5. A może się zmienisz?

221 11 0
                                    

Po jego słowach zapadła dość długa i dzwoniąca w uszach cisza. Ta informacja kompletnie zbiła mnie z tropu, przez co stałem jak wryty między szefem a nowym gościem nie wiedząc na kogo spojrzeć. Po chwili jednak odzyskałem głos

- Żartujesz prawda? Nie zmusisz mnie do tego, żebym pracował razem z nim. Nawet o tym nie myśl Phone... Po za tym po co nam nowy pracownik? Sam sobie wspaniale radze...

-Nie żartuje, mówię całkiem poważnie. Nathan jest tu po to, żeby pomógł nam odzyskać dobre imię pizzerni po tym incydencie. 

- A czy ta pizzerina kiedykolwiek miała jakieś dobre imię? - Zakpiłem.

Phone zignorował moją uwagę, bo mówił dalej poważnym tonem

- Już niedługo odbędzie się kolejne przyjęcie urodzinowe, na którym my jak i animatroniki musimy wypaść wybornie, dlatego pierwszym waszym wspólnym zadaniem będzie wyczyszczenie ich od stóp do głów, nie pomijając ani jednej śrubki.

- Bez urazy, ale nie zamierzam robić z nim niczego wspólnie... 

Spojrzałem w stronę Nathana, ale on jedynie stał parę metrów dalej i gapił się tempo w podłogę. Jednak nagle zauważył, że mu się przyglądam, na co posłał mi delikatny uśmiech.

- Ale musisz - Uśmiechnął się - Mam jeszcze jedną wiadomość dla ciebie Afton. Twoje przerwy skracają się o piętnaście minut, przez co zostało ci jedynie dwadzieścia pięć na popołudniową drzemkę.

Posłałem mu mordercze spojrzenie, przez co zrobił mały krok do tyłu. 

- Nie patrz tak na mnie, wcale nie chce dla ciebie źle... Po prostu martwi mnie twoje uzależnienie od tytoniu, a gdy będziesz mieć krótszą przerwę to spalisz go mniej.

Ani trochę mu nie wierzyłem i już miałem coś powiedzieć, ale on dodał jeszcze

- Szmatki i płyny czyszczące znajdziecie tam gdzie zawsze, czyli pod zlewem w kuchni. Powodzenia chłopaki.

Po tych słowach udał się w stronę jednego z korytarzy i zniknął za zakrętem. Znowu zapadła cisza. W sali zostałem tylko ja i nowy pracownik. Technicznie rzecz biorąc, mógłbym go teraz stąd wykopać albo powiedzieć masę obraźliwych słów na temat jego spodni, jednak wpadłem na lepszy pomysł. Uśmiechnąłem się sztucznie i powiedziałem

- Kuchnia znajduje się niedaleko toalet w tamtym korytarzu, zlew stoi obok lodówki której raczej ciężko nie zauważyć. Mam nadzieje, że tam trafisz bez problemu i że wykonasz nasze zadanie jak najlepiej... 

- Oczywiście panie Akon! - Wykrzyknął entuzjastycznie na co bardzo się dziwiłem.

Głos miał delikatny i nade wszystko cichy, przez co nie pasował zupełnie do mojego szorstkiego tonu.

- Afton. - Poprawiłem go z zażenowaniem.

Chłopak pobiegł w wskazane miejsce i również zniknął.

- Chyba pomiatanie nim będzie łatwiejsze niż myślałem - Odezwałem się do siebie - Będzie robić wszystko co mu każe... Nie wygląda na kogoś o mocnych nerwach, ale może mi się jeszcze przydać...

Wdrapałem się na scenę i odsunąłem kurtynę szybkim ruchem, jednak od razu tego pożałowałem. Cały kurz zbierający się od paru tygodni zwalił mi się na głowę.

- Cholera! - Krzyknąłem.

Strzepnąłem z siebie szary pył, zeskoczyłem na dół i znalazłem się na zapleczu. Zapaliłem światło i moim oczom ukazały się cztery animatroniki wpatrzone we mnie swoimi wielkimi ślepiami. Chica, Bonnie, Foxi i Freddy. Stały nieruchomo pod ścianą w nierównym rzędzie również całe zakurzone. Podszedłem powoli do Freddiego uśmiechając się.

My Purple Heart #2Where stories live. Discover now