Twenty Three

367 59 50
                                    

Ludzie uświadamiają sobie pewne rzeczy z czasem, potrzebują je przetrawić, oswoić się z nimi i zaakceptować aktualny stan rzeczy. Tak już po prostu jest. Ja też miałem w tamtym czasie kilka rzeczy do przyswojenia, ale cóż zakopałem je tak głęboko jak głębokie jest gardło Lisy. A więc dziś dotrzemy do tego co sprawiło, że w moje ręce wpadła łopatka, która miała mi pomóc je odkopać.

Czytałem tekst z książki próbując przyswoić do swojego mózgu choć trochę informacji, ale jak zwykle kiedy to przychodziło mi uczyć się fizyki nic z tego nie wychodziłem. Rozumiałem poszczególne słowa, ale kiedy składałem je w zdania nagle wszystko traciło sens, a ja miałem ochotę zrzucić się z mojego okna.

Jednak moje uczenie się przerwało skrzypienie moich drzwi, w których stał On. Spojrzałem się zdezorientowany na jego sylwetkę. Lekko się uśmiechał, opierając się o wcześniej wspomniane drzwi. Niebieskie włosy jak zwykle były ułożone w każdą stronę świata przez co wydawały się miękkie, co z kolei powodowało, że miałem ochotę wtopić w nie swoje dłonie. I na bokserki Caluma w kaczki jego oczy - jego zielone oczy świeciły całą galaktyką, a patrząc na tego człowieka na moje usta cisnęło się tylko jedno słowo: sztuka. Michael Clifford był moim prywatnym kawałkiem sztuki i w tym malutkim momencie oślepiony tym uczuciem nie bałem się tego przyznać.

- Hej. - Gdybym nie siedział to bym upadł, ponieważ jego głos był taki delikatny i spokojny.

Chwila, chwila, stop kowboju, co ty znowu pleciesz. Luke uspokój się.

- Elówa, co tam cię do mnie sprowadza? - Co. I to nie takie co, ze znakiem zapytania tylko takie puste, jak moja głowa w tym momencie. Zielonooki tylko zaśmiał się sprawiając, że jego nosek uroczo się zmarszczył i podszedł bliżej.

- Byłem w okolicy i postanowiłem wpaść. A przeszkadzam? - Niepewnie się na mnie spojrzał spowrotem robiąc krok do tyłu. Spojrzałem się na moją książkę od fizyki, a następnie znów w te oczy o kolorze zieleni.

- Ty nigdy mi nie przeszkadzasz. - Powiedziałem miękko, prawie szeptem, a on za to posłał mi naprawdę najpiękniejszy uśmiech na tym wszechświecie. Usiadł obok mnie na łóżku i przechylił lekko głowę wciąż się uśmiechając. - Co?

- Naprawdę cię lubię. - Spojrzał się na mnie intensywnie, jakby chciał, żebym zrozumiał. W tamtym momencie nie zrozumiałem, nie w tamtej chwili, ale skoro słuchacie tej historii to pewnie domyślacie się, że kiedyś zrozumiem, a może nawet szybciej niż myślicie.

- Ja ciebie też, ziom. - Kto? Co ja wygaduje, za chwilę spłonę z niezręczności jaka w tej chwili zapanowała.

Jego oczy w tym momencie przestały świecić i stały się matowe, jakby smutniejsze, przez co każda komórka w moim ciele chciała sprawić, żeby gwiazdy znowu tworzyły w nich nasze prywatne konstelacje. Chłopak siedział w ten sposób, że jedna z jego nóg zwisała z łóżka, podobnie jak moja, więc szturchnąłem jego stopę moją stopę, a on uniósł na mnie swój wzrok. Posłałem mu niewinny uśmiech na co on też się lekko uśmiechnął i potrząsnął swoją głową. Odszturchnął mnie, na co zwęziłem lekko oczy. Ten kapeć zaczął wojnę. I może, ale tylko może moje oczy również patrząc na niego miały w sobie blask, którego nie było jak patrzyłem na wszystkich innych.

Jadłem moją kolacje jaką było trzy kanapki z serem i pomidorem, ale to nie istotne. Istotne w tym momencie było to, że dokładnie pół godziny po wyjściu Mike'a (czyli w momencie mojego posiłku) do mojej jaskini inaczej pokoju weszła ciotka Amanda i usiadła na moim łóżku. To było tak zaskakujące, że aż pomidor spadł mi na podłogę.

- Luke. - Kiwnęła mi uśmiechając się ciepło. Czy wylądowałem w innym wszechświecie? - Wiesz przyszłam porozmawiać, o Michaelu.

- O Michaelu? - Spojrzałem się na nią zdziwiony.

- Tak, o nim głuptasie. - Roześmiała się, przez co naprawdę opcja z równoległym wszechświatem wydawała się prawdopodobna. - Widzę jak na niego patrzysz.

- Ja na niego patrzę, to znaczy patrzę, ale kto by tego nie robił, mam na myśli jest przystojny, to znaczy... yyy... jak na niego patrzę?

- Tak, jakbyś widział najpiękniejsze dzieło sztuki. - Cóż za ironia. - Luke, też kiedyś miałam swojego Michael'a, ale go straciłam, nie trać swojego.

- Miałaś? - Musicie mi wybaczyć, ale tej historii nigdy nie słyszałem. Ciotka tylko się zaśmiała, chociaż bardziej brzmiało to jak nieprzyjemne skrzeczenie.

- Nazywał się John, był moim przyjacielem, oparciem, wszystkim. Wiedziałam, że z nim nic nie jest niemożliwe, podziwiałam go. Zawsze krążył mi po głowie. Kiedy się uśmiechał uginały mi się kolana, a z nim cała rzeczywistość była... lepsza. Chciałam go w każdym aspekcie mojego życia, potrzebowałam go by oddychać, ale przez to, że oboje udawaliśmy, że nic do siebie nie czujemy oprócz przyjaźni utraciłam go. W końcu miał dość tych podchodów i znalazł sobie kogoś innego, to, że nigdy mu nie powiedziałam co czuje to największy błąd mojego życia, nie popełniaj moich błędów, Luke. - Ścisnęła moje ramie, następnie wstając. - Sprzątnij też w tym pokoju, bo masz tu taki burdel, że za chwilę przyprowadzę tu panienki do towarzystwa i otworzę interes, tylko sprzątnij jeszcze tego pomidora, co za młodzież w tych czasach. Ludzie głodują, a tu pomidory walają się nie podłodze. - Puściła mi jeszcze oczko i wyszła.

W tej chwili byłem bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek w życiu. Zdezorientowany wszystkim, ciotką, mną i Michaelem i samymi myślami.

Myślami, o tym, że tak naprawdę lubię kiedy Michael zwraca na mnie uwagę, że uwielbiam patrzeć w jego oczy, o tym, że jest w mojej głowie nawet wtedy kiedy go nie chcę. Również uwielbiam kiedy wystarczy, że mam świadomość, że znajduje się blisko mnie i robi mi się ciepło na sercu. Kocham kiedy uśmiecha się do nie w ten sposób, taki inny, kiedy śmieje się z moich żartów nawet wtedy kiedy nie są śmieszne i rozumie mnie szczególnie kiedy wszyscy inni już przestali nadążać włącznie ze mną.

Ale to nic nie znaczyło prawda?

I tak, właśnie tego dnia Amanda Hemmings dała mi moją łopatkę, ale była ona za mała i plastikowa, abym odkopał całość, ale wystarczyło to aby odkopać tyle, aby zasiać ziarenko niepewności. A mówiłem na początku, że ta postać odegra ważną rolę w tej historii.





Ahoj załogo!
Mam nadzieję, że rozdział jest okej. Ja dziś umieram i uprzedzam, że jest niesprawdzony.
Tak btw jutro mija cztery miesiące odkąd udostępniłam prolog do tego ff
Jeju jestem dumna
Tak więc zapraszam do spamienia mi na tt na hasthagu, który przypominam brzmi #TeenageDreamsFF
Jak tam u was? Jak wrażenia po rozdziale? Wszyscy zdrowi?
Kocham was,
Wasza DoDo xx

Teenage Dreams «Muke af»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz