1.3.4

667 21 0
                                    

SCE­NA IV

Loch pod­ziem­ny w ko­ście­le Św. Ja­na, wko­ło trum­ny kró­lów pol­skich, w głę­bi ma­ły oł­tarz. Przed oł­ta­rzem stół okrą­gły — jed­na lam­pa i krze­sło. Pre­zes spi­sku sam je­den sie­dzi za sto­łem — w czar­nej ma­sce i z si­wy­mi jak śnieg wło­sa­mi... Wi­dać scho­dy pro­wa­dzą­ce na gó­rę do ko­ry­ta­rzów ko­ściel­nych, na scho­dach szyl­dwach wid­ny do po­ło­wy

PRE­ZES

sam

Ciem­na ja­ski­nio tru­mien, znam ja cie­bie!

Nie­raz w te pro­chy iskrę my­śli kła­dłem,

Bu­dzi­łem kró­lów, ser­ca ich od­ga­dłem,

Dzia­ła­li... w dzie­jach jak na ja­snym nie­bie

Ni­g­dzie czer­wo­ne nie pa­da­ły pla­my. —

Gdy­by­ście, kró­le, z tru­mien dziś po­wsta­li,

Lu­dzie by rze­kli: «O, zna­my was! zna­my!

Sta­rzec nam o was mó­wił, że­ście bia­li

Ja­ko anie­li... Tak nam sta­rzec pra­wił».

Jaż bym tron nie­ska­la­ny Po­la­ków za­krwa­wił?

Rzu­ci­łem się w ot­chła­ni spi­sków czar­ne cie­nie,

Za­pa­lo­nej mło­dzie­ży szty­le­ta­mi wła­dam,

Mam sto rąk, sto szty­le­tów... gdy chcę, sto ran za­dam;

Wzrok mój przy­tę­piał dłu­gim wie­kiem, lecz sum­nie­nie

Ma by­stre oczy, wi­dzę, że świa­tło za­ga­sło.

Le­piej przy Wa­szyng­to­nie by­ło umrzeć...

SZYL­DWACH

Ha­sło!...

GŁOS

Win­kel­ried!

SZYL­DWACH

Tę­dy!

scho­dzi do lo­chu za­ma­sko­wa­ny w ubio­rze księ­dza

KSIĄDZ

Pre­zes wszyst­kich nas ubie­głeś.

PRE­ZES

Nie dziw się, że mię w gro­bach pierw­sze­go spo­strze­głeś,

Sta­rość mię pro­wa­dzi­ła.

KSIĄDZ

Po­wiedz mi, pre­ze­sie,

Jak się to skoń­czy?

PRE­ZES

Nie wiem.

„Kordian" J. SłowackiegoWhere stories live. Discover now