#3

2.6K 516 139
                                    

Sicheng miał koszmary.

Yuta nigdy nie dręczony podobnymi problemami, nie miał pojęcia jak powinien postąpić, aby jakoś ulżyć swojemu nowemu współlokatorowi. Ponieważ nie potrafił znaleźć żadnego sensownego rozwiązania, zgodził się, żeby od czasu do czasu sypiał z nim w jednym łóżku.

Japończyk przestał normalnie sypiać zmuszony do przejażdżki prawdziwą karuzelą emocji. Bliskość Sichenga wywoływała fale gorąca, które raz za razem zalewały jego ciało. Niewielka odległość jaka ich dzieliła, sprawiła, że cała sytuacja wydawała mu się wyjątkowo intymnta i pragnął chłonąć ich wspólne chwile całym sobą. Nawet jeśli nie widział twarzy młodszego zbyt wyraźnie, obecna perspektywa wystarczyła, żeby zrozumiał, że z bliska jest jeszcze piękniejszy. Pełne usta prosiły, by skraść im pocałunki, prosto spomiędzy lekko rozchylonych w zaproszeniu warg. Delikatny zapach waniliowego płynu do kąpieli namiętnie pieścił wszystkie zmysły Yuty, a pod zwieńczonymi długimi rzęsami powiekami kryły się najpiękniejsze oczy, w jakie dane mu było spoglądać. Taki wyidealizowany obraz nakreśliła jego wyobraznia, która mimo wielu prób nie potrafiła odnaleźć w aparycji Chińczyka najmniejszej choćby niedoskonałości.

Nie widział tego, że Sicheng drży lekko, męczony sennymi marami, nie umiejąc sobie poradzić w nowym otoczeniu, z dala od ludzi, którzy zawsze go wspierali. Nie miał pojęcia o lęku z jakim codziennie przekraczał próg sali, pełen obaw, że kolejny raz nie zrozumie zadanego mu pytania, na co ogrom studentów parsknie gromkim śmiechem. Nigdy nawet nie  rozmawiał z Chińczykiem, więc nie miał pojęcia, że popołudniami zamiast zwiedzać miasto stara się znaleźć jakąś dorywczą pracę. Że boi się powrotu do biednego domu, z którego wreszcie udało mu się wyrwać. Yuta widział jedynie maskę młodego Chińczyka, który wiecznie promiennie się do niego uśmiechał, nie zdając sobie sprawy ile kosztuje go zachowanie pozorów.

A fakt, że mógł mieć go obok siebie tak blisko był dla niego najważniejszy i przyczyny tej dziwnej prośby zupełnie go nie interesowały. Liczyły się tylko ich wspólne chwile, a te, z upływem czasu zdarzały się coraz częściej. Jeśli zaraz po przebudzeniu mogli udawać, że nic się nie stało, czyż nie był to wygodny układ dla obojga? Każdy otrzymywał dokładnie to, czego chciał.

- Twoja obecność mnie uspokaja - oświadczył mu któregoś dnia, a wyznanie to sprawiło, że Yuta na chwilę oderwał się od książek.

- Słucham?

- Twoja obecność mnie uspokaja. Ostatnio mam dużo stresu, więc to dla mnie duża pomoc. Powiedz, jeśli ci to przeszkadza. Zauważyłem, że nie możesz przeze mnie spać.

Koreański Sichenga mocno się poprawił w ciągu paru tygodni, ale jego wypowiedzi wciąż brzmiały jak zdania wycięte z tłumacza. Yuta zamknął gruby tom podręcznika do anatomii i zerknął na młodszego lekko marszcząc brwi.

- Śpię normalnie.

Uwielbiał, kiedy ich spojrzenia się spotykały i miał szczerą nadzieję, że Sicheng nie widzi jaką budzi w nim to ekscytację.

Chłopak natomiast oblizał spierzchnięte usta i uciekł wzrokiem gdzieś w bok czując, że bystre oczy Japończyka przeszywają na wylot jego duszę. Nigdy nie przyznałby tego otwarcie, ale czasem miał co do niego złe przeczucia i chciał uciec jak najdalej, nawet jeśli starszy nigdy nie zachował się wobec niego krzywdząco. Znajdował w jego spojrzeniu coś niepokojącego.

- Czułem jak gładzisz mnie po włosach.

Japończyk na moment wstrzymał oddech starając się określić czy przypadkiem nie wyczuł w głosie chłopaka pretensji.

- Nie chciałem cię obudzić. Drżałeś, więc próbowałem cię uspokoić. Nie zrobię tego więcej - obiecał, posyłając mu przepraszający uśmiech.

Liczył na to, że jakoś uspokoi chłopaka, ale długo towarzyszyła im wyjątkowo niezręczna cisza. Widział, że młodszy zastanawia się nad czymś, wpatrując się we własne stopy, dlatego postanowił dać mu czas.

- Dziękuję. - Usłyszał w końcu niemal bezgłośny szept, żeby chwilę później zobaczyć ten piękny uśmiech, dla którego całkowicie się zatracił.

Od tamtej pory rozmawiali ze sobą zdecydowanie częściej i chociaż nadal pozostawała to jedynie krótka wymiana zdań, Yuta odkrył, że głos Chińczyka, głęboki i wyjątkowo męski, zupełnie nie pasował do jego kruchej osoby. Im więcej odnajdywał w nim sprzeczności, tym bardziej chłopak go przyciągał i fascynował. Wspólne noce stały się dla obojga czymś zupełnie naturalnym, a Yuta sam często pytał Sichenga czy nie chciałby z nim spać, aby oszczędzić młodszemu kłopotliwych próśb.

Akademik | yuwinWhere stories live. Discover now