chapter four 'photography'

59 13 9
                                    

Chłopak kolejny raz musiał słuchać krzyków rodziców. Wrócił ze szkoły i zawsze to samo. Cieszył się jednak, że chociaż jego siostra nie musi tu być w tej chwili. Miała spędzić jeszcze trzy godziny w szkole. Ominął salon z którego dobiegały krzyki i pobiegł do swojego pokoju. Jednak zanim zaszył się w swoim pokoju zajrzał do drugiego pokoju w którym spała jego najmłodsza siostra. Dziwne, że krzyki rodziców jej nie obudziły. Wyglądała jak mały spokojny aniołek. Chociaż ona jedna nie musiała przejmować się wiecznymi awanturami w domu. Może miał dopiero piętnaście lat, jego siostra dziesięć, a to maleństwo ledwie kilka miesięcy dobrze widział co się dzieje i chciał chronić swoje siostry przed czym tylko mógł. Gdy był pewny, że z małą wszystko dobrze uciekł do swojego pokoju. Nadal słyszał krzyki rodziców. Kłócili się jak zawsze. Starał zająć się nauką matematyki, ale nie mógł się skupić. Nagle krzyki rodziców przerwał płacz jego siostry, ale oczywiście nikt z dorosłych nic sobie z tego nie zrobił, więc to on musiał iść do dziecka. Wziął małą dziewczynkę na ręce i zaczął uspokajać. To w jego rękach była spokojna, nie w rękach swojej matki, czy swojego ojca, oni byli potworami dla swojego dziecka. Dla wszystkich dzieci, które mieli. Kiedy mała się uspokoiła, matka weszła do pokoju. Wtedy zaczęły się kolejne krzyki i pretensje. Po co ją dotykał, przecież spała. Kiedy zaczął się bronić matka jedynie uderzyła go w policzek i kazała iść do swojego pokoju. Siostra znowu zaczęła płakać. Kobieta wyszła za chłopakiem z pokoju i zostawiła tak płaczące dziecko. Wtedy obiecał sobie, że tej małej istotce nigdy nie stanie się krzywda, bo jej płacz był najgorszym co w życiu słyszał.

~

Wróciłyśmy z Kim z zakupów. Brunetka była przejęta jak nigdy, od zawsze uwielbiała szukać okazji w małych sklepikach. Ja nie mogłam się skupić na tym co tak bardzo ją pochłaniało, byłam zbyt zajęta myśleniem o całej tej legendzie, która miała niezliczoną ilość wersji i której nikt nie był pewny. Kiedy moja przyjaciółka poszła do pokoju rozpakować swoje zakupy ja jedynie zdjęłam buty i poszłam zapukać do drzwi pokoju Ashtona, bo domyślałam się, że tam go zastanę. Otworzył mi, jednak kiedy wyszedł szybko zamknął za sobą drzwi jakby bojąc się, że mogę zajrzeć do środka i zobaczyć coś czego nie powinnam.

- Możemy porozmawiać? – zapytałam patrząc na chłopaka.

- O czym?

- Mówiłeś mi, że nie wiesz nic o legendzie... A mieszkasz dokładnie w tym domu w którym niby kiedyś popełniono morderstwo.

Chłopak jedynie wzruszył ramionami i poszedł do salonu, poszłam za nim i usiadłam na kanapie.

- Wiem, że to ten dom, ale nigdy nie działo się tu nic dziwnego, wiem tylko, że ludzie mówią różne rzeczy, o tym domu, o tym co się tu działo, o mnie, bo tu mieszkam. Jestem typem odludka, do tego mieszkam w domu, który jest przeklęty przez szatana, nie dziwie się ludziom, że uważają mnie za wariata, kto inny chciałby mieszkać w takim miejscu – chłopak cicho się zaśmiał, to był pierwszy raz kiedy słyszałam jego śmiech.

- Ja bym chciała – powiedziałam szczerze – serio nigdy nie działo się tu nic? Nic nie widziałeś, nie słyszałeś?

- Nie, to normalny dom, a ludzie rozpowiadają plotki.

- Nie będzie ci przeszkadzać jak się trochę tu porozglądam?

Nic nie odpowiedział tylko wstał i poszedł do siebie nim skończyłam zdanie. Uznałam to za pozwolenie więc się ucieszyłam. Wstałam i poszłam do pokoju w którym siedziała Kim.

- Jemy coś? – zapytała przyjaciółka, a ja się zgodziłam. Po coś kupiłyśmy jedzenie, lodówka świeciła pustkami, jakby ten chłopak nic nie jadł. Były tam tylko jajka i masło. Chleba jakaś marna resztka. Postanowiłyśmy zrobić makaron. Znalazłyśmy garnki i inne potrzebne naczynia. Kim zajęła się krojeniem warzyw a ja przygotowywałam inne rzeczy potrzebne do zrobienia obiadu.

- Te garnki są stare i brudne, czy on ich nie używa?

- Kim, przestań, to niegrzeczne tak mówić, może cię usłyszeć...

- Ale ona ma racje – usłyszałyśmy za swoimi plecami, Kim wzdrygnęła się ze strachu, a ja jedynie odwróciłam głowę w stronę chłopaka – nie umiem specjalnie gotować, zwykle coś zamawiam, albo odgrzewam w mikrofalówce.

Chłopak usiadł przy stole w kuchni i patrzył się na nas, myślałam, że chciał nam pomóc, ale on tylko patrzył. Czułam jak nas obserwuje. Każdy jeden ruch.

- Będziesz jadł? – zapytałam na co chłopak zaprzeczył. Siedział tak jeszcze chwilę aż zabrał książkę z którą przyszedł i wyszedł. Pewnie wrócił do swojego pokoju.

- Dziwny... Tak jak ty Layla – Kim nałożyła makaron na talerze i postawiła je na stole, zaczęłyśmy jeść.

- Nie jestem dziwna...

- Jesteś, chcesz przeszukiwać mu dom! Nawet nie licz na to, że ci pomogę, po obiedzie idę posiedzieć za domem i korzystać ze słońca.

Faktycznie pogoda dziś była słoneczna, zrobiło się dużo ładniej jak wróciłyśmy do domu, nie dziwię się więc Kim, że postanowiła iść się poopalać. Ja miałam inne plany. Szybko zjadłam obiad i pozmywałam po sobie. Nie chciałam zostawiać brudnych talerzy przyjaciółce, czy chłopakowi, który nawet nic nie jadł. Poszłam do pokoju i przebrałam się w luźne i wygodne ubrania, włosy związałam w wysoki kucyk i byłam gotowa na moje szukanie. Zaczęłam od salonu. Przyglądałam się starym obrazom. Meblom. Wszystko tutaj mogło być tak istotne, pod warunkiem, że było z czasów morderstwa. Wyglądało na takie. Raczej nikomu nie chciałoby się wymieniać starych mebli na nowe stylizowane na stare. To nie miało sensu. Podeszłam do półki z książkami. Była pełna najrozmaitszych powieści, nowel i tomów wierszy. Wszystkie miały okładki idealnie do siebie dopasowane i nie było jednej, która odstawałaby od innych. Wyciągając kolejno każdą z książek natknęłam się na album. W środku były same poniszczone czarnobiałe zdjęcia. Usiadłam na podłodze przed szafką na książki i zaczęłam je oglądać. Same rodzinne fotografie. Rodzice z dziećmi, z jednym, dwójką, a na jednym zdjęciu z trójką. Kilka zdjęć tej rodziny wisi w korytarzu. Pewnie to jedni z właścicieli, wyglądają na szczęśliwych. Zdjęć nie było wiele, może dwadzieścia parę. Na odwrocie niektórych była data, ale wszystko było tak zamazane, że nie mogłam doczytać roku. Odłożyłam album na półkę i poszłam na korytarz przyjrzeć się wiszącym tam zdjęciom. Oglądałam tylko te stare. To one mnie ciekawiły. Jedno było takie samo jak to z albumu, ale większe. Rodzice i trójka dzieci. Chłopak, dziewczyna i jedno maleństwo na rękach matki. Wszyscy uśmiechnięci, oprócz starszego syna, on wydawał się jakby naburmuszony. Przyglądałam się zdjęciu i twarzom każdego z ludzi na nim uwiecznionych kiedy nagle ramka spadła, a ja odskoczyłam na drugi koniec korytarza. Spojrzałam na podłogę gdzie była rozbita ramka i zdjęcie, które leżało tyłem do góry. Powoli z bijącym sercem podeszłam do niego i je podniosłam. Na odwrocie był napis „I. 28-04-1929". Czyli już wiem, że nie prawdą jest, że od 1904 do 2002 nikt tu nie mieszkał. Bo jak widać mieszkał... Może legenda faktycznie była tylko legendą. Ale z drugiej strony ramki nie spadają same bez powodu. Do tego kiedy ktoś patrzy się na zdjęcie. Coś mogło ją zrzucić. Albo ktoś. Ktoś kto może chcieć mojej pomocy i może dawać mi znaki.

Albo Kim ma racje i oglądam za dużo horrorów.


>> #ghostboyff <<

× ghost boy ×Where stories live. Discover now