Rozdział Czwarty

218 31 0
                                    

Znowu biegnę przez ciemny las. Szukam go ale nie mogę znaleźć, zraniłem go, powiedziałem coś czego nie powinienem był mówić. Lecz to co wtedy zobaczyłem było szokiem tak wielkim, że słowa same wydostały się z moich ust. Widzę światło na końcu lasu, jest strasznie jasne. Podchodzę i ponownie wyciągam do niego rękę.

Znajduję się nad urwiskiem, a on stoi na samym jego brzegu. Jego szare oczy pozbawione są jakich kol wiek uczuć, jednak jego policzki są zaróżowione i całe mokre. Czyżbyś płakał ? Odwraca twarz w moją stronę kierując szare, błyszczące oczy w moją przestraszoną twarz. Posyła mi smutny uśmiech a jego śnieżno białe włosy kołyszą się na wietrze muskając jego zapłakane policzki.

Chcę go zatrzymać i zamknąć w swoim uścisku. Podchodzę w jego stronę a on instynktownie cofa się w stronę przepaści.

- Nie podchodź ! - Warknął wyciągając rękę w moją stronę, jakby próbował zatrzymać mnie siłą woli.

- Nie skacz. - Wyszeptałem podchodząc jeszcze bliżej i łapiąc jego drobną dłoń. - Błagam nie rób tego.

- Dlaczego ? Przecież to i tak niczego nie zmieni. - Wyszeptał a po jego zaróżowionych policzkach zaczęły płynąć kaskady łez które spływały wprost na jego goły, drobny tors. - Ty i tak mnie nie kochasz ! Nawet mnie nie pamiętasz ! Więc podaj mi jedne powód dla którego mam żyć.

Milczałem a cisze wokół nas wypełniały fale uderzające o stromy, skalisty brzeg. Spojrzał na mnie tak jak nigdy przedtem i wyrwał rękę cofając się o jeden decydujący krok.

- Naoki ! - Wrzasnąłem gdy jego ciało zsunęło się z urwiska, opadając na samo dno ciemnego morza.

. . .

Zmęczenie nie pozwala otworzyć mi oczu a ból głowy doprowadza na granicę wymiotów. Nie mam czucia w całym cielę, nawet nie mogę ruszyć palcem u ręki. Jedyne co mogę zrobić to poczuć woń która unosi się w całym pomieszczeniu. Słodki aromat którego nigdy wcześniej nie czułem przyprawiający o jeszcze większy ból głowy.

- Ej Naoki ! On w ogóle żyję ? - Zapytał jakiś mężczyzna o dość donośnym męskim głosie który szturchał mnie jak gdyby nigdy nic.

- Oczywiście że tak ! - Po słodkim melodyjnym głosie od razu rozpoznałem Naokiego. - Mógł byś go z łaski swojej nie dotykać ?!

- Tak tak, nie unoś się tak Aniołku. - Mężczyzna zaśmiał się po czym ewidentnie oddalił się od mojego niezbyt żywego ciała.

Za jakie grzechy mnie to wszystko spotkało ? Pamiętam że ten białowłosy drań wjebał mi jakiś narkotyk, ale po tym już totalnie urwał mi się film. Po względnej ciszy wnioskuję ze nie jestem już w szkolę. Tylko w takim razie gdzie do cholery jestem ?

- On pamięta ? - Zapytał mężczyzna, który prawdopodobnie skądś mnie zna. Usłyszałem dźwięk tuczonego szkła i głośne westchnięcie Naokiego.

- Nie. - Odparł beznamiętnie na co momentalnie poczułem dziwne ukłucie w sercu. Ale to chociaż oznacza że jeszcze żyję...

- Rozumiem... - Wymamrotał mężczyzna. - Jest możliwość że...

Niedosłyszałem co mówi gdyż w uszach poczułem cholernie głośny piski i pierdolone zawroty głowy dały o sobie znać. Czyli znowu sobie zemdleję...

. . .

Jakimś magicznym cudem znalazłem się... Gdzieś. Z tego co się orientuję jestem raczej pod ziemią. Tylko dlaczego jest tu czerwone niebo i ludzie z czarnymi skrzydłami ?!

Stałem na czarnym, drewnianym moście pod którym płynęła krwistoczerwona rzeka. Każdy kto mnie mijał po prostu przechodził przez moje ciało nawet nie zauważając mojej osoby. Po jednej ze stron mostu roi się od małych drewnianych domków, jednak największą uwagę przykuwa ogromny czarny pałac leżący po przeciwnej stronie, ogrodzony czarnym, metalowym ogrodzeniem, przed wejściem na posesję roiło się od strażników z bronią w czarno-złotych mundurach z wygrawerowanym ogromnym złotym herbem składającym się z czaszki na której siedział ogromny kruk zaplątany w krzewy róży. Nawet ładne...

- Naoki ty pierdolona hybrydo ! - Wydarł się czerwono włosy chłopak z przenikliwie złotymi oczyma latający na swoich czarnych skrzydłach tuż nad moją głową. - Wyłaź ty pierdolony tchórzu !

Rozejrzałem się dookoła siebie i zauważyłem ze wszyscy "ludzie" zniknęli. Wokół mnie panowały same pustki, jedynie kilku strażników pilnowało wejścia do zamku. Czyżby ten typek na górze był jakimś postrachem ?

- Naoki ty pizdowata, zasrana kurwo ! - Wydzierał się a w jego głosie było wyczuć czystą nienawiść. Tak łatwo to sobie sukinsyn nie odpuści. - Wyłaś jebana hybrydo albo rozjebie twojego kochanka !

Czy ja dobrze kurwa usłyszałem ?! On ma kochanka...

- Zamknij się Haruo. - Warknął wkurwiony Naoki ledwo wychodząc spod mostu na którym stałem. Zarówno on, jak i jego brat, miał skrzydła, jednak lewe było śnieżno białe a prawe czarne jak noc. Jego twarz jak i białe skrzydło pokryte były we krwi, jego ubrania zostały rozszarpane a na ciele widniały ślady po głębokich zadrapaniach i ranach zadanych czymś ostrym. - Mówiłem ci żebyś nie mieszał go w nasze sprawy !

Serce przyśpieszyło mi jak szalone zarówno z podniecenia jak i cholernego bólu. Nie mogłem patrzeć na jego cierpienie, ale ta wersja Naokiego była naprawdę pociągająca.... Zaraz chwila.... Co ja kurwa myślę ! Pojebało mnie ?! Facet pociągający ! Jeszcze czego !

- Jesteście aż tak do siebie przywiązani ? Żałosne ! - Zaśmiał się złotooki. - Żeby demony darzyły się takimi uczuciami... Do czego to doszło ! Wiem ! A może chajtnę go z moją siostrom ?

Co z niego za łajza ! Stałem jak wryty wpatrując się w całe zajście i nie mogłem uwierzyć w to co się tu odpierdala. Od kiedy ja mam kurwa takie sny ?

- Zdechnij Haruo ! - Wrzasnął Naoki łapiąc się ręką za prawy bark próbując powstrzymać krwawienie z ogromnej rany.

Czerwonowłosy parsknął, po czym rzucił się w stronę białowłosego. Przygwoździł jego drobne, okaleczone ciało do ziemi i zatopił swoje szpony w jego brzuch. Naoki leżał przygwożdżony we własnej kałuży krwi która spływała do rzeki zaraz przy nich a jego twarz wykrzywiła się w grymasie ogromnego bólu gdy jego oprawca zaczął grzebać w jego wnętrznościach.

- Naoki nie wiesz, że braciszkowi nie życzy się śmierci ? - Czerwono włosy zaśmiał się jak skończony psychopata a jego łapy zaczęły jeszcze bardziej rozrywać ciało białowłosemu.

Bracia... Od kiedy kurwa brat próbuję zabić kurwa brata ?! Oni nawet nie są podobni !

- Zabij mnie w końcu ! - Warknął szarooki a we mnie coś drgnęło. Fala bólu która rozlała się w mojej czaszce,  pulsowała aż po dolne kończyny. Czułem niewyobrażalny ból ale tylko przez krótką chwilę, bo straciłem przytomność gdy ujrzałem jak Haruo wyrywa wnętrzności Naokiego i wrzuca je do rzeki...

. . .

Gwałtownie usiadłem na łóżku zakrywając rękoma twarz. Serce biję jak szalone a ból który jeszcze przed chwilą przeszywał moje ciało powoli znikał. Cały jestem mokry od potu a ta brutalna scena utkwiła w mojej pamięci już na dobre.

- Obudziłeś się. - Wyszeptał siedzący na końcu łóżka Naoki z lekkim uśmiechem na twarzy. - Miałeś zły sen ?

- Żyjesz.... - Wyszeptałem sam do siebie kontem oka dostrzegając, że uważnie lustruje mnie wzrokiem. - Gdzie ja jestem ?

- U mnie w domu. - Stwierdził przysuwając się trochę bliżej mnie. - Byłeś nieprzytomny przez tydzień, chyba podałem ci trochę za dużą dawkę, ale nie wiedziałem że tak na ciebie podziała. Więc przepraszam.

- Czym ty mnie kurwa naćpałeś ?! I jak to kurwa przez jebany tydzień ! - Warknąłem zaciskając rękę w pięść, by mu wyjebać.

- Niczego specjalnego ci nie podałem. - Rzucił z figlarnym uśmieszkiem na co skoczyło mi lekko ciśnienie. - A, i nie martw się o ten tydzień. Wierz mi, nikt nie zauważył.

Chyba kurwa nie nadążam. Smark podał mi narkotyki, spałem równo tydzień i nikt niby tego nie zauważył ? No dobra...

- Zabiję cię. - Wysyczałem przeszywając go morderczym spojrzeniem.

- Wiem. - Stwierdził nachylając się nad moją twarzą i delikatnie całując moje usta. 

Zakazany GrzechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz