-Nie ma jej ! - do gabinetu najwyższych wpadł niebieskooki brunet, rozkładając ręce - Zniknęła!
Mężczyzna siedzący na skórzanym fotelu za mahoniowym, uniósł wzrok i morderczym wzrokiem spojrzał na demona, który mimo swojej wrodzonej pewności, teraz wydawał się speszony.
-Jej czyli kogo? Lepiej, żebyś nie mówił o niej.- warknął szatyn.
-Vievienne Bishop uciekła, Ethanie. - brunet przełknął ślinę.
••••
Ciemne niebo przecięły błyskawice. Skrzekliwy śmiech unosił się po cmentarzysku czarnych wiedźm.
Kobieta, blada jak trup i o ustach w kolorze krwi, stanęła na środku cmentarza, rozglądając się z psychopatycznym uśmiechem po opustoszałym miejscu. Udało jej się uniknąć śmierci, a teraz czas by wdrożyła swój plan w życie. By wskrzesiła swoje siostry, których los mogła podzielić.
-To właśnie dziś siostry! - krzyknęła, unosząc ręce do góry - Zacznie się wypełniać przepowiednia! - zaczęła krążyć wokół nagrobków, a następnie dodała szeptem - Doprowadzę nas do tego, do czego moja babka nie była wstanie nas doprowadzić...
Wyciągnęła zza paska swoich skórzanych spodni i różdżkę, którą następnie uniosła ku nocnemu niebu, pełnym gwiazd.
-Powstańcie duchy zmarłych wiedźm, które zostały nie słusznie strącone do piekielnych bram!- wykrzyczała - Powróćcie i stańcie u mego boku!
Zaczęła recytować zaklęcie wskrzeszenia.
Vievienne była potężna i to na tyle by przywrócić do życia dwadzieścia tysięcy czarownic, które również grzeszyły swą mocą, ale nie tak jak ona.
Ziemie rozstąpiły się, a rośliny znajdujące się na cmentarzu zaczęły więdnąć.
Nagrobki zaczęły się rozsypywać w gruzy, a spod tych gruzów, zaczęły na powierzchnię wydostawać się wiedźmy skazane na śmierć.
Tak o to Vievienne Bishop stała otoczona przez dwadzieścia tysięcy czarownic.
Oblizała przesuszoną wargę i uniosła kącik ust. Czuła chłód bijący od wskrzeszonych trupów, bo ma razie jej siostry nimi były. Trupami, których ciała w dotyku przypominały kostki lodu.
-Witajcie wśród żywych...- szepnęła.
••••
W tym samym czasie, w Lawrence, na cmentarzu rozpadł się jeden grób. Słychać było stłumiony krzyk z podziemi, przepełniony strachem.
Na powierzchnię wydostała się dłoń, która wyglądała tak jakby białą kartkę ktoś ubrudził ziemią. Z podziemi wydostała się młoda kobieta o brązowych włosach, które sięgały do jej ramion.
Była wychudzona oraz wystraszona.
Biała sukienka, w której została pochowana była cała umorusana piachem, tak jak właścicielka. Zielonymi oczyma, dziewczyna rozglądała się po cmentarzu, na którym była sama.
------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że prolog się spodobał :)
YOU ARE READING
The Prophecy || Supernatural
Fanfiction'To zabawne, że będąc martwą zaczęłam doceniać życie.' --------------------------------------------------------------------------- |Za jakiś czas wstawię tu opis|