Rozdział 1 - Powrót

561 49 2
                                    

Mei zawsze zastanawiała się nad sensem bycia księżniczką. Nigdy nie pragnęła być kimś ponad innymi, czasem nawet uważała swoją rangę za niestosowną. Ludzie, którzy nie urodzili się w rodzinie królewskiej nie byli wcale gorsi od niej, wręcz przeciwnie - ludzie, którzy żyli poza zamkiem przynajmniej zgadzali się ze swoim losem, ona uporczywie próbowała go przełamać. Dlatego uważała ich za kogoś cenniejszego od siebie. Zawsze stawiała życie innych ponad swoje, Soo-Won uważał, że nie doprowadzi jej to w życiu do niczego. Może i miał racje, ale kto by go słuchał? Mei nie byłą skora do słuchania się starszych, a już na pewno nie swojego brata, który nawet nie potrafił przygruchać sobie kobiety do zamku. Kochała go bardzo mocno, ale nie znosiła w nim tego, że nie potrafił jej zaakceptować takiej jaka jest( i za to, że ciągle zmuszał ją do grania w Shōgi). Czy to było aż tak trudne do zrozumienia? ( Gre w Shōgi też to dotyczy)

Ubrana w najznakomitsze szaty, w których czuła się bardziej jak przystrojony kogut niż człowiek opuściła barwny ogród, który zdecydowanie był ostatnim miejscem jakie pragnęła pożegnać. Gdy spojrzała na powóz w jakim na dotrzeć na zamek Hiryuu próbowała wrócić się do ogrodu, jednak ręka Soo-Wona jej to uniemożliwiła. Chłopak nadstawił swoje ramię jakby pragnął ją złapać w powietrzu. Obawiał się jej dotknąć, ponieważ wiedział doskonale jak to się dla niego skończy. Mei zawsze uderzała go w to samo miejsce, czyli jego twarz. Ich miłość do siebie była okazywana w wyjątkowy sposób. (Heh)

- Zejdź mi z drogi. - wymamrotała nie ukrywając przed bratem swojego niezadowolenia. Soo-Won obiecał jej, że tym razem nie będzie musiała odgrywać tej całej szopki związanej z jej szlachetnym urodzeniem. Najwidoczniej określenie kłamliwego gada jakie nadała mu Mei było niezwykle trafne. Chłopak pomachał przed nią przepraszająco rękoma. Był niezwykle speszony, jednak nadal próbował zachować swój serdeczny uśmiech.

Soo- Won był starszym bratem Mei, ale nie tylko, dziewczyna traktowała go jak swojego najlepszego przyjaciela mimo iż czasem pragnęła dobyć swego miecza i odciąć mu głowę podczas snu. Zawsze się o nią troszczył, ale odkąd zginął ich ojciec jego nadopiekuńczość stała się dla niej wręcz upierdliwa, a on zanadto ostrożny. Ostatnio nawet zaczął dziwnie się zachowywać, ciągle znikał, spędzał zbyt dużo czasu ze swoim doradcą Kye-Sookiem, któremu dziewczyna też pragnęła uciąć głowę nie jeden raz i ku jej zdziwieniu przestał ją zmuszać do grania w Shōgi. Nigdy nie darował jej partii grania w tą durną grę, dlatego Mei zaczęło już to niepokoić.

- Przecież cieszyłaś się na tą podróż, powóz raczej tego nie zmieni prawda? - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a w jego zielonych oczach pojawiły się malutkie iskierki. Miał w sobie coś, co przyciągało do niego ludzi. Jego wewnętrzne ciepło, jasne włosy które delikatnym spięciem opadały mu na lewe ramie, subtelna uroda pięknego mężczyzny oraz szczupła postura przedstawiały go w jeszcze pogodniejszym świetle. Wydał jej się bardziej kobiecy niż ona. Nigdy nie potrafiła się na niego gniewać, co było jej najgorszą słabością.

- Niby nie zmieni, ale jeśli jeszcze raz postanowisz przebrać mnie w taki strój. - dłonią przejechała po kunsztownym brzoskwiniowym kimonie, które obszyte były złotymi nićmi we wzorzyste kwiaty. - wepchnę ci figury z twojego Shōgi do gardła.

Soo- Won cofnął się o krok do tyłu. Mei prychnęła rozbawiona kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Żartowałam. Wracając do powozu, pojadę konno. - uśmiechnęła się pogodnie poklepując go po ramieniu. Soo-Won westchnął cicho. Nie potrafił zrozumieć swojej siostry i tego, dlaczego tak kurczowo odrzucała od siebie wszystkie królewskie wygody. Mei odeszła po czym wraz ze swoją służącą Misą skierowała się ku stajniom.

Po jakimś czasie Mei przytargała na plac swojego karego konia po czym z pomocą służby wsiadła na niego przeklinając w duchu swoje wyjściowe szaty. Nie przejmowała się tym, że wyglądała głupią, wystrojona księżniczka na koniu. Kto by pomyślał? Wymaszerowała za mury zamku wsłuchując się w stukot kopyt konia. Nagle przeszył ją dreszcz. Poczuła na sobie czyiś wzrok, który ją zaniepokoił. Rozejrzała się po okolicy, jednak wszystko wydawało jej się być pozornie normalne. Zmusiła konia do przebycia trasy wzdłuż otaczających posiadłość murów. Koń zatrzymał się i głośno zarżał cofając się gwałtownie do tyłu. Niebezpieczeństwo, które skrywał zamek przeraziło niewinne zwierze. Zaskoczona Mei próbowała uspokoić ogiera, jednak ją samą ponownie przeszył ten sam co przedtem zimny dreszcz. Ktoś ją obserwował? Ktoś z zamku? Ponownie się rozejrzała, jednak nikogo nie dostrzegła.

" Co u diabła?! " - pomyślała.

Dziewczyna już miała zamiar zsiąść z konia i ponownie się rozejrzeć, jednak w tym samym czasie powóz, w którym jechał jej starszy brat opuścił mury zamku. Zmuszona do kapitulacji pognała za stukotem kół oraz uderzeniach kopyt koni. Spojrzała za siebie lecz nie dostrzegła nic niepokojącego. Strażnicy na koniach zasłaniali jej cały widok na zamek. Mei zbita z tropu postanowiła skupić się na podróży mimo iż czuła złą aurę wiszącą w powietrzu. Pognała konia próbują odgonić od siebie wszystkie nurtujące ją myśli.

Zamek Hiryuu zawsze wywoływał u Mei skrajne emocje i tym razem nie było inaczej. Kiedy dostrzegła go unoszącego się nad skalistym wybrzuszeniem przyspieszyła. Najlepsze wspomnienia z okresu jej dzieciństwa powróciły, a uczucia związane z tym miejscem odżyły na nowo. Zapomniała o wszystkich troskach, które ją dotąd męczyły, gdy w końcu dotarło do niej kto czeka na jej przybycie za murami zamku Hiryuu. Jej wysokość cesarz Il, którego ceniła za wielkie serce i ciepło jakie jej okazywał, gdy się nią opiekował, jego córka Yona, którą bardziej traktowała jak swoją młodszą siostrę niż księżniczkę królestwa Kouki oraz Hak.

Skrzywiła się.

Hak.

Sama nie wiedziała dokładnie, co o nim myśleć, odkąd sięgała pamięcią zawsze się z nim wykłócała. Dogryzali sobie w każdej nadarzającym się chwili, ciągle ze sobą walczyli i między innymi za to dostawali bury od generała Han Joo- Doha. Mimo wszystko chronił ją przed jej ojcem, który wcale nie był tak idealny jak wyobrażali to sobie ludzie czy choćby nawet Soo Won. Zawsze stawał po jej stronie nawet jeśli za to solidnie oberwał. Nigdy jej nie lekceważył, opiekował się nią jak młodszą siostrą, uczył wszystkiego co potrafił, nawet posługiwania się miecza. Dzięki Hakowi doskonale opanowała naukę fechtunku. Irytował ją niemiłosiernie, jednak kochała go równie mocno co Yone czy Soo Wona.

Powóz wbił się na żwirową drogę, a stukanie kopyt dochodzące od koni powoli ustępowało. Wkrótce pokonał on skaliste wybrzuszenie i wtargnął na zamek z wielkim impetem. Straż podziwiała kunszt całego widowiska, ludzie wiwatowali na cześć lorda Soo Wona ciesząc się jego przybyciem, a sama Mei zdołała nawet umknąć pomiędzy straże. W międzyczasie zdołała wyciągnąć ozdobę ze swoich włosów, która uporczywie ciążyła jej podczas jazdy. Złociste włosy opadły delikatnymi falami na jej ramiona.  Uroda Mei onieśmielała, swoim pięknem dorównywała nawet samej księżniczce Yonie. Tłum zwrócił na nią swoją uwagę. Zdziwienie jakie wymalowane było na ich twarzach wcale jej nie wzruszyło. Była znana jako księżniczka o upadłej koronie, którą sama z siebie zrzuciła. Dziewczyna jechała kłusem za powozem brata nie zważając na zaciekawiony jej osobą lud. Gdy tłumy zniknęły powóz zatrzymał się z cichym piskiem na placu otoczonego strzelistymi cyprysowymi dachami. Czerwony Pałac okazał się być wielkim smokiem chroniącym swoich poddanych. To miejsce wywołało u Mei kolejny przypływ wspomnień nad którym nie potrafiła zapanować.

Kary ogier zatrzymał się za powozem, a dziewczyna przytrzymując się konia próbowała sama zejść na ziemie, jednak w tym stroju okazało się być to trudniejsze niż przypuszczała. Czerwień złości spowiła jej bladą twarz. Czując wielki dyskomfort w swoich ruchach niezgrabnie przechyliła się i przerzuciła nogę na jeden z boków konia po czym próbowała się zsunąć. Wyglądało to komicznie, gdy poirytowana dziewczyna zaczęła zwisać uporczywie trzymając się grzbietu konia. Normalnie poradziłaby sobie bez żadnego problemu lecz przez strój który miała na sobie nie była w stanie nawet wykonać tak prostej czynności jak ta. Teraz naprawdę pragnęła głowy Soo Wona w swoich dłoniach. Nagle zamarła, gdy poczuła jak czyjeś dłonie obejmują ją w tali pomagając jej przy tym zejść z wierzchowca. Dostrzegła tylko znajome jej doskonale niebieskie oczy, które z iskrami rozbawienia wpatrywały się w jej zakłopotany wyraz twarzy.

" O cholera..." - pomyślała, gdy mężczyzna postawił ją na ziemie.

- Hak?!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ohayo ponownie :*

Jeszcze raz dziękuję za czytanie mojego ff i zachęcam do oddawania swoich komentarzy oraz polubień. Jak obiecałam rozdział jest znacznie dłuższy od poprzedniego i może nie dzieje się w nim wiele, ale zapewniam, że w dalszych częściach fabuła się rozwinie. Mei już raczej nie będzie miała problemów z zejściem z konia (brawo Mei xD).

Serdecznie pozdrawiam :*

Meixlex

Szkarłatna więź II Akatsuki No Yona [REMONT] Donde viven las historias. Descúbrelo ahora