Rozdział 23 "Srebrny Grzebień"

5.1K 438 342
                                    

                Zostaliśmy siłą wyprowadzeni z sali tronowej przez strażników. Tausa ledwo trzymał się na nogach, dlatego wolną ręką trzymałem go pod ramię i prowadziłem. Czułem i słyszałem, jak krople krwi skapują z naszych ciał na posadzkę tworząc krwawą ścieżkę. Z ledwością powstrzymywałem płacz, gdy hrabia potykał się i odpływał na krótkie chwile. Bez odpowiedniego leczenia mógł zginąć. Obrażenia jakie otrzymał od demona Królowej były zdecydowanie gorsze niż te zadane mi przez Mefistofelesa.

- Proszę... Możecie sprowadzić medyka? – błagałem strażników, gdy dotarliśmy do naszej sypialni. Nikt nawet się nie odezwał, tylko wepchnęli nas brutalnie do pomieszczenia i zamknęli z wielkim trzaskiem. Natychmiast złapałem Tausę w talii i doprowadziłem go do łóżka. Był wycieńczony, ale uśmiechał się jak głupi, gdy głaskałem go po policzku. – Nie śmiej się głupku... To wcale nie jest zabawne!

- Spokojnie... Wszystko będzie w porządku... – zapewnił i złapał mnie za dłoń, przykładając ją do swoich ust. – Dalej nie mogę uwierzyć, że naraziłeś życie by mnie ratować...

- To lepiej uwierz i zamknij się. Widzę, że mówienie sprawia Ci ból. Dostałeś w szczękę, prawda? – westchnąłem ciężko, obserwując wielkiego siniaka na jego policzku i zadrapanie w okolicach brody. Miał ich tak wiele, że nie mogłem pojąć, jak on się w ogóle porusza. Przyjrzałem się też jego klatce piersiowej. Z ledwością unosiła się przy oddychaniu. Na moje oko wyglądało to jak złamane żebro. W głowie powstał mi nawet pomysł, że może przez obecność pieprzonego Mefisto, jego ciało łatwiej znosiło obrażenia.

Chciałem właśnie coś powiedzieć, gdy rozległo się pukanie do drzwi i po chwili w sypialni pojawił się mężczyzna ze skórzaną torbą, a razem z nim Verona. Oboje wyglądali na przejętych, jednak na nasz widok, zrobili się wręcz zdenerwowani. Kobieta bez słowa podeszła do mnie i mokrą szmatką zaczęła ocierać moje zadrapania i rozcięcia. Z tej bliskości widziałem, jak ze złości zaciskała zęby. Wszystkim wydawało się, że to my odpowiadamy za śmierć Królowej. Nikt nawet nie uznał zniknięcie mężczyzny w czerni za podejrzane.

Drugi z tej dwójki, najprawdopodobniej medyk, zajmował się tymczasem Tausą. Ostrożnie z chirurgiczną precyzją zszywał duże rozcięcia i nastawiał wykręcone kości. Nie obeszło się bez krzyków bólu oraz głośnych trzasków stawów. Po policzkach hrabiego strumieniem płynęły łzy, a gdy po jakichś dwóch godzinach mężczyzna w końcu skończył swoją pracę, podał Tausie leki. Podejrzewałem, że były to jakieś specyfiki przeciwbólowe.

- Rozprawa w celu rozstrzygnięcia sprawy o zabójstwo Królowej Carony, odbędzie się jutro rano. Nie liczyłbym na uniewinnienie. – oznajmił medyk, po czym złapał za torbę i wyszedł. Służąca jeszcze przez chwilę patrzyła na nas, aż w końcu sama odwróciła się, żeby odejść, jednak w ostatnim momencie zatrzymał ją delikatny głos Tausy.

- Moja Pani... – szepnął tym uwodzicielskim głosem, którym raczył każdą kobietę w swojej posiadłości. Mimo niewielkiego zasobu swoich sił, udało mu się skłonić Veronę, aby podeszła do niego z zachwytem. Nachyliła się nad nim i przytaknęła, a ja nie mogłem wyjść z podziwu nad jego umiejętnościami. – Jesteśmy niewinni... Zostaliśmy wszyscy oszukani. Musisz nam pomóc...

~✿~

Obudziłem się wcześnie rano. Całe moje ciało było odrętwiałe z bólu. Z wielkim trudem podniosłem się i rozejrzałem po pomieszczeniu. Tausa nieprzerwanie trzymał mnie za rękę i spał jak dziecko. Nie chciałem go budzić, bo dobrze zdawałem sobie sprawę, że do świtu pozostała co najmniej godzina. Dookoła panował półmrok. Oparłem się o poduszkę i lekko ścisnąłem dłoń mężczyzny. Była zimna i gdybym nie widział, jak jego klatka piersiowa unosi się spokojnie, pomyślałbym, że coś jest nie tak. Maści, który używał medyk, wyraźnie mu pomogły. Niektóre siniaki już zdążyły zblednąć, chociaż widać było, że jego stan nie poprawił się tak bardzo.

Valmont Shadows (Yaoi Story)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz