Rozdział 1

146 10 12
                                    

Obudziłem się w furgonetce, jechaliśmy po jakiejś wyboistej drodze, bo całym pojazdem dosyć mocno trzęsło. Z bolącą głową podniosłem się do siadu, jedną ręką pomasowałem swoje czoło odgarniając grzywkę z oczu. Rozejrzałem się mętnym jeszcze wzrokiem po pomieszczeniu i jak oparzony cofnąłem się w kąt, gdy tylko zobaczyłem jakieś ludzkie sylwetki. W pojeździe było ciemno, duszno, ale za to dużo miejsca. Dostrzegłem dokładnie pięć postaci. Nagle pojazdem mocniej zarzuciło, przez co przewróciłem się i uderzyłem głową o posadzkę. Syknąłem z bólu, a zaraz przy swojej osobie poczułem obecność jeszcze kogoś. Uniosłem głowę a przed twarzą miałem małą dziewczynkę, która bardzo uważnie przyglądała mi się swoim wystraszonym wzrokiem.

-HyeMi, chodź tutaj...Słyszysz co do ciebie mówię?! – powiedziała szeptem jakaś kobieta, a dziewczynka szybko odbiegła w jej stronę.

Ponownie usiadłem i zacząłem się zastanawiać, kto tu jest i dlaczego się tutaj znajdujemy. Niepewnie przeleciałem wzrokiem po furgonetce i przez chwilę jeszcze rozważałem czy aby na pewno się odzywać. Jednak jeśli wszyscy byliśmy w tej samej sytuacji, to warto by było się zapoznać, żeby później łatwiej było się stąd wyrwać.

-Umm...też was napadli? Wiecie w ogóle dokąd jedziemy? – nabrałem powietrza w płuca i dopiero po głośnym wypuszczeniu zapytałem.

-Nas tak, stałyśmy na przystanku czekając na autobus. – rzekła kobieta, do której właśnie wtulała się mała dziewczynka.

-Mnie też napadli. – rzekł jakiś męski głos.

-Jak to napadli? To nie zgłosiliście się w związku z tym ogłoszeniem? – zapytały naraz dwa głosy, jeden męski a drugi żeński.

-Ogłoszenie? – spytałem zaciekawiony.

-Było ogłoszenie, jakaś klinika wynalazła lek i proponują 20 000 won od osoby. Potrzebują ludzi, którzy zgodzą się na przetestowanie eksperymentalnego leku. – powiedział uradowany chłopak.

Wytrzeszczyłem oczy, nie miałem bladego pojęcia o co chodzi. Nagle pojazdem mocniej zarzuciło, a po nim rozniosły się stłumione krzyki dziewczyn. Najwidoczniej musieliśmy wjeżdżać pod jakąś górkę, ponieważ poczułem jak moje ciało nieznacznie leci w tył. Po chwili zaczęliśmy wjeżdżać w zakręty, mogłem stwierdzić tylko jedno. Droga była pod górkę i do tego bardzo kręta. Ciągnęła się tak przez dłuższą chwilę, aż w końcu pojazd mocno zahamował. Wszyscy polecieliśmy w kierunku kierowcy, a już po chwili usłyszeliśmy, że z pojazdu ktoś wysiada, dokładniej dwie osoby. Rozległ się dźwięk zamykanych drzwi od pojazdu, następnie chrupiący pod ciężkimi butami śnieg.

Chwilę później drzwi gwałtownie się poruszyły i zaskrzypiały, a za nimi można było słyszeć szepty mężczyzn. Drzwi się uchyliły a przez nie zajrzeli do środka dwaj, podobni wiekowo mężczyźni. Jeden z nich, niższy i krępy wskoczył do bagażnika. Rozejrzawszy się dookoła podszedł do małej dziewczynki i zaczął ją odciągać. Mała zaczęła się szarpać i cicho jęczeć, starsza kobieta wystraszona zdołała tylko wydusić z siebie:

-Zostawcie ją! – już chciała wstać i rzucić się na chłopaka, jednak ten jej odpowiedział.

- Spokojnie nic jej nie będzie, niedługo się zobaczycie. – zaśmiał się gorzko, a na usta drugiego, stojącego na mrozie wkradł się kpiący uśmiech.

Ponownie zatrzasnęli drzwi, a my wszyscy siedzieliśmy oniemiali. Dało się słyszeć jeszcze jak HyeMi się buntuje i płacze. Potem wszystko ucichło, wcześniej jeszcze jacyś ludzie wołali między sobą nazwę jakiegoś cholernego leku, następnie cisza po HyeMi i szepty ludzi. Musieliśmy chwilę poczekać, zanim poczuliśmy jak pojazd się kołysze na boki od wsiadających do niego osób. Naliczyłem jedną dodatkową osobę, czyli teraz było ich trzech. Jechaliśmy nadal górską drużką, która ani myślała stać się mniej wyboista, czy kręta. Wszyscy postanowiliśmy usiąść w jednym miejscu, żeby nie latać po całym pojeździe. Obok mnie siedziała skulona blondynka, w trakcie jazdy zdążyliśmy się już wszyscy wstępnie poznać. Dowiedziałem się, że blondynka ma na imię Jess i jest starszą siostrą HyeMi. Był jeszcze Mark z dziewczyną, którzy zostali zwerbowani przez ogłoszenie. Najciszej wraz ze mną siedział DongWo, nieco starszy ode mnie chłopak. Po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy coś nas wszystkich nie łączy, co takiego musieliśmy uczynić, że życie postanowiło nas ukarać w taki sposób. Przymknąłem oczy udając się w świat wspomnień z nadzieją, że coś mnie olśni, bądź po prostu szybciej minie mi czas podróży.

__________________________________

Chyba jednak będę dodawać codziennie. Bardzo się cieszę, że wam się spodobało. Nie przestawajcie, kochajcie to fanfiction. ❤❤

Mountain Trap | JungkookWhere stories live. Discover now