ROZDZIAŁ XV: Patron zniszczenia.

87 29 2
                                    

Victoria

Olał mnie. No, po prostu, autentycznie mnie olał!

Ostatnio zauważyłam, że Evander dziwnie się zachowuje. Owszem, nadal jest tym skrępowanym nerdem, który kręci się gdzieś po kątach z Artiagą omawiając nowy odcinek jakiegoś serialu, ale w jego spojrzeniu jest coś... nowego, nieodgadnionego. Zawsze był małomówny i zdarzało się, że ucinał jakiś temat, nie chcąc wyjaśnić dlaczego, ale obecnie robi to nazbyt często. Do tego, ignoruje mnie i Sherry'ego, na rzecz spędzania czasu z Danielle i jej ekscentrycznym przyjacielem, który chyba gra w zespole w Rocky's, ale nie jestem pewna. Początkowo myślałam, że on i Dana są razem, zaraz jednak odrzuciłam ten pomysł, bo, nie oszukujmy się, ale ta dwójka pasuje do siebie jak pięść do nosa.

Nie wiem, czy to przez tę sprawę zabójstw stałam się drażliwa na takie rzeczy, ale jedno było pewne - coś tutaj zdecydowanie śmierdziało. I musiałam się dowiedzieć co.

Moje przemyślenia przerwała mi ciemna, zakapturzona postać, zastępując mi drogę. Nawet nie zauważyłam, że przypadkiem weszłam nie w tą uliczkę, w którą powinnam. Wystraszona, chciałam zawrócić, ale nie zdążyłam, bowiem postać chwyciła mnie za szyję i rzuciła na pobliską, ścianę, zanim zdążyłam zareagować. Momentalnie straciłam przytomność.

Evander

- Mamy problem - odparła Danielle, siadając na ceglanym murku przed szkołą i odpalając papierosa. Skrzywiłem się na to i kiedy już miałem zapytać o to, czym jest ów problem, dziewczyna dodała:

- Pewien demon przedostał się do Marvelane.

Jeśli za każdym razem liczyłbym, ilekroć w zdziwieniu wybałuszyłem oczy i zaniemówiłem podczas rozmowy z Daną, na chwilę obecną pewnie już byłbym miliarderem.

- To źle? - spytałem jedynie, nie rozumiejąc dlaczego jakiś tam demon miałby być dla nas problemem. W końcu, nas jest trzech, a on sam jeden, prawda?

Parker jednak nie zrozumiała mojego sposobu myślenia i spojrzała na mnie jak na największego idiotę na świecie (co, swoją drogą, niezmiernie mnie irytowało, no bo, halo, siedzę w tym świecie od jakiegoś miesiąca i nie wszystko jeszcze ogarniam, a ona ode mnie wymaga nie wiadomo czego), po czym odpowiedziała:

- Tak - zgasiła papierosa i przydeptała go butem, marszcząc brwi i wracając spojrzeniem do mnie. - Ten demon to Abaddon, patron zniszczenia - wyjaśniła, krzywiąc się z niesmakiem. Nie wiedziałem, czy było to spowodowane tytoniem, który pozostał jej w ustach, czy może tym całym Aba-coś-tam. - Od setek lat stara się o posadę prawej ręki w piekle - oświadczyła, a ja nadal nie rozumiałem, dlaczego to było takie ważne. - A co za tym idzie, ma na pieńku z Devoratrixem - skończyła, przeszywając mnie swoim szkarłatnym spojrzeniem.

Jęknąłem, pytając siebie w myślach, czym tak bardzo podpadłem Bogu, że zgotował dla mnie taki, a nie inny los.

- Abaddon, tak? - spytałem, a ona skinęła głową. - Czego on może ode mnie chcieć?

- Pewnie zobaczył co się obecnie dzieje w miasteczku i będzie chciał się z tobą zmierzyć. - powiedziała, wzruszając ramionami, jak gdyby schadzki anioła zniszczenia na Ziemię w celu walki na śmierć i życie z pradawnym pożeraczem były standardem.

- Czekaj, co? - wybełkotałem, unosząc brwi w zdziwieniu. - Chcesz powiedzieć, że mam walczyć z tym popieprzeńcem?

- Nie ty - parsknęła, jak gdyby usłyszała najśmieszniejszy żart w historii ludzkości. - Devoratrix.

- Oh, super - prychnąłem, krzyżując ręce na piersi. - Fajnie, że potrafię go kontrolować! - wrzasnąłem, unosząc ręce w górę.

- Jak przyjdzie co do czego, pożeracz sam się obudzi i skopie dupsko Abaddonowi - oznajmiła, kierując się w stronę wejścia do szkoły.


Wróciwszy do domu postanowiłem pogrzebać trochę w dziennikach księdza z Włoch o łącznikach. Niestety, niczego nie znalazłem. Ani wzmianki o tym, czym jest łącznik i jakie ma zdolności. Podejrzewam, że wiedzę o nim posiadają wyłącznie demony, a skoro Robyn i Dana zdają się nic na ten temat nie wiedzieć (a przynajmniej nie na tyle, by móc pomóc mi w jego poszukiwaniach) to może niejaki Abaddon będzie coś wiedział?

Pokiwałem głową na boki, chcąc pozbyć się tej myśli, uważając ją za niezmiernie głupią. Wchodzenie w interakcje z ''patronem zniszczenia'' i do tego jeszcze z własnej woli, jest niczym podawanie się na talerzu z napisem: ''zjedz mnie'', albo w ewentualności ''zabij'', bo raczej to miał zamiar zrobić. A jeśli dodać do tego fakt, iż (jak twierdzi Danielle) od wieków pała on do mnie nienawiścią, to cóż...zdecydowanie pytanie go o pomoc nie jest dobrym pomysłem.

I choć ja postanowiłem porzucić opcję pomocy ze strony Abaddona, tak Devoratrix miał na ten temat chyba nieco inne zdanie, bo w mgnieniu oka przejął stery nad moim ciałem.

Szlag by to.

DEVORATRIX, TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz