Rozdział 3

23 7 3
                                    

   Arun jak zwykle siedział w garażu, grzebiąc w autach. Jego rodzice prowadzili warsztat samochodowy, a on odziedziczył po nich techniczną smykałkę. Miał wyczucie w tych sprawach, a naprawa klawiatury czy doprowadzenie do porządku spadającego łańcucha w rowerze to nie był dla niego żaden problem.

Kiedy do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka od roweru podniósł głowę.

- Cześć, Walt! - powiedział, szybko wycierając smar w koszulkę.

- Hej – zaparkował rower. - Gotowy na jutro?

- Jasne. Zostało tylko ustawić oświetlenie. - Turniej Rycerski na zamku w Horst Hill co roku był wielkim wydarzeniem, jak na taką mieścinę jak Avalon. Jak zawsze pod koniec czerwca większość rozmów dotyczyła tego. Jednak w tym roku Turniej dla Aruna był czymś szczególnym. Po raz pierwszy miał kierować sekcją sprzętową. Niektórym wydawało się dziwne, że takie wydarzenie obsługują nastolatkowie, ale to była już tradycja, że lokalne liceum brało czynny udział, zarówno w przygotowaniach, jak i w samym Turnieju. Praktycznie połowa szkoły była zaangażowana w projekt, a ci co nie byli, najpewniej przyłączą się na samym festynie, jako publiczność.

- A tobie jak idą przygotowania? - spytał kolegę.

- Dobrze. Muszę tylko zanieść sprzęt do ostrzenia - odparł Walt.

   Arun uśmiechnął się. Chłopak, mówiąc ,,sprzęt", miał na myśli replikę miecza długiego. Walt należał do bractwa rycerskiego i od kilku lat brał udział w Turnieju. W tym roku jednak po raz pierwszy miał walczyć w starszej grupie. Mimo że Walter nie okazywał tego, chłopak wiedział, że się stresuje występem, dlatego postanowił nie poruszać już tematu walk rycerskich.

- Słyszałeś, że w tym roku Melisa też będzie występować?

- Serio? Dostała się? - zdziwił się Walter. - Czeka nas niezłe widowisko.

   Melisa chodziła do szkolnej grupy tanecznej. Trzeba przyznać, że tańczyła naprawdę dobrze, ale jeszcze nigdy nie wybrano jej do reprezentacyjnej grupy na Turniej.

- Fakt. Ale ona nie ma się co martwić, w końcu to jej żywioł. - wzruszył ramionami Arun.

- A więc od nas nieobsadzone są tylko Nan i Cao? - zapytał.

    Walter był tym chłopakiem, do którego wzdychała połowa dziewczyn w szkole. Wysoki, umięśniony blondyn, w dodatku przypominający niektórym z jakiegoś powodu Peetę Mellarka z ,,Igrzysk Śmierci". Uczący się niemal wybitnie. Normalnie cud, miód i orzeszki. Gdyby tylko chciał, mógłby mieć każdą, ale Arun doskonale wiedział, że to nie w stylu kolegi. Wbrew pozorom, był on typem samotnika, i nie potrzebował poklasku oraz sławy na szkolnym korytarzu, a do bractwa rycerskiego wstąpił, by podbudować swoją pewność siebie, bo przed obcymi ludźmi był dość nieśmiały. Jednak wiedział o tym tylko on i dziewczyny, gdyż przyjaźnili się chyba od zawsze. Wiele osób było zdziwionych, dlaczego największe ciacho w szkole przyjaźni się z taką osobą, jaką był Arun. Chłopak bowiem spełniał niemal wszelkie wymogi, by nie podobać się większości lokalnych dorosłych i bardziej konserwatywnej części młodzieży. Długie, czarne włosy spięte w kucyk, tatuaż, oraz fakt, że wiecznie chodził ubrany w ciemne kolory sprawiały, że przez większość ludzi uznawany był za metala i potencjalnego chuligana, czyli nie przymierzając, źródło problemów. To w końcu nie towarzystwo dla chodzącego ideału! W innych kręgach być może zdobyły popularność, ale nie w tym ,,zaściankowym zadupiu", jak sam często określał to miasto. Jednak pozory myliły także w jego przypadku. Na czarno ubierał się ze względów praktycznych – na tym kolorze nie było widać smaru. Tatuaż powstał, ponieważ się tym interesował, a długie włosy nosił, bo lubił – i nie było w tym żadnej filozofii.

- Nie, Nancy będzie pomagać rodzicom przy koniach – odpowiedział Arun, po chwili namysłu. - A Wiewiórka nie wiem.

- A propos Caohime, wiadomo już coś o tym chłopaku?

- Nie. Pamięta tylko swoje imię. Cao mówiła, że jej ojciec uważa to po prostu za efekt szoku pourazowego.

- Aha. W całym mieście już szumią o wydarzeniach z soboty.

- Można było się tego spodziewać po Avalon. Jedna osoba coś powie, a ,,Miejska sieć monitoringu" dowie się o tym i rozgłosi to całemu miastu - parsknął Arun, mając na myśli te starsze panie, których uwadze nic nie umknie.

- Choć w tym wypadku mogłyby sobie dać spokój. Na jego miejscu nie chciałbym, by robiono z tego sensację.

- Fakt. Ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? - powiedział brunet pseudo filozoficznie. - Miejmy nadzieję, że ta plotka szybko ucichnie.

- Racja. - zgodził się.

   W tym momencie zadzwonił telefon Waltera. Chłopak przeprosił przyjaciela i poszedł za garaż odebrać. Wrócił po kilku minutach.

- Muszę iść. - odparł po powrocie. - Rodzice.

- Spoko - powiedział Arun.

Chłopcy pożegnali się, a blondyn wsiadł na rower i szybko odjechał. 

Wataha |Wolno pisane|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz