Lvl. 10

135 8 1
                                    


Trwało to już kilka tygodni, te głębokie spojrzenia, które przecież zawsze między nimi były, ale teraz wyczołgały się na światło dzienne, odnalazły swoje imiona, przestały ukrywać się za czymś, co wcześniej mąciło ich wolność. Te ich splecione wieczorami palce, języki poznające coraz lepiej obce kiedyś usta, te noce, podczas których nie było okrzyków rozkoszy, ale jednak zasypiali najpierw po prostu przy sobie, później razem, niczym nierozłączna jedność. 

 Rozwiązywali sprawy, pili herbatę, wyszywali sobie nawzajem uśmiechy i kłócili tylko o drobne sprawy, jak ludzki mózg w lodówce. 

A potem Sherlock się przestraszył. Przestraszył bólu, który wisiał gdzieś nad nim, niczym groźba, choć nie był zupełnie nieunikniony. Przywykł do słabości ludzkich, obserwował je latami, a teraz przez głupią chemię w mózgu pozwolił się wciągnąć w wir, który może wyrzucić go w każdej chwili  i śmiertelnie poturbować. 

Gdzieś w umyśle Johna również czyhała myśl, że Sherlock może złamać mu serce, ale nie była w stanie się przedrzeć. Watson nie myślał tymi kategoriami, był szczęśliwy, a jedyne, czego się obawiał, to ewentualne niezręczne pytania i dziwne spojrzenia na ulicy. Siedział na kanapie w salonie, gdy zauważył, że Sherlock patrzy na niego smutnym wzrokiem. 

- John, ja.. Myślę, że musimy to skończyć. 

- Co dokładniej?

- To.. cokolwiek jest między nami. 

- Co proszę?! 

- Jesteś mi drogi, jak nikt wcześniej i.. 

- I to jest niby powód?!

- Nie, nie przerywaj, zrób to dla mnie.Zastanawiałem się, czy powiedzieć Ci prawdę, ale myślę, że na nią zasługujesz. To może mnie zniszczyć, dekoncentruje mój umysł, przecież już byłeś wykorzystywany w jakichś chorych gierkach Moriarty'ego tylko dlatego, że mi na Tobie zależy. Wiesz, jakie wiedziemy życie, a ludzi będą zamieniać moje słabości w broń. Teraz jest jeszcze gorzej, nie wiem, jeśli kiedyś nie mógłbym Cię ochronić, jeśli nie dałbym rady..

- Ah, a więc tym właśnie dla Ciebie jestem? Słabością? - John wziął głęboki oddech, czuł łzy złości wzbierające się pod powiekami. 

- To nie tak, wiesz dobrze, po prostu moje przywiązanie stanowi..

- Nie rób tego, Sherlock. Błagam Cię, nie zaczynaj znowu jednego z tych swoich monologów, nie używaj mądrych słów, nie staraj się mnie przekonać. Nie jesteś cyborgiem bez uczuć, możemy zginąć każdego dnia, musisz to wiedzieć, a Ty starasz się zrobić z tego wymówkę. Bo się boisz. Ale nie o to, że coś nam się stanie, znam Cię zbyt dobrze, Sherlock. Boisz się własnych uczuć, boisz się zaangażować, boisz się przyznać sam przed sobą, że nie jesteś cholerną maszyną! - Czemu dałem się w to wciągnąć, mogłem się domyślić, Sherlock i związek? Dobre sobie. Przecież go znam, wiadomo było, że mnie zrani, prędzej czy później. Że też on zawsze musi coś spieprzyć, powiedzieć o jedno zdanie za dużo!   - Zaryzykuj choć raz, na siedem piekieł, pozwól sobie na szczęście, jeśli ma być ono beze mnie, niech tak będzie, ale nie pozwolę Ci odejść tylko dlatego, że boisz się własnych uczuć! Widzę, jak na mnie patrzysz, jak często ostatnio się uśmiechasz, nie dam Ci  z tego zrezygnować. 

Sherlock patrzył na partnera osłupiały, nie wiedząc co zrobić. John miał rację, cholera, jasne, że miał rację. Zaszkliły mu się oczy. Tego też się obawiał, zawsze rani tych, którzy go kochają. Ale nie Johna, tego nie może tak zostawić. Podszedł, do stojącego nad nim mężczyzny i objął go tak mocno, że niemal boleśnie. Czuł jego zapach, wbił palce w wełniany sweter.

- Przepraszam, John. Zdaje się, że tym razem to ja okazałem się idiotą. 

*

Nie mówili już o tym. Znali się zbyt dobrze, na słowa. Bolało, ale John przyzwyczaił się, że życie z Sherlockiem nie należy do najłatwiejszych. Potrafił go czytać i obserwować, po tylu latach nie mógłby się zrazić jedną z paranoi detektywa. Spojrzał na niego nadal lekko wilgotnymi oczami, wplótł palce w ciemne loki i przyciągnął mężczyznę do przepełnionego emocjami pocałunku. 

_____ 

Ugh, miałam z milion lat przerwy, nie wiem do końca gdzie mogłabym to poprowadzić, bo nie sądzę, by udało mi się odnaleźć w pisaniu fanfika, który opiera się na różnych historiach typu ,,John i Sherlock poszli do kina/rozwiązali sprawę zaginionego kota/cokolwiek". Chociaż kto wie, może spróbuję, przynajmniej raz na jakiś czas. 

Jak na razie mam nadzieję, że jakoś to wychodzi, nie umiem obiektywnie ocenić swojej pracy, więc no.. 

Ekhem, znikam *puff* 

Johnlock (tak jakby)Where stories live. Discover now