, czy masz jakiś absurdalnie misterny plan by niepostrzeżenie złapać chłopaka, a jednocześnie zostawić wystarczająco wiele śladów, by ktoś zaczął coś podejrzewać?
- Tak, Lucjuszu, mam. Glizdogonie, przynieś mi granaty, trochę proszku do pieczenia ciasta i trochę tych sztucznych woskowych ust. Potter zginie! - wykrzyknął Voldemort.
Glizdogon drgnął.
- Co? - spytał.
Voldemort wycelował w niego palec.
- NIE WZBUDZAJ MOJEGO WNIEWU!
Peter uciekł z pokoju, a Voldemort z powrotem usiadł w swoim fotelu.
Bycie Czarnym Panem nie jest łatwe.
Dumbledore siedział w swoim gabinecie, otoczony przez Severusa Snape'a, Syriusza Blacka i Remusa Lupina. Dlaczego? Bo tak mówię.
- Obawiam się, że Voldemort może mieć kolejny plan porwania Harry'ego, a przynajmniej tak twierdzi nasz absolutnie oczywisty szpieg, Snape. - powiedział łagodnie dyrektor, spoglądając na Snape'a. Syriusz zmierzył go podejrzliwym wzrokiem.
- A skąd wiadomo, że możemy mu ufać? Był Śmierciożercą. Jego kumple to Śmierciożercy.
Snape tylko uśmiechnął się krzywo.
YOU ARE READING
Minaturki HP
FanfictionTu będę zamieszczać One-shoty innych ludzi (mi się nie chce pisać) .