🌻 13 🌻

1.9K 228 100
                                    

           — Dalej, dalej, Kenma! — śmiał się Bokuto, wpatrując w drużynę Nekomy, robiącą ślizgi. — Jesteś strasznym chucherkiem, jedz więcej mięsa. Hey, hey, hey!

           — Bokuto-san — Akaashi zmierzył kapitana obojętnym spojrzeniem. — Wątpię, żeby Kuroo-san był szczęśliwy, że nazywasz tak jego rozgrywajcego.

            — Oi, Akaashi! Ja tylko stwierdzam fakty.

Jednak Kozume nic sobie z tego nie robił. Odliczał tylko minuty do końca tej katorgi, miał po prostu dość. Najlepiej byłoby, gdyby wrócili już do domu. Definitywnie.

            — Keeeenma, wystawisz mi? — nawet Shōyō tego dnia niezmiernie działał mu na nerwy.

Coś było nie tak, a licealista nienawidził uczucia niepewności. Zaraz po gwiazdku kończącym trening, chłopak natychmiast udał się do szatni.

W prędkości światła wyciągnął telefon i jednym, szybkim ruchem wystukał numer do [______]. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa.

Kozume zaklnął pod nosem, odszukując w kontaktach matkę dziewczyny. Po dłuższym czekaniu owa kobieta w końcu odebrała.

         — Proszę pani?! — niemal krzyknął, słysząc, że rodzicielka [_____]włosej płacze.

         — K-kenma?

         — Stało się coś złego?!

         — [______]... Nagle jej się p-pogorszyło...

         — O czym pani mówi? — nie dowierzając, Kozume kręcił głową.

         — P-przepraszam, nie mogę rozmawiać...

Blondyn czuł, jak urządzenie wypada z jego rąk. Zrozpaczony, opadł bezsilnie na ławkę, chowając twarz w rękach.

         — Mówiłem... — mruknął Kuroo pod nosem, odpychając się od framugi drzwi.

"Słoneczniki" → K. Kozume x Reader ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz