2

87 2 3
                                    

15 czerwca 2014

-Nie wiem, którą założyć - westchnęłam, pokazując przyjaciółce trzy sukienki - Proszę, doradź mi.

- Ta żółta jest bardziej na piknik na trawie, a biała raczej na plażę, więc według mnie powinnaś założyć niebieską, jest idealna na randkę - odpowiedziała, zajadając się mleczną czekoladą.

- Dzięki za radę.

- Spoko, a gdzie on cię w ogóle zabiera? - zapytała.

- Na spacer - odpowiedziałam, zakładając na siebie niebieską rozkloszowaną sukienkę.

- Tylko?

- Tak, a co ty byś chciała?

- Myślałam, że do jakiejś restauracji czy coś skoro to "randka" - powiedziała, patrząc na mnie nieco dziwnie.

- Nie wiem czy to randka... Ale takie coś też mi odpowiada - lekko uśmiechnęłam się, przeglądając się w lustrze.

- A mi by nie odpowiadało. Wolałabym jednak kolację przy świecach.

- Bo ty się przyzwyczaiłaś do takich rzeczy - westchnęłam - W końcu Bartek praktycznie codziennie dawał ci jakieś prezenty i zapraszał do restauracji czy kina.

- Może i masz rację.

- Dobra, to ja wychodzę, pa - powiedziałam, łapiąc jednocześnie za złotą torebkę i wychodząc.

Nie mogłam się już doczekać, kiedy w końcu zobaczę swojego ukochanego Emila. To miała być nasza dziesiąta randka, więc musiała być idealna i wiedziałam, że on o to zadba. Czekał na mnie przed bramą z bukietem dziesięciu czerwonych róż.

- Dziękuję, kocham cię - powiedziałam, gdy dostałam kwiaty do swoich rąk.

- Możemy już iść - oznajmił i złapał moją rękę.

Przez cały wieczór spacerowaliśmy po parku w blasku gwiazd i księżyca. Było idealnie, tak jak myślałam. O równej północy stanęliśmy pod jednym z drzew obok jeziora. Nie ukrywam, czułam motylki w brzuchu, zresztą jak przy każdym naszym spotkaniu, co było wyjątkowym uczuciem. Emil stanął naprzeciw mnie i odgarnął palcem włosy z mojej twarzy. Czułam jak moje serce bije coraz mocniej.

- Podobało ci się? - zapytał.

- Oczywiście, było cudownie - odpowiedziałam szeroko uśmiechając się.

- A będzie jeszcze cudowniej - również się uśmiechnął po czym uklęknął przede mną i wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko, które po chwili otworzył.

- Nie wierzę... - złapałam rękami tył swojej głowy.

- Wyjdziesz za mnie? - uśmiechnął się jeszcze szerzej, zresztą tak jak ja.

- Oczywiście, że tak! - krzyknęłam z radością w głosie, a Emil założył mi pierścionek na palec po czym ja rzuciłam mu się na szyję a on podniósł mnie i zakręcił. Byłam wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie.

15 marca 2016

Razem z Emilem długo się zastanawialiśmy czy zaprosić moich rodziców na ślub. W końcu nie rozmawiałam z nimi kilka lat, ale jednak rodzice to rodzice i gdyby nie oni to by mnie tu nie było. Dlatego też dzisiaj polecieliśmy do Belgii, aby ich zaprosić. Trochę zaniepokoiłam się, gdy przez dłuższy czas nikt nam nie otwierał. Po około dziesięciu minutach poszłam do sąsiadki z nadzieją, że ona coś wie. Zapukałam do drzwi, w których za chwilę pojawiła się starsza pani z siwymi, kręconymi włosami z drewnianą laską.

- Dzień dobry, czy wie pani może dlaczego moi rodzice nie otwierają drzwi? Wyjechali gdzieś? - zapytałam.

- A to ty nie wiesz? - zapytała ze zdziwieniem.

- O czym?

- Twoi rodzice zmarli w wypadku samochodowym rok po twojej wyprowadzce - oznajmiła.

- Ale jak to? - w moich oczach pojawiły się łzy.

- Wejdź, opowiem ci wszystko w środku.

- Dobrze - odpowiedziałam, dając jednocześnie znak Emilowi, który dalej dobijał się do drzwi domu moich rodziców, żeby przyszedł.

- Twoi rodzice bardzo źle znosili twoją wyorowadzkę, ciągle się kłócili i to chyba też była jedna z przyczyn wypadku - opowiadała - Rozmawiałam z twoją mamą w szpitalu, gdy tylko odzyskała przytomność. Powiedziała, że gdy jechali do sklepu zaczęli się kłócić, właśnie o ciebie. Twojego ojca tak pochłonęła kłótnia że zamiast koncentrować się na drodze krzyczał na twoją mamę. I wtedy wjechał w nich jakiś facet. Zaraz po tej rozmowie zmarła. Dużo osób próbowało się do ciebie dodzwonić, ale bezskutecznie.

- A co z mieszkaniem? Ktoś tam mieszka? - zapytałam.

- Prawa do tego domu masz tylko ty, bo to ty je odziedziczyłaś w spadku.

29 marca 2016

Na razie sama zamieszkałam w swoim dawnym domu w Belgii. Tęskniłam za Emilem okropnie, ale mieliśmy się spotkać już pod koniec kwietnia, więc to tylko około miesiąc rozłąki. W sierpniu po naszym ślubie miał już tu zamieszkać na stałe, na co bardzo się cieszyłam. Dziś z rana poszłam do sklepu na drobne zakupy. Stanęłam na przeciwko regału z pieczywem. Jak zauważyłam został tylko jeden mój ulubiony chleb żytni. Chciałam już po niego sięgnąć, ale uprzedził mnie w tym wysoki blondyn:

- Przepraszam, pani też chciała go wziąć? - grzecznie zapytał.

- Miałam taki zamiar - odpowiedziałam.

- W takim razie proszę - podał mi pieczywo i uśmiechnął się - Łukasz jestem.

- Dziękuję, Wiktoria.

- Może pójdziemy na kawę w zamian za ten chleb? - zaproponował.

- W sumie jestem ci to winna - wyjęłam z kieszeni białą karteczkę, na której napisałam dziewięć cyfr - Tu masz mój numer, zadzwoń jak będziesz miał czas - podałam mu papierek, na co ten jeszcze szerzej się uśmiechnął.

Piłkarska Miłość || Łukasz TeodorczykWhere stories live. Discover now