Rozdział 21

1.1K 69 14
                                    

- Ile nam jeszcze zostało? – zajęczała Rose, już z trudem wchodząc po schodach.

- Jeszcze tylko dwa piętra, jedna biegająca zbroja, prawdopodobnie Irytek, dwa stopnie pułapki i będziemy na miejscu – odparł James, doskonale się bawiąc. On wręcz wskakiwał po schodach. Natomiast Blue miała problemy z równomiernym oddychaniem.

- Na Merlina, przestań się tak szczerzyć, bo rąbnę cię jakimś zaklęciem – wręcz wydyszała.

- No nie poddawaj się. Jeszcze tylko trochę.

- James błagam cię zlituj się nade mną.

- Skoro wszyscy tam weszli to ty też dasz radę.

- Nie wierzę, że Peter sam tam wszedł – rzekła i zatrzymała się na chwilę, żeby odetchnąć.

- Petera zabrał Syriusz na miotle – powiedział James, a Rose uniosła głowę. W jej oczach czaiły się mordercze iskierki.

- Na miotle? – zapytała z wściekłością. – Ty chyba sobie żartujesz.

- Niestety nie. Wszyscy polecieli. Nikt nie chciał ze mną iść więc zabrałem ciebie.

- No teraz to cię zamorduję.

- Najpierw musisz mnie złapać – zawołał i zaczął wskakiwać po stopniach ze śmiechem. Jęknęła i pobiegła za nim. Wolała nie zostawać sama w tym pustym, nieużywanym korytarzu, przez który teraz przechodzili. Biegła więc za Jamesem w takim tempie, że on co chwila musiał się zatrzymywać i sprawdzać, czy Rose jeszcze żyje. W końcu jednak dobiegli na sam szczyt zamku. Rose odetchnęła i uśmiechnęła się. Weszła na ostatni schodek i w tym momencie jej noga natrafiła na pustkę. Dziewczyna z cichym okrzykiem upadła na ziemię, a jej noga ugrzęzła w stopniu pułapce. James obejrzał się na nią i... wybuchnął głośnym śmiechem. Rose jęknęła i miała ochotę czymś w niego rzucić. Niestety chwilowo nie miała nic przy sobie. James po dłuższej chwili złapał ją za ręce i wyciągnął z pułapki.

- Nie ma za co – powiedział James, a Rose walnęła go w tył głowy. – Ała, za co to?

- Za to, że nie zabrałeś mnie na miotle, jak prawdziwy gentleman.

- Wypraszam sobie. Ja ci tutaj zorganizowałem romantyczny spacer po zamku, a ty jeszcze wybrzydzasz.

- Romantycznym spacerem nazywasz wbieganie po kilku piętrach i pocenie się jak Peter na egzaminach?

- Skąd ty bierzesz te porównania – zaśmiał się James i ruszył w głąb korytarza. Rose ruszyła za nim. – Jak się bawiłaś na imprezie z okazji wygranej? – zapytał Potter, zerkając na nią kątem oka. Dziewczyna uniosła brwi, ale nie mogła ukryć rumieńca ekscytacji.

- Dobrze. Trochę rozmawiałam z Syriuszem.

- I jak poszło?

- Mhm, dobrze, zgaduję – powiedziała i zaczęła dokładnie przyglądać się swoim dłoniom. Uśmiech Jamesa zaczął powoli rosnąć, aż w końcu osiągnął rozmiary wręcz horrendalne. Rose patrzyła na to z niepokojem.

- Wy... - zaczął James.

- Nie, to nie tak jak myślisz – przerwała mu panna Blue. Potter od razu przygasł.
                ><

Rose czuła się blisko Syriusza tak bezpiecznie. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale jego ręka na jej plecach, była jedynym co mogło ją uspokoić. Nie chciała, by ją puszczał. Położyła mu głowę na ramieniu, czując jego oddech na szyi. Bujali się delikatnie, bo Rose nie była dobrą tancerką, a Syriusz dużo już wypił. Chociaż na to nie wyglądał to był naprawdę pijany. Dlatego pozwalał sobie na taką bliskość.
Teraz nie ciążyły na nim żadne bariery, które w pełnej świadomości sobie stawiał. Był tu z dziewczyną, którą kocha, z dziewczyną, której bliskości pragnął już od bardzo dawna.
Gdy piosenka się skończyła, Syriusz chwycił dziewczynę pewniej za rękę.

Huncwoci - Początek Końca [UKOŃCZONE]Where stories live. Discover now